czwartek, 12 grudnia 2013

Ogłoszenia parafialne

Witajcie kochane wilczki!
Mam dla was parę ogłoszeń parafialnych, a mianowicie:
*wataha odżyje (HURA!) wraz z początkiem Nowego Roku, tj. 1 stycznia
*zmieni się wygląd bloga, czyli odbędzie się mały remont
*APEL DO WILKÓW, KTÓRE CHCĄ DOŁĄCZYĆ I WCIĄŻ CZEKAJĄ!
Kochani!
Wataha na 100% odżyje i od razu po jej odwieszeniu dodam was do jej członków <3

To chyba by było na tyle...
W razie jakichkolwiek pytań, problemów, niedomówień itd., itp.:
Nati 123 - howrse.pl czeka z otwartymi ramionami!

Pozdrawiam i ściskam,
Alison <3

wtorek, 24 września 2013

Uwaga!

Wataha zostaje zawieszona na czas nieokreślony.

(wściekła z powodu zerowej aktywności) Alfa Luna

poniedziałek, 23 września 2013

Kochani!

Niestety mam teraz bardzo mało czasu, dlatego proszę nie przysyłajcie do mnie już opowiadań ani formularzy. Odchodzą też Telara i Rayl'a.
                                                                                                                           Wasza byłą gamma

piątek, 20 września 2013

Ariozyn do Raven




Popatrzyłam na waderę, która zaczęła czaić się na jelenia. Stała tak, w ukryciu, przez dłuższą chwilę, wyczekując odpowiedniej okazji do złapania zdobyczy. Gdy w końcu tak owa się nadarzyła, bez zastanowienia zaatakowała i zabiła jelenia. Wzięła go do pyska. W drodze do jaskini, przeszła tuż przy moim boku, nie zwracając na mnie najmniejszej nawet uwagi.
-Możesz udawać twardą- powiedziałam- Ale mnie nie oszukasz. Choć na zewnątrz wydajesz się pewna siebie, w środku jesteś obłąkana, zupełnie jak ja. Nie zaprzeczaj.
-Przestań- powiedziała stanowczo Raven.
Chciałam jej odpysknąć, ale coś w środku mnie kazało mi jej posłuchać. Wiedziałam, że jestem od niej całkowicie zależna, bez względu na to, jaka jest. I to było straszne...
-Prze... Przepraszam- powiedziałam, ze skruchą.
-Ja też... Nie byłam dla ciebie najmilsza... Naprawdę nie chcę się z tobą kłócić, mała.
Uśmiechnęłam się. Rzuciłam się na szyję wilczycy. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy... Łzy szczęścia. Nie wiem, kim jestem i co tu robię, ale to nie ważne... Mam dom... Swój dom.

(Raven?)

wtorek, 17 września 2013

Raven do Ariozyn

Podeszłam do mięsa, które wyniosłam ze spiżarki i je zjadłam. Potem położyłam się na swoim posłaniu i zasnęłam, gdy się obudziłam stała przede mną Ariozyn.
-Nie poszłaś za mną?
-Po co? Skoro uważasz, że sobie poradzisz to proszę idź w świat.-powiedziałam obojętna
-Nie miałaś mnie pilnować?
-Jeśli jesteś taka mądra i nie potrzebujesz opieki to sama sobie poluj i się pilnuj.
-A gdzie ten królik, który tu leżał?!
-Zjadłam
-Moje jedzenie?!
-Było moje, nie chciałaś więc zjadłam.
-Jestem głodna!
-No to cwaniaro idź sobie coś upolować!
-Nie umiem!
-I tu cię mam.-powiedziałam i usłyszałam ciche warknięcie ze strony Ariozyn.-No co? Kto powiedział "że sam sobie poradzi" wychodząc z jaskini?
-Nie to chciałam osiągnąć.-powiedziała zła
-Ty lepiej ze mną nie kombinuj, nie znasz mojej reakcji. Nie jestem taka jak inni.
-Widzę..
-Słuchaj, mówiłam nie oczekuję, że będziesz mnie lubić, a nawet akceptować. Przypominasz mi jednak moją córkę i coś każe mi się tobą opiekować. To tak jakby poprzednia ja, chciała jeszcze żyć...
-Jaka poprzednia ty?! Była tu inna Raven?
-Nie! Chodzi o moją przeszłość, ale to nie jest coś o czym chcę rozmawiać, a tym bardziej coś dla szczeniąt!
-Traktujesz mnie jak dziecko!
-Jesteś dzieckiem-zwróciłam jej uwagę, po czym wyszłam z jaskini. Ariozyn poszła za mną, zobaczyłam w krzakach zająca i skoczyłam na niego. Potem podeszłam do Ariozyn i zapytałam.
-Może być pomiędzy nami zgoda lub wrogość, ale niezależnie od tego będę się tobą opiekować, bo coś w środku każe mi to robić. Wszyscy myślą, że mam serce z kamienia i, że wszystko co złe to ja. Ale ci, którzy tak twierdzą mnie nie znają. Ja nie rezygnuję z tego czego się podjęłam. Więc czy chcesz czy nie będę doglądać czy trenujesz i nie robisz czegoś głupiego, czy masz co jeść i pić. Jednak to czy będziemy przyjaciółkami czy wrogami zależy od ciebie.-powiedziałam i położyłam przed nią królika, a sama poszłam na poszukiwanie większej zwierzyny dla mnie i Malum'y....

Ariozyn?

Sumero do Louisy

-Jestem Sumero! Bardzo miło mi Ciebie poznać!- powiedziałem
-Może pójdziemy na spacer?- spytała
-Bardzo chętnie się gdzieś przejdę!- powiedziałem
Poszliśmy na spacer, najpierw dotarliśmy nad Naturalny Most, później na kolorową plażę.
- Może zostaniemy tu do wieczora?- spytałem

Louisa?

Anabella do Derusa, Jenny, Shady, Skydy, Ray'li i Szaia

-Mamo pójdźmy na spacer!-marudził Derus
Był jedynym chłopakiem, dlatego się zgodziłam.
-Tylko gdzie?- spytała Shady
- Tulipanowa Polana!!- krzyknęła Skydy
-Dobrze! To chodźmy.- powiedziałam
Szliśmy jakieś pięć minut, a Derus zapytał się czy on i Jenny mogą odstąpić  ?
Zgodziłam się, ale teraz to już poszłam na Tulipanową Polanę.Tam spotkałam Ray'lę z jej córką,
-Cześć!- przywitałam się
-Hej!- odpowiedziała
-Co tam u Ciebie?- spytałam
-Dobrze.

Ray'la?

Custer do Tornesa

-Synu! Wracajmy już do domu. Robi się niebezpiecznie!- powiedziałem z troską
-Dobrze tylko pójdę jeszcze kawałek!- odpowiedział
-Niech Ci będzie!- powiedziałem martwiąc się o niego
Poszedł kawałek za krzaki. Nagle za krzaków wybiegł i zaczął krzyczeć:
-Uciekaj Tato!
Wziąłem go za futro z zacząłem biec z całych sił. Nie mieliśmy daleko do watahy, ale trzeba było ich zgubić. Skręciłem w prawo, później w lewo. Potem przebiegłem przez błoto. Zgubiliśmy ich, więc zaczęliśmy biec prosto do watahy. Dobrze, że moja mama powiedziała o niebezpiecznych stworzeniach.
-To byli Orkowie!- powiedziałem ze strachem
-Oni tu mieszkają?- zapytał
-Niee, dlatego się dziwię.

Tornes?

poniedziałek, 16 września 2013

Ariozyn do Raven

-Może lepiej Zyn?- zaproponowałam.
-Zyn brzmi tak... męsko...
-A to jakiś problem?- spytałam.
-Nie, ale...
-To tak mnie nazywaj.
-Jak chcesz... Jesteś zmęczona?- spytała Raven, z trochę sztuczną troską.
-Nie musisz mnie niańczyć, jeśli nie chcesz... Poradzę sobie- powiedziałam, po czym wyszłam z jaskini.

(Raven?)

Raven do Ariozyn

-Ta mała spaliła mi ogon!-powiedziałam wściekła
-Najwyraźniej nie umiesz jej dopilnować.-powiedziała Luna wchodząc
-Czy ktoś cię tu zapraszał? Nie, więc wyjdź.
-Musiałam sprawdzić czy jej nic nie zrobiłaś.
-Jak jeszcze raz tak zrobi, to nawet dowodów na nią nie znajdziecie. A teraz do widzenia!-powiedziałam i wypchnęłam Lunę, Maluma zabarykadowała sobą wejście. Wzięłam Ariozyn do pyska i przeniosłam do źródła po czym chlapnęłam na nią wodą, wskutek czego obudziła się.
-Ty byłaś przerażona...-powiedziała z jakąś dumą.
-Tak? Więc jeszcze mnie nie znasz. Widziałam rzeczy o jakich ci się nie śniło w najgorszych koszmarach. Nie raz coś koło mnie wybuchało.
-A jednak się bałaś...
-Zaraz ty się będziesz bać!-powiedziałam i przemieniłam się w koszmar, waderka zrobiła wielkie oczy i schowała się w kąt. Po uzyskaniu zamierzonego celu, stałam się zwyczajną Raven.
-Jeśli nie chcesz tego już nigdy zobaczyć, musisz się nauczyć, że ze mną się nie zadziera! Mordowałam sama całe watahy, wszystkich po kolei od alf do omeg. Nie martw się, pioruny i strach to mój chleb powszedni.
-Do..dobrze...-powiedziała dalej przerażona.
-Nie oczekuję, że będziesz chciała się ze mną przyjaźnić, mam jednak cię wychować i to zrobię. Nauczę cię wszystkiego co będzie ci potrzebna, zapewnię ciepło, miejsce do spania i pokarm, nauczę panować nad żywiołami. Niestety, życie sprawiło, że jestem dość nerwowa i łatwo mnie doprowadzić do wściekłości. -powiedziałam po czym wyciągnęłam kilka skór i położyłam przy źródle. Potem przyniosłam z mojej spiżarni trochę mięsa.
-To..to będzie moje posłanie?
-Tak, jeśli będziesz chciała się w nocy napić, wodę masz obok, a teraz zjedz, jesteś pewnie wycieńczona.
-Ale..ja nie jem jeszcze mięsa..
-Otwórz pyszczek. Masz zęby, nie jesteś maluchem. Powinnaś zacząć jeść mięso, pourywam ci kilka kawałków, a ty spróbuj je dobrze pogryźć i zjeść.-powiedziałam, tym razem już nie zła, a nawet wesoła? Obudził się we mnie instynkt macierzyński, wychowałam już dwa mioty i dobrze wiedziałam co robić. A Ariozyn tak przypominała moją córeczkę...była za słaba..dwa dni od porodu zmarła. Miała na imię Safira...-Wiesz, będę na ciebie zdrobniale mówić Ario, Ok? Czy masz jakiś inny pomysł?
Ariozyn?

Sarah do Picallo,Ameji,Mariki i Samura

-Jesteście za wielcy żeby mieszkać z nami.
-Mamo dobrze znalezliśmy sobie jaskinie.-Marika powiedziała kłamiąc
-Mamo, dajcie nam jeszcze jeden dzień.-powiedział Samuro
-Oczywiście.- powiedziałam
-Mamy też dla was prezenty-powiedział Picallo
-Dziewczyny wy dostaniecie jaskinie wspólną, Samuro ty dostaniesz osobną dlatego że jesteś chłopakiem-powiedziała Sarah
-Och dziękujemy, to nam dużo pomoże-odparli

Ariozyn do Raven

-Ja... Ja nie wiem- powiedziałam, spuszczając głowę.
-Jak to nie wiesz?- zdziwiła się.
-Po prostu... Nie pamiętam.
-A pamiętasz swoją rodzinę? Kogokolwiek?
-Nie. Jedyne, co pamiętam to burza... I to, że trafił mnie piorun. Później obudziłam się tutaj.
-Musisz coś pamiętać! Cokolwiek!
-Nic nie pamiętam!
-Nie kłam!
Po tych słowach, moje ciało przeszły ciarki. Byłam wściekła i wykończona. Nagle zaczęłam się unosić, coraz wyżej i wyżej. Poczułam, że przepełnia mnie moc. Straciłam nad sobą kontrolę. Nie wiem, co działo się dalej, ale gdy się ocknęłam, wszystko wokół mnie było spalone. Zupełnie tak, jakby nastąpiło tu wyładowanie elektryczne. Wilczyca, która uratowała mi życie patrzyła na mnie z przerażeniem i narastającą złością. Nagle do jaskini, w której przebywałyśmy wbiegła biało-niebieska wadera. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zemdlałam.

(Raven?)

niedziela, 15 września 2013

WILKI!

Uwaga!
Drogie wilczki! Co to jest?! Wataha od jakiegoś czasu prawie nie funkcjonuje!
Fakt, ja mam masę obowiązków, ale mam czas, by zajrzeć na howrse! I co? Nie widzę żadnych opowiadań!
Dość! Od dziś robię porządek!
I tak:
Wylatują: Michaela, Derla, Sierra i Nather. Nic, a nic nie pisali.
Odchodzi także Floy, ale to decyzja właścicielki.

Ostrzeżenia:
Haru
Blade
Sumero
Shadow
Shayde
Sarah
Nora
Nala
Marika
Ameja
Anastazja
Picallo
Max

Do piątku macie napisać opowiadania. Inaczej wyrzucam.

Proszę, zależy wam? Postarajcie się, ile zajmuje napisanie krótkiego opowiadanka? Kilka minut? Z resztą nikt was nie zmuszał do dołączenia...
Wasza alfa (bardzo smutna) Luna

Raven do Ariozyn


Siedziałam w jaskini, gdy nagle usłyszałam potężny grzmot. Szybko wyszłam na dwór i zobaczyłam to przecudowne zjawisko, błyskawice, deszcz, tworzyły piękny krajobraz. Wszystkie stworzenia w ucieczce przed tą potężną burzą chowały się głęboko w swoich norach i jaskiniach. Ja zaś będąc przeciwieństwem wszystkich udałam się na spacer. Raz po raz błyskawice uderzały w drzewa i ziemię obok mnie, wywołując pożary. Zimne strumienie spływały po wzniesieniach i wpływały do rzeki, a ta z nową siłą niszczyła wszystko co spotykała na swojej drodze.
-Piękniejszego dnia nie będzie. Wszystkie denerwujące wilki w jaskiniach, słychać tylko deszcz i błyskawice...piękna melodia.-powiedziałam do Malum'y. Smoczyca potaknęła i wzbiła się w powietrze. Gdy już myślałam, że burza się skończy, ona pokazała, że szybko tej krainy nie opuści, co jakiś czas się uspokajała, aby wrócić z większą siłą. Nagle usłyszałam grzmot i pisk. Pomyślałam, że jakiś nieszczęsny królik został trafiony błyskawicą więc poszłam w tamtą stronę, z nadzieją na łatwy łup. Jednak zamiast królika znalazłam szczenię, nie było martwe, a coś co wyglądało jak błyskawica, przechodziło po jego ciele. Gdy przyjrzałam się z bliska, zobaczyłam, że to waderka i coś poruszyło moje serce, wyglądała jak moja córeczka...Otrząsnęłam się, odrzuciłam wspomnienia, wzięłam waderkę do pyska i postanowiłam ją powierzyć komuś do opieki. Popędziłam do jaskini alfy, żeby to ona znalazła opiekę małej.
-Co jej się stało?-zapytała Luna, gdy wchodziłam do jaskini.
-Burza.-odpowiedziałam, krótko kładąc waderkę na ziemi.
-Trzeba się nią zaopiekować!-wrzasnęła Telara, która nagle pojawiła się dosłownie znikąd.
-Ja się nią zaopiekuję.-powiedziała Luna
-Albo też ja.-powiedziała Telara
-Lepszej opieki nie ma?-zapytałam złośliwie
-Na pewno będzie lepsza od twojej.-powiedziała pewnie Luna
-Ta..Mi się nigdy nie zdarzyło, aby szczeniaki uciekły, lub łamały moje zakazy. Więc sądzę, że mała będzie, bezpieczniejsza u bardziej doświadczonej wilczycy.-powiedziałam denerwując Lunę i Telarę, po czym wzięłam waderkę i pobiegłam do jaskini. Wystarczyło, że ją położyłam na ziemi, a Malum'a zaczęła warczeć.
-Spokój Mal, ona będzie z nami mieszkać. Te wilki nie zdają sobie sprawy, jak nieodpowiedzialne są Luna i Telara, brakuje jeszcze, żeby ich szczeniaki zbuntowały watahę...-w tym momencie mała się przebudziła, była przerażona, może to przez wstrząs wywołany uderzeniem w nią pioruna lub widok Malum'y...
-Jak się czujesz mała?-zapytałam
-E..ja..-zaczęła się jąkać przestraszona
-Ona ci nic nie zrobi, póki ja nie każę. Jak masz na imię?
-Ari...ozyn?
-Ariozyn? Ja chyba wolę na ciebie mówić mała...Co tu robisz?
-Ja..eee

Ariozyn?

piątek, 13 września 2013

Nowa!

Witamy w watasze Ariozyn! Mamy nadzieję, że będzie ci tu dobrze.

Alfa - Luna

Odzchodzą!

Kochani! Żegnamy Kiarę i Youki. Ich właścicielki nie mają czasu pisać... Może jeszcze je kiedyś zobaczymy...

Alfa - Luna

niedziela, 8 września 2013

Louisa do Sumero

Gdy mijał kolejny dzień w watasze ja położyłam się i patrzyłam na zachód słońca. Nagle nabrałam ochoty, aby pobyć sama, więc poleciałam nad Wodospad Samotności. Położyłam się koło wody, łapę wkładając do wody.
Następnie poszłam nad Kolorową Plaże i patrzałam na niebo, po chwili postanowiłam popływać, gdy wyszłam i otrzepałam się z wody poszłam nad Kraniec Świata, powoli na niebie pojawiały się gwiazdy...
Nagle z krzaków wyszedł jakiś wilk...
-Cześć- powiedziałam. 
Wilk krążył koło mnie i mi się przyglądał...
-A ty to kto?- spytał zdziwiony. 
-Ja jestem Luisa, a ty to kto?- zapytałam.  

Sumero, dokończysz?

czwartek, 5 września 2013

Kakashi do Mirandy


Poszliśmy do jaskini alfy, czyli Luny.
- Witajcie, stało się coś? - zapytała. - Aaaa, nowy. Jak się nazywasz?
- Kakashi Hatake i... - zacząłem.
- A ty znowu to samo! - jęknęła Miranda.
- Masz coś do mojego przedstawiania się?
- A ty masz coś do moich słów?
- To ty zaczęłaś!
- A ty podchwyciłeś temat!
- Ja tylko odpowiedziałem!
- No mówię, podchwyciłeś temat!
- Czy ty musisz się mnie czepiać?
- Zapytałabym o to samo gdybyś mnie nie wyprzedził!
Luna spojrzała na Alison zakłopotana. Ta przewróciła oczami i powiedziała cicho, usłyszeliśmy ją jednak
- Poczekaj aż przestaną
- My już przestaliśmy, nie widzisz?! - zapytaliśmy równocześnie.
- No właśnie tak nie bardzo... - westchnęła. Już Miranda miała jej odpowiedzieć, kiedy Luna szybko ją wyprzedziła.
- Kakashi przyjmuje cię do watahy. A teraz może już idźcie... - jęknęła w obawie przed kolejną kłótnią.
(Miranda?)

wtorek, 3 września 2013

Shaeniire do Lestilla

Spałam spokojnie, wiedząc, że mam przy sobie Lestilla.
Rano, gdy się obudziłam, nikogo obok mnie nie było. Wstałam i zaczęłam szukać narzeczonego.
Znalazłam go dopiero w kuchni, gdzie majstrował coś przy garkach.
Podeszłam do niego na paluszkach i zasłoniłam mu oczy rękami.
- Hej! - powiedział zaskoczony i odwrócił się, a ja w tym momencie pocałowałam go namiętnie.
- Mmm....tak mogę zaczynać każdy dzień. - powiedział zadowolony
- Ja też. - uśmiechnęłam się - A co ty tam pichcisz? - zapytałam zaciekawiona, próbując zajrzeć przez jego ramię na kuchenkę.
- E, e, e! Niespodzianka!

Lestill? <3

Miranda do Kakashiego

Kakashi wydaje się być całkiem fajny. Przez całą drogę do Luny, droczyliśmy się ze sobą. Fajnie bedzie z nim czasem pogadać. Gdy odbyło się pomiędzy nami chwilowe ,,zawieszenie broni", zdałam sobie sprawę, że zboczyliśmy z kursu. Szliśmy w kierunku chatki Terry, lecz widocznie, mama miała inne plany. Dosłownie dwie minuty później zorientowałam się, że Kakashi przygląda mi się. 
- Przepraszam, zamyśliłam się... Mówiłeś coś?
- Tak, pytałem kim jest Alison we watasze.
- Moja mama jest tutaj Betą.... A co?
- Nic, tak pytam... - odparł i zamilkł. 

Kakashi?

Luna do Solitaria "Jeśli zabije, pokocham cię na zawsze"

- Ja... Ja... - nie mogłam wyksztusić słowa. Byłam bardzo zaskoczona tymi oświadczynami.
- Luna? - powiedział, chyba troszkę się.zaniepokoił.
Ja nadal nie mogłam nic powiedzieć. Tak! Już wiem jak przekażę mu moją odpowiedź!
- Solitario? - zaczęłam
- Tak, kochana? Z... Zgadzas się?
Wzięłam jego łapę i położyłam na swoim sercu.
- Jeśli teraz zabije, pokocham cię na zawsze. - powiedziałam patrząc w jego cudowne oczy.
Zabiło, a ja go pocałowałam.

Solitario? <3

Solitario do Luny

Wyszedłem zakłopotany z krzaków. Luna patrzyła na mnie oczami, które... tak kochałem.... których błękit zadzwiał mnie co dzień... przy których... chciałem budzić się do końca moich dni.
- Luno?
- Solitario?
Podeszłem do wadery.
- Czy... Luno, czy ty? Czyyyy.... Eeyyyyy... Nooo.... - jąkałem się. 
- No wyduś to z siebie! - zaśmiała się. 
- Czy wyjdziesz za mnie?

Luna?

Lestill do Shaeniir'e

- Nie płacz... - szepnąłem.
- Ja poprostu... - zaczęła.
- Rozumiem... - przerwałem jej.
- Kocham Cie Lestill....
- Ja ciebie też Shaeniir'e.
Położyliśmy się razem i objąłem narzeczoną ramieniem. Oparła głowę na moim barku i po chwili dało się słyszeć miarowy i równy oddech śpiącej dziewczyny. 

Shaeniir'e?

poniedziałek, 2 września 2013

Samuro do Mirandy

Rano wstałem i postanowiłem przejść się na spacer. Gdy wyszedłem na prostą drogę zauważyłem najładniejszą waderę na świecie. Podbiegłem do niej.
-Cześć! Mam na imię Samuro, a ty?-spytałem. 
-Miranda!-powiedziała. 
-Piękne imię!-powiedziałem. 
-Dziękuję!- zaśmiała się. 
-Może pójdziemy na spacer.- zaproponawałem. 
-Gdzie?- spytała. 
-Różowe Morze, co ?
-Okej to idziemy!

Miranda?

Rayl'a do Storma i Terry

Storm wpadła do jaskini jak burza. Wrócił o wiele wcześniej niż się spodziewałam.
-I jak? Dobrze się czujesz.
-Tak, w miarę. Gdzie Terra.
-Została z tyłu.
-Aha.
Kiedy zielarka przyszła od razu dała mi leki przeciwbólowe i kazała się zrelaksować. Naprawdę to wcale nie jest trudne przy porodzie! Po godzinie urodziła się waderka.
-Już?
Zapytałam.
-Tak.
Odparła Terra. Spodziewałam się że poród będzie trwał dłużej ale nie narzekam.

<Storm? Terra?>

Terra do Storma i Rayl'i

Byłam w swojej chatce, i właśnie przewracałam się na drugi bok, śniąc o idealnym basiorze...
Tak, mimo iż jestem zielarką, też mam uczucia, a co?!
A w każdym razie, ten cudowny sen przerwał Storm, który wpadł do mnie jak burza i krzyknął, a właściwie wrzasnął tak, że pewnie obudził całą watahę
- Terra! Rayl'a rodzi!
- Co? Jak? Gdzie? - poderwałam się oszołomiona
- No w naszej jaskini. Rayl'a właśnie rodzi - powiedział już spokojniej
- Aha. To leć po Lunę i Telarę, a ja wezmę parę rzeczy, i już...
- Nie. Nie chce, one by zrobiłyby wielką aferę. - powiedział
- No dobra, biegnij do Rayl'i, a ja zaraz dołączę - powiedziałam, a on wybiegł z mojego domu. Ja w tym czasie zaczęłam pakować do torby : leki przeciwbólowe, zioła, ręczniki...I takie tam różne potrzebne rzeczy. Potem od razu popędziłam do jaskini młodej pary.

Rayl'a? Storm?

Rayl'a do Storma

Posłałam mu mroczne spojrzenie, ale zrobiłam to co mówił. To dowodzi jak bardzo ta ciąża na mnie wpłynęła.
W nocy obudziły mnie skurcze.
-Stomuś?...
-Tak już idę po rybę...
Zaczął się podnosić.
-Nie, czekaj!
Zatrzymałam go.
-Chcesz zająca czy jelenia?
-Ja rodzę...
Dobra nie będę się z nim męczyć. Jak to możliwe że sam się nie zorientował?
-Co!? Już!?
-Tak...
Storm o dziwo zachował zimną krew.
-Biegnę po Terrę.
-Tylko nie wołaj Luny ani mojej mamy.
-To ostatnia rzecz jaka przyszłaby mi na myśl.
I wybiegł.

<Storm?>

Storm do Rayl'i

Kiedy mama robiła mi wykład, Rayl'a posłała mi błagalne spojrzenie. No tak, Telara jej nie oszczędzała. Cały czas nawijała o odpowiedzialności, która na nas będzie spoczywać, potem opowiadała co i jak postępować ze szczeniakami (jakby ona miała pojęcie o prawidłowym wychowaniu szczeniąt. Przykładem jest Rayl'a i Lestill, który zwiał z moją siorą).
W końcu postanowiłem jej pomóc.
- Em... Telara? - zacząłem
- Tak, skarbie? - zapytała słodkim głosem
- Bo ja chciałem... Em... - nie wiedziałem co chciałem
- On chciał powiedzieć, że... Em... No... - próbowała mi pomóc Rayl'a
- Że... Zbliża się pora polowania i powinnyście być w watasze, z resztą wilków - ładnie z tego wybrnąłem, nieprawdaż?
- No tak! Telara, chodźmy! - krzyknęła Luna i już ich nie było. Ona się chyba zbyt przejęła ciążą Rayl'i i ucieczką Shaeniire, bo normalnie jest bardziej przytomna.
- Dzięki, Storm - uśmiechnęła się moja partnerka.
- Nie ma za co - odpowiedziałem i podszedłem do niej - Połóż się, odpoczywa - powiedziałem
- Uh... No dobra. Ale nie zaczynaj tak jak Luna i moja mama, oki? - powiedziała
- Jasne. A teraz - marsz do łóżka! - zaśmiałem się

Rayl'a?

Od Kakashiego do Mirandy

Wstałem o świcie, jak zawsze coś upolowałem, zjadłem i ruszyłem w drogę. Byłem nieźle wkurzony, bo poprzedniego dnia znowu okazało się, że wataha o której myślałem, że jest dobra, mnie rozczarowała, więc ją opuściłem. Wędrowałem cały dzień, tylko w południe zrobiłem przerwę, by coś zjeść. Wieczorem położyłem się nad jakimś jeziorem. zrobiłem nad sobą taflę wody odbijającą ataki i zasnąłem. Obudziłem się, gdy jakiś kamień walnął mnie w ucho.
- Rany, ale ochrona! Już jakąś godzinę próbuję się przez nią przebić! - usłyszałem jakąś waderę.
- A po co? - Ziewnąłem. Dopiero po chwili usłyszałem odpowiedź.
- Dobre pytanie - odpowiedziała. Zastanowiłem się, i stwierdziłem, że mogę już wstać. Przeciągnąłem się i usiadłem. Zobaczyłem czarną wilczycę, która uśmiechnęła się do mnie.
- Kim jesteś? - zapytała.
- Nazywam się Kakashi Hatake i właściwie jestem nikim* - powiedziałem znudzony.
- A czemu masz zasłonięte oko? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- A czemu ciebie tak to obchodzi? - odparłem.
- A czemu jesteś taki nie miły?
- A czemu zadajesz tyle pytań?
- A czemu ty na nie odpowiadasz?
- A czemu nie przestaniecie? - westchnął ktoś. Oboje zwróciliśmy się w stronę jeziorka i zobaczyliśmy jakąś wilczycę.
- Kim jesteś? - zapytała.
- To jest Kakashi Hatake i właściwie jest nikim - zacytowała mnie moja poprzednia rozmówczyni.
- Ja jestem Alison a to moja córka Miranda. Masz watahę? - spytała. Pokręciłem przecząco głową.
- To dołącz do naszej - zaproponowała. - zaprowadzę cię do alfy, chodź. Ty też, Miranda - powiedziała, a my poszliśmy za nią. Przez całą drogę kłóciliśmy się jak wcześniej. Ale nie była to kłótnia czyli wymiana zdań osób nielubiących siebie nawzajem. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, ale to była miła kłótnia.

(Miranda, dokończysz?)
 *Cytat Kakashiego z anime "Naruto"

niedziela, 1 września 2013

Od Luisy- poznanie watahy



 Gdy szłam i rozglądałam się po watasze zobaczyłam wilka od razu poszłam się zaprzyjaźnić.

-Hej- powiedziałam
-Hej, a ty to kto?- spytał
-Jestem luisa, jestem tu od paru godzin, aty to kto?- spytałam
-Jestem rill- powiedział
-Rill a mógłbyś oprowadzić mnie po terenie?- spytałam
(Rill?)

Shaeniire do Lestilla

- Ja... - zdziwiło mnie jego pytanie - Lestill... Tak, myślałam o tym... - zaczęłam, ale urwałam, widząc jego minę - Tam jest nasza rodzina! Nie... Nie możemy ich zostawić na zawsze! - mówiłam, ale w moich oczach pojawiły się łzy
- Nie płacz - powiedział i ręką starł mi łzę z policzka. Lekko się uśmiechnęłam.

Lestill?

Lestill do Shaeniir'e

- Cha cha cha, baardzo śmieszne... - mruknąłem.
- No weź, Lasty... - Shaeniir'e pociagnęła mnie na łóżko i pocałowała mnie.
- Jeśli tak będziemy się godzić, to jestem skłonny kłócić się z tobą CAŁYMI dniami... - mruknąłem.
Dziewczyna w odpowiedzi zaśmiała się.
- Mówiłem ci, że kocham jak się śmiejesz? - spytałem muskając lekko jej usta rozciągnięte w szerokim uśmiechu.
- Tylko jakieś kilkadziesiąt razy... - droczyła się ze mną.
- Shaeniir'e?
- Tak?
- Zastanawiałaś się kiedyś nad powrotem do watahy?

Shaeniir'e?

Luna do Solitaria

Tyle się ostatnio działo. Ciąża Rayl'i, ucieczka Shaeniire i Lestilla... Musiałam na chwilę odpocząć od tego wszystkiego. Postanowiłam pójść na Mosty Wodne. Usiadłam pod jednym z drzew i wsłuchałam się w szept wiatru...
Nagle harmonię tego miejsca zakłócił trzask łamanej gałązki. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam w krzakach speszonego Solitaria.

Solitario? <3

Blaese do Alison

- Ali... Na prawdę, nawet nie wiesz jak mi głupio. Zachowałem się okropnie - mówiłem, kiedy pocałunek się skończył
- Wiem. Ale... Wybaczam ci. Kocham cię! - uśmiechnęła się. Kiedy się uśmiecha jest najpiękniejsza na całym świecie.
- Ja ciebie też.- powiedziałem i pocałowałem ją namiętnie.
- Blaese?
- Tak, kochanie?
- Wiesz... Bo chyba powinniśmy powoli zacząć myśleć o naszym ślubie... - powiedziała nieśmiało. 
- Masz rację. Trzeba wyznaczyć termin, zaprosić gości, zrobić zaproszenia, załatwić jedzenie... - mówiłem, już myśląc o tym, co trzeba będzie zrobić. 
- I powiadomić Lunę - zaśmiała się Alison. 
- A, tak! - powiedziałem. - Zapomniałem o tym. - dodałem na swoje usprawiedliwienie. 

Aliś? <3

Shaeniire do Lestilla

- Musisz... Em... O, już wiem! Jutro postawisz mi duuuże lody! W tej super lodziarni! - powiedział z zadowoloną miną
- I tyle? Lody? - zapytałam zdziwiona, ale potem się zaśmiałam -Okej! Dostaniesz największe jakie będą! - powiedziałam i pocałowałam go
- Kocham cię, Shaeniire... - mruknął
- Za lody? - zapytałam, podpuszczając go i śmiejąc się

Lestill? A jakie chcesz? Czekoladowe? ;)


Alison do Blaese'a

Powiedział, że oczy Shade, są takie jak jego matki.... Ale to nie zmienia faktu, że darł paszczę na mnie jak na jakieś małe dziecko, które coś zbroiło.
- Kochasz mnie jeszcze? - usłyszałam pytanie, a po chwili zorientowałam się, że wyszło z moich ust.
Blaese miał minę jakby conajmniej ducha zobaczył.
- Kochasz mnie jeszcze? - spytałam tym razem świadomie. I pierwszy raz od pól godziny, odważyłam się spojrzeć mu w twarz. A widniało na niej nie dowierzanie, a oczy.... te piekne, moje kochane, błękitne oczy wyrażały... smutek, ból, żal... były całe zaszklone. 
Wstałam i bez słowa wtuliłam się w jego rozgrzane futro, a on po chwili zamknął mnie w objęciach i mocno przytulił, jakby się bał, że zaraz odejdę.
- Kocham cię... - szepnęłam.
- Słucham? - spytał. 
- Kocham cię.... - szepnęłam ponownie.
- Ja ciebie też... Ja... przep... - zaczął, ale przerywałam mu pocałunkiem.
I znów wszystko było po staremu...

Blaese?

Lestill do Shaeniir'e

Shaeniir'e pisnęła, kiedy wziąłem ją na ręce. Położyłem dziewczynę na łóżku i zacząłem łaskotać. 
- Lestill.... Przestań.... Proszę... Nie mogę.... Oddychać.... - dyszała przez salwy śmiechu. - Zrobię co zechcesz!
- Co zechce? Ok! - przystałem na jej propozycje.
Przestałem ją gilgotać. Moja narzeczona usiadła, a ja uśmiechnąłem się cwanie, zacierając ręce.
- Mam się bać? - spytała.
- Nie wiem..... 
- To co mam zrobić?
- Musisz....

Shaeniir'e? Co miałaś zrobić? Bo niezbyt pamietam... 😜

Anabella do Custera, Jenny, Tornesa

Gdy mój ukochany wrócił z Jenny, bardzo się ucieszyłam.
I jak tam?-spytałam. 
-Dobrze, Jenny może zostać tutaj.-powiedział.     
-Super!!!-skakał Derus. 
-Custer! Czy zaprosiłeś swoją siostrę?-zapytałam. 
-Oczywiście, że tak.
-Tato! Kiedy wyruszamy?-spytał się Tornes. 
-Dzisiaj, popołudniu.
-Fajnie!-krzyknął Tornes. 
-Wyszykowałam Tornesa i Custera, ponieważ za chwilę mieli wchodzić. Pa mamusiu-przytulił mnie mój syn. 
Custer dał mi całusa. 
-Mamo! Czy Jenny i ja możemy iść na spacer?-spytał Derus. 
-Tak! Tylko bądźcie grzeczni. -odpowiedzialam. 
Derus i Jenny też sobie poszli.
-Córeczki co robimy?-zapytałam. 
-Idźmy do Babci Kiiyuko, Dziadka Kastera i cioci Charlotte!-zaproponowała Shady. 
-Świetny pomysł!-powiedziałam i poszłam z nimi na spacer. 

Shady, Skydy?

Charlotte do Karu, Anabelli, Skydy i Shady

-Karu idziesz ze mną do Anabelli?-zapytałam. 
-Nie idź sama. Ja pójdę załatwić swoje sprawy.-powiedział. 
-Dobrze to Do zobaczenia wieczorem w mojej jaskini.
-Oki. To Do zobaczenia. -pożegnał się dając mi buziaka. 
Poszłam w stronę jaskini mojego brata, ponieważ chciałam go odwiedzić, a poza tym poprosił mnie żebym pomogła opiekować się szczeniakami.
-Dzień Dobry!-powiedziałam nieśmiało. 
-Witaj!I wejdź proszę zapraszam.-powiedziała. 
-Jestem Charlotte.
-Anabella.-powiedziała prosząc mnie o pomoc. Pomagałam jej póki nie nadszedł wieczór.
-Muszę już iść!-powiedziałam żegnając się z Anabellą i waderkami. Poszłam do domu. 
-Karu jesteś już?-spytałam. 
-Oczywiście.
-Karu! Mam dwa pytania:
Czy chciałbyś ze mną zamieszkać w tej jaskini?
Co robiłeś dzisiaj cały dzień?-zapytałam z ciekawością. 

Karu? Dokończysz?

sobota, 31 sierpnia 2013

Odchodzi!

Kochani! Z przykrością powiadamiam was, że Angel odchodzi z watahy. Decyzja jej właścicielki.
Może kiedyś do nas wróci? Wszystko jest możliwe...

Wasza alfa - Luna

piątek, 30 sierpnia 2013

Blaes do Alison

- Ali... - szepnąłem i podszedłem do płaczącej ukochanej.
- Co?! Czego chcesz? Idź do swojej Shade... - krzyknęła przez łzy.
- Ona nie jest moja. Dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie. - powiedziałem i nachyliłem się do niej.
- Tak? To dlaczego patrzysz na nią, jakby to był jakiś ósmy cud świata? - warknęła
- Wiesz czemu? Bo ona ma takie same oczy jak moja matka. Identyczne. - powiedziałem bez wyrazu na twarzy
- Mhm... Blaes... Nie wiedziałam. Ale to cię nie usprawiedliwia. Dlaczego byłeś na mnie zły? - pytała. Uf, chyba już nie jest zła za akcję z Shade. Aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo.
- Bo cię kocham, i nie wiem co bym zrobił, gdyby coś ci się stało. - odpowiedziałem patrząc jej w oczy.

Aliś? No weź... <3

Luisa do Luny

- Chętnie- powiedziałam.
- Skoro tak, to idź rozejrzeć się po terenie - powiedziała.
- No dobrze - powiedziałam.
Gdy tak szłam zobaczyłam pięknego wilka przy wodospadzie samotności ...
- Cześć - powiedziałam.
- Hej, a ty to kto?- spytał Haru.
- Ja jestem Luisa jestem tu nowa, a ty piękny to kto?- spytałam.
 
Haru?



Derla do Haru

Przechadzałam się po watasze aby poznać inne wilki i tereny, aż nagle zauważyłam Haru, od razu do niego podeszłam . Akurat opowiadał żart innym wilkom, spodobał mi się lecz nikt o tym nie wie...
Kilka dni później zauważyłam go przy Wodospadzie Samotności, jak leżał i patrzył w niebo. Byłam ciekawa po co lecz nic nie mówiłam i odeszłam.

Haru?



Angel do Blade'a

-Blade myślę,że jeszcze nie czas na szczeniaki-powiedziałam
-No tak...poczekajmy jeszcze-odpowiedział smutno
Zauważyłam,że jest smutny więc wtuliłam się w jego futro.
-Kocham cię-szepnęłam mu do ucha
-Ja ciebie też-odparł
Siedzieliśmy dłuższą chwilę,w końcu wyszłam z jaskini i zapatrzyłam się w gwiazdy.Basior usiadł obok mnie.
-Patrz spadająca gwiazda-powiedziałam nagle
-Wypowiedz życzenie -odpowiedział Blade
-Chciałabym żeby nasza miłość trwała wiecznie-szepnęłam
Długo jeszcze patrzyliśmy się w niebo.
-Pójdziemy gdzieś?-przerwał milczenie basior
-Ale gdzie?Przecież jest późno-odpowiedziałam
-Chodźmy na polanę,tam lepiej ogląda się gwiazdy-powiedział Blade
-Dobrze ruszajmy-odpowiedziałam
Gdy dotarliśmy Blade położył się na trawie, a ja koło niego.Oglądaliśmy różne gwiazdy, aż w końcu przytuliłam się do Blade'a i zasnęłam.

środa, 28 sierpnia 2013

Spóźnione powitanie.

Witamy (z małym opóźnieniem ;) ) w naszej watasze Luisę!

Alfa Luna

Luna do Lusiy

- Ja jestem Luna, alfa Watahy Srebrnej Konstelacji. Co robisz na moim terenie? - zapytałam czujnie, acz łagodnie
- Ja... Jestem Luisa. - przedstawiła się zapłakana wadera
- Już. Nie płacz. Coś ci się stało? - zapytałam, bo wyglądała jak siedem nieszczęść.
- Mój partner mnie zdradził. Uciekłam. Nie wiem jak się tu znalazłam. - mówiła
- Hmm ... A może chcesz dołączyć do watahy? Chętnie cię przyjmę. - zaproponowałam

Luisa?

Luisa - jak dołączyłam

Gdy biegłam zapłakana przez las nagle w kogoś wpadłam.

-Przepraszam.- powiedziałam
-Nic się nie stało.- powiedziała nieznajoma
-A ty to kto?- spytałam

(Luna?)

Custer do Anabelli i Tornesa

-Kochanie! Chyba będziemy już powoli wracać do domu.- powiedziałem do mojej ukochanej
-Dobrze! Ja już jestem zmęczona- odpowiedziała
-Derus, Skydy, Shady i Jenny! Wracamy- powiedziałem
-Tak szybko ?- marudził Derus
-Nie marudź!- krzyknąłem
-Szczerze to jestem zmęczony!- powiedział Derus
-To ruszamy!- krzyknęła Anabella kładąc Shady na swoich plecach, bo była zmęczona
-Szliśmy całkiem długo bo szczeniaki się wlokły, ale doszliśmy. Gdy weszliśmy do domu było zupełnie ciemno. Jenny połóż się spać a jutro wszystko załatwimy- powiedziałem
-Tato! Kiedy wyruszamy?- spytał Tornes
-Jutro po południu
-Dobrze!- powiedział i poszedł spać
-Shady, Skydy, Derus, Tornes i Jenny-już spały,a ja dałem buziaka Anabelli
-Wstałem wcześnie rano i obudziłem Jenny, żeby poszła ze mną do Luny wszystko ustalić
-Poszliśmy do jaskini Luny i ją zawołaliśmy,żeby wstała
-Hej Luna!-powiedziałem
-O co chodzi? Czemu przychodzisz do mnie tak wcześnie?- zadawała
pytania
-Po pierwsze! To jest Jenny znależliśmy ją z Anabellą. Jenny szukała watahy i może  by się u nas zatrzymala, póki nie dorośnie. Po drugie nie chciałem zawracać Ci głowy po południu

Luna?

Tak wygląda Jenny i Derus:
http://pu.i.wp.pl/k,NDc2MDEwNDYsNzU4ODc1,f,9366e759770502565266fc5d54b4b47f_14_19_0.jpg

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Storm do Rayl'i

Kiedy mama robiła mi wykład, Rayl'a posłała mi błagalne spojrzenie. No tak, Telara jej nie oszczędzała. Cały czas nawijała o odpowiedzialności, która na nas będzie spoczywać, potem opowiadała co i jak postępować ze szczeniakami (jakby ona miała pojęcie o prawidłowym wychowaniu szczeniąt. Przykładem jest Rayl'a i Lestill, który zwiał z moją siorą).
W końcu postanowiłem jej pomóc.
- Em... Telara? - zacząłem
- Tak, skarbie? - zapytała słodkim głosem
- Bo ja chciałem... Em... - nie wiedziałem co chciałem
- On chciał powiedzieć, że... Em... No... - próbowała mi pomóc Rayl'a
- Że... Zbliża się pora polowania i powinnyście być w watasze, z resztą wilków - ładnie z tego wybrnąłem, nieprawdaż?
- No tak! Telara, chodźmy! - krzyknęła Luna i już ich nie było. Ona się chyba zbyt przejęła ciążą Rayl'i i ucieczką Shaeniire, bo normalnie jest bardziej przytomna.
- Dzięki, Storm - uśmiechnęła się moja partnerka.
- Nie ma za co - odpowiedziałem i podszedłem do niej - Połóż się, odpoczywa - powiedziałem
- Uh... No dobra. Ale nie zaczynaj tak jak Luna i moja mama, oki? - powiedziała
- Jasne. A teraz - marsz do łóżka! - zaśmiałem się

Rayl'a?

Rayl'a do Storma, Telary i Luny

Zrobiłam minę spiskowczyni. 
-Co?
Zapytał.
-Nic. Ale to faktycznie ciekawe.
-Nie mów mi że masz zamiar iść ich szukać!
-To tylko taki luźny pomysł.
-I niech tak zostanie.
I tak zostało.

Kiedy ciąża dobiegała już końca byłam wykończona, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Mogłam urodzić w każdej chwili i teraz to Terra przychodziła do mnie. Mam (mojej i Storma) staraliśmy się unikać. Zrobiły się strasznie złe, na mnie Stroma Lestilla i Sheaniire. Pomimo naszych wysiłków, nie udało nam się od nich całkowicie odciąć. Nie miałam pojęcia jednak czy były wściekłe na siebie, że zupełnie nie wyszło im matkowanie czy na nas. Mój braciszek i jego partnerka jeszcze nie wrócili i mama zatruwała mi życie za dwóch. Tak jak tego dnia wpadła do naszej jaskini jak burza, a za nią weszła Luna.
-I co? Już niedługo poród. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z odpowiedzialności która spadła na twoje barki...
I zaczęła mi robić wykład (moja mama, Luna wrzeszczała na Stroma). Gorączkowo myślałam jak się z tego wywinąć, niestety moja głowa była całkowicie pusta. Popatrzyłam na mojego partnera, a moje spojrzenie mówiło " Zrób coś z tym, prooooszę"

<Storm! Ratuuj!>

Storm do Rayl'i

- Co?! Uciekli? - zapytałem zdziwiony. Co jak co, ale tego się nie spodziewałem po Shaeniire. mama zawsze mówiła, ze to on jest "ta najbardziej odpowiedzialna", ze ona najbardziej nadaje się na przyszłą alfę. Mnie tam się do bycia alfą nie spieszy, ale po takim numerze... Na polu bitwy zostaje Rill i ja. No, ale wracając do mojej reakcji... Moja partnerka musiała mieć niezły ubaw widząc moją minę.
- No właśnie mówię! Mama mi powiedziała...
- Hmm... pamiętam jak tu byli... Lestill rozmawiał z tobą, a ja z Shaeniire. W tedy nie zorientowałem się, że są.. parą... - powiedziałem do Rayl'i
- Faktycznie! Ale... Ciekawe dlaczego uciekli. - powiedziała
- No, to do nich nie podobne. A najważniejsze pytanie - gdzie uciekli? - zastanowiłem się

Rayl'a?

Rayl'a do Storma

Skubnęłam trochę rybki... i stwierdziłam że jestem najedzona.
-Nie zjesz więcej?
Zapytał mnie Storm.
-Nie.
Mój partner zrobił udręczoną minę.

Parę dni później właśnie wracałam z rutynowych badań u Terry i miałam szczerze dość. Jakby tego było mało w drodze do jaskini spotkała moją mamę. Moja pierwsza myśl to "Ratuj się kto może!" Już zawracałam gdy mnie zauważyła.
-Cześć mamo.
Powiedziałam. Miałam zamiar ją spławić, ale zobaczyłam że wygląda jakby nie spała od kilku dni.Postanowiłam zrobić dobry uczynek i pomóc jej się odstresować.
-Stało się coś?
-Oczywiście że tak! Przecież jesteś w ciąży!
-A oprócz tego?
Zapytałam. Milczała. 
- To jak powiesz mi?
Najwyraźniej nie. Czas na szantaż emocjonalny.
-Nie powinnaś mnie stresować. Jeszcze coś mi się może stać...
Patrzyłam na nią wyczekująco.
-Chodzi o twojego brata.
Sukces! Zwycięstwo! Euforia! W końcu mi powiedziała!
-O mojego idealnego braciszka...? 
Zapytałam.
-Udam że nie słyszałam tego zachwytu w twoim głosie.
-Możesz sobie to darować. Wszyscy wiemy, że jesteś marną aktorką.
-Nie przeciągaj struny.
Zagroziła mi mama. W zasadzie nie chciałam jej odpuszczać, ale postanowiłam zrobić dziś dobry uczynek, a ja tak łatwo nie rezygnuję z moich postanowień.
-Dobra, dobra... To co zrobił Lestill?
-Uciekł z Shaeniire i nie wiemy gdzie.
Szczęka mi opadła. Lestill ten idealny syneczek mamusi?! Oj będę musiała się postarać żeby go przebić.Pociągnęłam rozmowę jeszcze chwilę i wróciłam do jaskini. Kiedy przekroczyłam jej próg, zawołałam do Storma.
-Słyszałeś nowiny!?
-Jakie nowiny.
Zapytał lekko zdziwiony.
-Mój kochany braciszek uciekł z twoją siostrzyczką.

<Sorry że tak długo nie pisałam ale teraz wróciłam z mnóstwem pomysłów>


Uwaga!

Z racji tego, że Nora jest mało aktywna i nie udziela się w watasze, zostaje usunięta ze stanowiska dowódcy zwiadowców. Dlatego teraz to stanowisko jest wolne.

Alfa

Powrót + Odejście

Kochani! Wróciłam! Teraz już będę wasza! Z powrotem możecie przysyłać do mnie opowiadania i formularze.
I dziś robię porządek w watasze. Postarzam wilki, itd...

P.S
A! I żegnamy Okamiego. Jego właścicielka tak zdecydowała. Może kiedyś do nas wróci...

Wasza alfa - Luna

czwartek, 22 sierpnia 2013

Blade do Angel

-Dobrze! Dobrze! Już schodzę!-Odparłem.
-Może byśmy się przeszli do Księżycowej Polany ?-zapytała.
-Chętnie!!!-krzyknąłem.
Gdy doszliśmy do Księżycowej Polany zapytałem się jej:
-Czy.......planujesz mieć jakieś szczeniaki?-zapytałem.
-Nie wiem muszę się zastanowić...-odpowiedziała zdziwiona.
 Liznąłem ją w pyszczek odprowadziłem ją do jaskini i i nocowałem u niej czekając na odpowiedź.


Angel?

środa, 21 sierpnia 2013

Alison do uratowanej wadery, Luny, Terry i Blaesa

Koralowe przejście pomiędzy pomieszczeniem ,,zbiorczym" w chatce Terry, zastukało delikatnie i wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę. Wadera, uratowana przeze mnie stała teraz przed nami. Rozejrzałam sie po zgromadzonych. Luna i Terra patrzyły na nią, jakby były w jakimś transie, a Blease... On wpatrywał się w nią, jak ciele w malowane wrota. Shayde natomiast, była cała czerwona i miała spuszczoną głowę.
- Cześć, jestem Alison... - uratowałam ją z niezręcznej sytuacji i uśmiechnęłam się do niej.
- A ja Shayde... - posłała mi dziękczynne spojrzenie i szeroki uśmiech.
- Luna... - odezwała się Alfa podchodząc do Shayde.
- Miło mi... - odpowedziała wadera.
- Ja jestem Terra, tutejsze zielarka... 
- To ty mnie opatrzyłaś? Dziękuję...
- Nie ma za co...
- Jestem Blaese! - uśmiechnął się do nowo poznanej koleżanki, ale tak jakoś... inaczej niż do przyjaciół... a nawet do mnie... tak... zalotnie?
- Jak się czujesz? - spytałam jej, gdy zdenerwowało mnie to, że wpatrywała się w mojego narzeczonego takim wzrokiem, jakby się w nim zakochała.
- Dobrze... - odparła, spuszczając spędzony wzrok, gdy przerywałam jej wpatrywanie się w Blaesa. - Dziękuję Alison...
- Za co? - spytałam.
- Za uratowanie mi życia... - odparła, podchodząc do mnie. - Gdybyś mi nie pomogła, na pewno bym nie żyła. - mówiąc to po jej policzku spłynęła łza. Przytuliłam ją mocno, a ona zaczęła szlochać w moich ramionach.
- Skąd jesteś? - pytanie padło z ust Luny.
- Praktycznie z nikąd... Wędrowałam po świecie. Jestem Strażniczką Nadzieji.
- A szukasz domu?
- Szczerze, to nigdy się nie przyzwyczajałam się do życia we watasze, ale bardzo bym chciała.... teraz już to wiem...
- To może chcesz dołączyć do naszej watahy? Luna jest Alfą, a ja Betą.
- Na prawdę? Och, dziekuje! Mam pytanie... Wiem, że Terra jest zielarką, ty jesteś Betą, a Luna Alfą... a kim jest Blaese?
- Jestem... - zaczął.
- Jest samcem Betą, moim narzeczonym... - przerywałam mu.
Shayde uśmiechnęła sie, ale szczerze, a spodziewałem się zazdrości, smutku, czy żalu, ale nic takiego nie nastąpiło.
- Czas się zbierać. Terra wszystko ci wytłumaczy. - powiedziałam i wyszłam z jaskini. Wolno skierowałam się do naszej jaskini. Blaese wkrótce mnie dogonił.
- Czego jeszcze tu szukasz? - warknęłam.
- Ej, spokojnie... - powiedział. - O co ci znowu chodzi?
- Znowu? Znowu?! - słysząc to słowo, a ż się zatrzymałam. - A kto sie na mnie wydziera, że uratowałam czyjeś życie, kiedy powinien mnie wspierać przy opatrywaniu urazów? A potem kto posyłał zalotnie spojrzenia i uśmiechy w kierunku Shayde??? No kto?!
Zaniemówił. Ruszyłem dalej nie oglądając się za siebie. Kiedy wreszcie wróciłam do domu... rozpłakałam się. Dlaczego on mi to robił?
Nagle usłyszałam kroki. Do jaskini wszedł Blaese.

Blaese?

Shayde - Jak dołączyłam do watahy....

Powoli otworzyłam oczy, by po chwili pozwolić im ponownie opaść. Czułam się okropnie. Wszystko mnie bolało, ale najintensywniejszy ból odczuwałam na karku.
,,Co mi się stało?" - pomyślałam. Po chwili większego skupienia całe wczorajsze zdarzenie stanęło mi przed oczami. Moja walka z tajemniczym napastnikiem, mój wybawiciel...
,,Swoją drogą, ciekawe kto nim był..." - moje rozmyślanie przerwał jęk bólu dochodzący zza koralowej zasłony.
- Przepraszam cię, ale to konieczne... - powiedział czyjś głos. ,,To jakaś wadera..." - mówiłam do siebie w myślach.
- Wiem, co nie zmienia faktu, że piecze i to potwornie. - odpowiedział jej drugi głos. ,,I kolejna...".
- Nie trzeba było się tam pchać... - burknął kolejny głos. ,,Teraz to basior... Ciekawe czy przystojny? NIE, STOP!"
- Przestań Blease! - podniósła głos druga wadera. - Nie pouczaj mnie co mam robić!
- A kto się pchał pod łapy jakiemuś typowi w środku nocy?! A jeśli by cię zabił?! Co by było? Nie przeżył bym tego! - głos basiora, Blaesa, jak go nazwała ranna wilczyca, niebezpiecznie podniósł swoją głośność.
- Ja też nie... - zawtórował mu kolejny głos, tym razem samicy. ,,Ilu ich tam, kurka jest?!"
- Ale nic mi nie zrobił... - powiedział cicho obiekt, do którego były kierowane zarzuty.
- Jeśli niczym nazywasz łapę rozciętą przez całą jej długość, głęboką, otwartą ranę na boku i rozszarpany kark, to na prawdę NIC ci nie zrobił... - odpowiedział ironicznie Blaese, za każdym razem, przesadnie akcentując słowo ,,nic".
Usłyszałam ciche łkanie, które po chwili stłumione było futrem innego wilka.
- Czy ona przeżyje? - spytał łkający głos. - Martwię się, że ten typ ja zabił... - dodał. ,,Czy to o mnie?"
- Tak... Rany nasmarowałam jej maścią z ziół księżycowych, a jak się obudzi to podam jej miksturę przyspieszającą ich gojenie...
Postanowiłam dużej nie ukrywać, że jestem nieprzytomna, kiedy tak na prawdę podsłuchiwałam od jakiś 15 minut. Wstałam powoli z posłania, na którym leżałam i cicho podeszłam do zasłonki. Wzięłam parę oddechów i wkroczyłam do pomieszczenia, w którym znajdowały się rozmawiające wilki. Automatycznie wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie.

Kto dokończy?

Anabella do Custera

-Ty to zrobiłeś!- zapytałam.
-Tak, trochę mi to zajęło.- powiedział.
Była to zwykła polana, ale za drzewami krył się piękny niebieski staw. Wyglądał niesamowicie i do tego tak magicznie. I pyszny zając.


http://get-2.wpapi.wp.pl/a,61764482,f,04249f39a56de1c9292158fea4dd3243.jpg
-Mamo mogę sobie pobiegać?- zapytał Derus.
-Oczywiście, tylko nie za daleko!-powiedziałam bardzo poważnie.
-Skydy, po co wpatrujesz się w niebo?- spytałam.
-Bo jest piękne! - powiedziała zachwycona.
-Patrz! Shady zasnęła.
-Niech sobie śpi, jeśli jest zmęczona.
-Tornes wygląda na przybitego.- szepnęłam do mojego ukochanego.
-Tornes choć tu do mnie!- zawołała Custer.
-Tak tato! Co chciałeś?- spytał Tornes.
-Co ci jest?-spytał się Custer.
-Bo chodzi o to, że Derus ma ładną przyjaciółkę, która mu się podoba, Skydy, biega za samolotami, a Shady ma wspaniałe kontakty z mamą. Ja nie wiem co robić, chciałbym mieć dziewczynę albo przyjaciela. Chciałbym przeżyć jakąś przygodę. - wytłumaczył Tornes.
-Ty wiesz!- powiedział Custer.
-Co ?- zapytał znużony Tornes.
 -Przeżyjemy przygodę tylko ty i ja!- powiedział.
-Fajnie!- powiedział wreszcie uradowany Tornes.
-Custer ja zostanę z trójką dzieci! -powiedziałam bardzo poważnie.
-Spokojnie, moja mama Ci pomoże albo moja siostra, dawno jej nie widziałem.- powiedział Custer.
-Bardzo chętnie poznam Charlottę!- powiedziałam.

Custer?

Angel do Blade'a

Stałam i nie wiedziałam co zrobić. W pewnym momencie popatrzyłam się na niego i pocałowałam go.
-Co...to było?!- zapytał.
- To była moja odpowiedź. Tak zostanę twoją waderą. - odpowiedziałam i wtuliłam się w jego futro. Siedzieliśmy przytuleni do siebie dłuższą chwilę, później basior odprowadził mnie pod moją jaskinie.
-Pa,miłej nocy - powiedział.
-Pa - odpowiedziałam i liznęłam go w pyszczek.
Następnego dnia wychodziłam z jaskini na polowanie .Nawet nie zauważyłam, że Blade wychodzi zza krzaków.
-A gdzie się miła pani wybiera?-zapytał i cmoknął mnie w nos.
-Idę na polowanie-odpowiedziałam.
-A ty po co tu przyszedłeś?-zapytałam.
-Jak to po co?Przyszedłem do ciebie-powiedział.
-Jeśli chcesz możesz pójść ze mną-rzuciłam.
-Pewnie,że pójdę-odparł.
Upolowaliśmy dwie piękne sarny i zjedliśmy je ze smakiem,później wybraliśmy się nad jezioro.Ja wzleciałam w powietrze,a Blade stał na brzegu jeziora.
-Nie złapiesz mnie!-krzyknęłam do niego.
-Uważaj,bo się zdziwisz!-odpowiedział basior.
Leciałam spokojnie i nagle coś oślepiło mnie zleciałam na ziemię i zobaczyłam wielką kulę światła.W pewnym momencie poczułam ciężar na grzbiecie i upadłam na ziemię.
-I co nie złapię cię!-powiedział Blade
Stał przednimi łapami na moim ciele,a ja nie mogłam wstać.
-Przyznaję się wygrałeś, a teraz zejdź ze mnie!-odpowiedziałam


Blade?



niedziela, 18 sierpnia 2013

Blade do Angel

-Tak naprawdę ja też się w tobie zakochałem.-Powiedziałem i liznąłem ją lekko w pyszczek.
-Za co to było ?-powiedziała.
-Za to że cię kocham.-odpowiedziałem nieco romantyczniej.
Spędziliśmy razem cudowny dzień więc żekłem do niej...
-Zostaniesz moją waderą?
Od tej chfili nic do mnie nie mówiła, może doczekam się na odpowiedź. 
 
Angel?



Nowi członkowie!

Witajcie!
Nasza wlicza rodzina cały czas się rozrasta!
Witamy w watasze Derlę, Sierrę i Haru!
Powitanie ich gorąco...

Wasza Beta,
Alison

Wyrzucone!

Witam was kochani,
Niestety z przykrością stwierdzam, iż pare wilków zostaje dziś wyrzuconych z watahy. Alissa, Mavies i Nika - miałyście mieć czas do 5.08 i go nie wykorzystałyście, a miałyście do 18.08....
Przykro mi, ale zostajecie wyrzucone z watahy....

Wasza Beta, 
Alison

Witam...

Witajcie wilczki!
Wróciłam już z wakacji! Nasza Alfa wyjeżdża w Poniedziałek, ale być może bedzie tutaj dzisiaj. Ja ponownie wyjeżdżam w ten piątek i wracam 30 sierpnia (tydzień później). A teraz do piątku jestem wasza...

Wasza Beta,
Alison

sobota, 17 sierpnia 2013

Shaeniire do Lestilla

- Ale ty się o mnie troszczysz... - uśmiechnęłam się
- Teraz będę miał więcej osób do... Troszczenia się. - powiedział i delikatnie mnie pocałował
- Mhm... - mruknęłam - A teraz chodźmy już spać? Jestem bardzo zmęczona. - powiedziałam i zrobiłam zbolałą minkę.
- Oj... No to chodź. - powiedział i wziął mnie na ręce, a następnie zaniósł do łóżka.

Lestill? <3

Angel do Blade'a

Siedziałam w jaskini i myślałam nad zaproszeniem Blade'a.Gdy miałam podjąć decyzje basior pojawił się przy wejściu do jaskini.
-Hej,co u ciebie?-rzucił nieśmiało. 
-U mnie nic.A jak u ciebie?-zapytałam. 
-Podobnie-odpowiedział. 
-Wejdź jeśli chcesz-zaprosiłam basiora do środka. 
-Bardzo chętnie-odparł już nieco pewniej. 
Kiedy usiedliśmy w jaskini w myślach podjęłam decyzje. 
-Blade pamiętasz twoje zaproszenie na spacer?-zaczęłam. 
-Tak-odpowiedział zdziwiony. 
-Bardzo chętnie z tobą pójdę-powiedziałam uśmiechnięta. 
-Więc ruszajmy-odpowiedział. 
Gdy zbliżaliśmy się do Mostów Wodnych Blade nagle stanął. Kiedy odwrócił się miał w pyszczku piękny biały kwiat.
-Proszę-powiedział i wpiął mi kwiat we włosy. 
-Dziękuję-powiedziałam i zarumieniłam się. 
Kiedy doszliśmy do Mostów Wodnych słońce zachodziło. Staliśmy bez słowa dłuższą chwilę.
-Jak tu romantycznie...-powiedziałam. 
-Tak...-odpowiedział Blade
Nagle poczułam coś w sercu. Jakby zaczęło bić mocniej. "Zakochałam się..."-pomyślałam. Nigdy nie myślałam o tym, że znajdę basiora, w którym się zakocham, a on stał właśnie koło mnie.
-Blade...-zaczęłam. 
-Co się stało Angel?-zapytał troskliwie. 
-Ja...ja zakochałam się w tobie. -powiedziałam i czekałam na reakcję osłupiałego basiora. 

Blade?

Lestill do Shaeniir'e

Shaeniir'e delikatnie mnie pocałowała. Ten pocałunek był jak muśnięcie skrzydełek motyla.
- Kocham cię... - szepnąłem prosto w te rozchylone boskie wargi.
- Ja ciebie też... - odparła cicho.
- No wiem... - odparłem niezbyt skromnie.
Moja dziewcz... narzeczona zaśmiała się.
- Chodźmy spać. Będziesz... - przerwałem. - Będziecie zmęczeni. - mówiąc to dotknąłem z czułością jej brzucha.

Shaeniir'e?

Blade do Angel

Pewnego dnia przechadzałem się koło Kryształowego Jeziora, spotkałem tam waderę która leżała na brzegu. Wadera zauważyła mnie i podeszła do mnie i się przedstawiła.
- Cześć, jestem Angel!-powiedziała z radością.
- Cześć, ja jestem Blade!-odpowiedziałem. - Może chcesz się przejść?-zapytałem.
- Z miłą chęcią!-powiedziała.
Gdy przechadzaliśmy się po lesie zapytałem .
- Czy chciałabyś to powtórzyć jutro?
Odprowadziłem ją do jaskini ale nie powiedziała ani słowa.

Angel?

Yuki do Rilla

Gdy liznęłam go w pyszczek poczułam się Tak...Tak...jakoś wyjątkowo.
-Al...al...ale za co to było.-Zapytał zdziwiony.
-Jesteś dla mnie bardzo miły.-Powiedziałam.
-Dziękuję...-Odpowiedział z wyraźnymi rumieńcami.
-Może pójdziemy jutro na polowanie?-Zapytałam.
-Bardzo chętnie!-Krzyknął.

Następnego dnia:

Rill przyszedł po mnie do jaskini żebyśmy wyruszyli na polowanie.
-Yuki...Yuki!-Krzyczał.
-Już idę!-Odpowiedziałam .
Gdy wyruszyliśmy na polowanie poszłam polować na niedźwiedzie.
Lecz wróciłam z zakrwawioną łapą.
-Co się stało?-Zapytał.
-AŁ..ugryzł mnie niedźwiedź.-Odpowiedziałam z bólem.
-Zaczekaj pójdę po Terre.-krzyknął.
Rill pobiegł do Terry i wrócili bardzo szybko.
-Terro dziękuję że ją uratowałaś.-rzekł z ulgą.
-Nie ma za co .-Odpowiedziała.
-Dziękuję Rill bardzo dziękuję.-Powiedziałam zauroczona.
-Nie ma sprawy.-Odpowiedział z uczuciem.
-A może chciał byś zamieszkać ze mną w jaskini?-Zapytałam.

Rill?

Od Angel do Yuki

-Na piknik...Chętnie!-odpowiedziałam.
Dzień później ,gdy przyszłam na umówione miejsce, Yuki już na mnie czekała.
-Cześć!-krzyknęła z dala.
-Hej-odpowiedziałam.
-Chodźmy już!Czekam na ciebie od rana-powiedziała.
Upolowałyśmy cztery wielkie zające.Później usiadłyśmy na polanie i wzięłyśmy się do jedzenia.Gdy odpoczywałam zauważyłam, że Yuki gdzieś zniknęła.
-"Gdzie ona się podziała"-pomyślałam i nagle usłyszałam jej głos.
-Hej,upolowałam jeszcze małą sarnę-powiedziała uśmiechnięta.
Obok polany było jezioro.Kiedy zjadłyśmy wszystko wadera podbiegła do brzegu i stanęła.Zakradłam się do niej i wepchnęłam ją do lodowatej wody.
-Ha, jak się czujesz co?-krzyknęłam, gdy wypłynęła na powierzchnie wody.
-Przekonasz się,gdy wskoczysz!-odrzekła i zanurkowała.
Bez namysłu wskoczyłam do wody.Pływałyśmy bardzo długo.
Po 2 godzinach pływania wyszłyśmy na brzeg.Wysuszyłyśmy się i usiadłyśmy na trawie.
-To był świetny dzień Angel-powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Tak, w życiu się tak nie ubawiłam-odpowiedziałam.
-Chciałabyś spotkać się tutaj jutro?-zapytałam.


Yuki?

Charlotte do Karu i Kiiyuko


-Pójdziemy do mojej mamy. Chciałabym towarzysza!- powiedziałam do mojego ukochanego.
-Dobrze co tylko ze chcesz!- powiedział.
-Tylko wiesz że moja mama nie wie że jesteśmy parą, może być trochę zła.- tłumaczyłam.
-Moi rodzice też nie wiedzą.
-Ooo! Już jesteśmy. - powiedziałam.
-Ładnie tu.
-Cześć mamo i tato !- przywitałam się z mamą i tatą.
-Hej! kochanie! Wreszcie nas odwiedziłaś!- marudził mój ojciec.
-Przepraszam jakoś tak nie miałam czasu. Co tam u Custera?- zapytałam.
-Dobrze, ma dziewczynę i czwórkę dzieci. -powiedziała ze spokojem.
-Że co ?!?!?!- krzyknęłam.
 -No wiem. Co tam u ciebie?- spytała się.
-Ja i Karu jesteśmy parą. - odpowiedziałam.
-Cieszę się!-powiedziała z dziwnym uśmieszkiem.
-Mamo, chciałabym towarzysza. - powiedziałam.
-Kochanie dobrze, ale ty sama musisz sobie go znaleźć. - uśmiechnęła sie.
- Dobrze! To pa. Ja i Custer idziemy odwiedzić mojego brata.
-Córeczko, ale go teraz nie ma, poszedł na spacer ze swoją dziewczyną. Pa!
 
Karu?



wtorek, 13 sierpnia 2013

Rill do Yuki

- Bardzo chętnie! - odpowiedziałem.
Bardzo fajna ta Yuki.
Następnego dnia poszedłem pod jaskinie wadery. 
- Yuki?! Jesteś tam?
- Już idę! - odkrzyknęła. - O, cześć... - widocznie zarumieniła się na mój widok.
- Hej, idziesz ze mną na polowanie???
- Jasne!
Ruszyliśmy. Całą drogę rozmawialiśmy, a ja bardzo się coeszyłem mogąc ją lepiej poznać. Upolowaliśmy dwie piękne sarny i zjedliśmy je ze smakiem. Odprowadziłem Yuki pod jej jaskinie.
- Dziękuje... - powiedziała Yuki.
- Za co? - spytałem zdziwiony.
- Za dzisiejszy dzień i w ogóle...
- Nie ma za co... - odparłem.
Yuki liznęła mnie w pyszczek, a ja promieniałem.

Yuki?

Custer do Anabelli

-Minęło już kilka dni od wizyty u Terry. Szczeniaki bardzo już wydoroślały, Może byśmy wzięli je na spacer?- powiedziałem do mojej ukochanej
-Dobrze! Dzieci idziemy na spacer!- krzyknęła.
-Wszyscy idą.- powiedziałem
-Wyszliśmy z jaskini i zaczeliśmy iść w stronę Gór Przerażenia (wiem niebezpieczne miejsce). Skyde usłyszała samolot i zaczęła biec zanim. Tornes biegał tam i z powrotem (jednym słowem robił orbitki).
Shady szła bardzo blisko Any. Derus skakał po krzaczkach. I tak doszliśmy do zakrętu. Potem szliśmy cały czas prosto aż doszliśmy do lasku. Wyglądał przepięknie. Nagle z krzewów wyskoczył Derus z jakąś waderką.
-Kto to?- spytałem.
-Moja przyjaciółka Jenny. Została wyrzucona ze swojej watahy i kręciła się tu już kilka dni. Chce dołączyć do jakiejś watahy.-tłumaczył.
-Dobrze Jenny, a może do Watahy Srebrnej Konstelacji.
-Tak, to będzie najlepsza wataha-powiedziała i zaczęła skakać po krzaczkach z Derusem. 
-Już nie daleko!- powiedziałem.
-Gdzie my dokładnie idziemy?-zapytała moja ukochana.
-O już jesteśmy!- powiedziałem.

Anabella?

Yuki do Rilla

Pewnego dnia przechadzałam się po lesie, by zapolować na pyszny obiadek, gdy dostrzegłam zwierzynę upolował ją jakiś basior.Już prawie umierałam z głodu.Lecz przyszedł basior który upolował zwierzynę którą dostrzegłam.
-Cześć jestem Rill! Przepraszam że zwinąłem ci obiad z przed nosa.-powiedział.
-Hej jestem Yuki i nic się nie stało.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Pomyślałem że może się z tobą podzielę oczywiście, jak chcesz ?-szepnął.
-Bardzo chętnie.- opowiedziałam.
-Może chciałabyś przejść ze mną do wodospadu?zapytał.
-Pewnie !!!-Krzyknęłam.
-Jak tu pięknie!-powiedziałam.
-Bardzo miły spacerek odprowadzę cię do jaskini.-powiedział.
-OKEY jesteś bardzo miły.-odpowiedziałam.
-Dziękuję... okey jesteśmy.-rzucił z grzeczności.
-Może powtórzymy to jutro?-zapytałam.

Rill?

Yuki do Angel

Po moim spacerze z Angel zrobiło mi się smutno, że znów jestem sama. Lecz miałam szczęście, że w odwiedzinach przyszła Angel.
-Cześć Yuki! - Powiedziała.
-Cześć ! - Krzyknełam z radością na widok Angel.
-Wiesz, przyszłam się zapytać, czy poszła byś ze mną jutro zapolować na zające ?-Zapytała. 
-No jasne!!!!-Odpowiedziałam. 
-A czy po polowaniu na zające chciałabyś pójść na piknik ?

Angel ?

niedziela, 11 sierpnia 2013

Angel do Yuki

Siedziałam przyczajona w krzakach.Miałam skoczyć na pięknego jelenia lecz jakaś biała wadera wyskoczyła zza drzew.Gdy mnie zobaczyła skuliła uszy.
-Właśnie spłoszyłaś mi obiad!-warknęłam
-Przepraszam.Nie zauważyłam...-odpowiedziała. 
Szybko się jednak uspokoiłam i powiedziałam spokojnie:
-Jestem Angel,a ty?
-Nazywam się Yuki-powiedział. 
Zwinnie wyskoczyłam z krzaków i przyjrzałam się jej.
-Chciałabyś się przejść?-zapytałam Yukę 
-Tak.
-Gdzie pójdziemy?-zapytała. 
-O to się nie martw.-rzuciłam i odeszłam w stronę Naturalnego Mostu. 
-Poczekaj!-zawołała wadera i podbiegła do mnie. 
Razem przeszłyśmy pod Naturalnym Mostem ,dalej przez Czarodziejską Polanę i koło Górskiego Jeziora.Gdy wróciłyśmy do lasu Yuki zapytała.
-Angel, czy chciałabyś zostać moją przyjaciółką?
-Pewnie!-odpowiedziałam 
-Chciałabyś jutro zapolować na zające?-zapytałam. 

Yuki?

piątek, 9 sierpnia 2013

Nowy członek + BARDZO WAŻNE!

O ho ho! Nasza wilcza rodzina się powiększa! Dziś dołączył do nas Blade!
Witamy go z otwartymi "łapami" :)

Wasza alfa - Luna

P.S!!!
Kochani! Jutro rano znów wyjeżdżam i najprawdopodobniej nie będę miała dostępu do internetu. Ale nasza kochana beta (mimo iż także jest na wczasach) będzie mogła jako tako zająć się watahą. Głównie będzie aktywna wieczorami, ale to właśnie do niej wysyłajcie  opowiadania i formularze, oraz wszystko co związane z watahą.
Przypominam jej nick na howrse - Nati 123.
A! I ta sytuacja utrzyma się aż do 17.08. W tedy wraca Alison. Ja niestety będę niedostępna do 25.08.
Może w międzyczasie będę przejawiała drobne aktywności... Nie wiem.
W każdym razie - wszystkim wilczkom życzę szczęśliwych i udanych wakacji!

Kochająca was wszystkich - Luna

Nala do Rilla


Przechadzałam się po watasze aby poznać inne wilki i tereny, aż nagle zauważyłam Rilla, od razu do niego podeszłam . Akurat opowiadał żart innym wilkom, spodobał mi się lecz nikt o tym nie wie... 
Kilka dni później zauważyłam go przy Wodospadzie Samotności, jak leżał i patrzył w niebo. Byłam ciekawa po co lecz nic nie mówiłam i odeszłam.
 
Rill?

piątek, 2 sierpnia 2013

Anabella do Custera i Terry

-Jest mi przykro. To wszystko moja wina. -płakałam. 
-Spokojnie nie obwiniaj siebie. Też jest mi przykro. -powiedział. 
-Wiem. Cieszę się że reszta żyje. - mówiłam ze łzami w oczach. 
-Musimy pomyśleć jak nazwiemy nasze pociechy.
-Nigdy nie zapomnę. Tej nocy. Możemy jeszcze... nie ... nie zrobię tego. -myślałam głośno   
-Maluchy jeszcze śpią. Spojrzałam na basiorka - on to Derus. Ten ma na imię Tornes. Waderka Skyde, a druga Shady. 
-Pieknie.- Powiedział
-Musimy zabrać szczeniaki i pójść do Terry. Nie musimy ich budzić. Same wstały. Są głodne. Muszę je nakarmić. I będziemy wychodzić. -powiedziałam do mojego ukochanego. 
-Chodź idziemy ja biorę Tornesa i Skyde. Ty Shady i Derusa. -zaproponował. 
-Dobrze to chodź idziemy. -powiedziałam i wyszłam. 
Dotarliśmy do Chatki Terry bez żadnych problemów.
-Dzień Dobry Terro ! - powiedziałam i weszłam z Custerem. 
-Jak się czujesz ? -spytała. 
-Dobrze.-odpowiedziałam. 
-Ty już urodziłaś!-krzyknęła. 
-Tak i jeden urodził się martwy. 

?

Wyjazd

Uwaga! Kochane wilczki! W przeciągu godziny wyjeżdżam i wrócę dopiero w poniedziałek. Na razie wysyłajcie opowiadania i formularze do bety Alison (na howrse - Nati 123). Ale ona też niebawem wyjeżdża, więc być może na dzień, dwa wataha będzie zawieszona. Chociaż może w tym czasie wróci Telara - nie wiem.

Alfa - Luna

Raven do Luny i Alison


-Moja droga Alison. Nigdy nie narzekałam na to, iż nikt mnie nie lubi. Jednak nawet największe wredoty są towarzyskie, przemieniałam się w Navarę tylko po to, aby nie zwariować przez samotność.-powiedziałam spokojnie.-A jeśli nie wierzysz w Senu, to mogę ci ukazać wspomnienia z mojego życia, ukazać to jak próbował mnie uśmiercić, jak próbował przeciągnąć mnie na swoja stronę. Gdybym się zgodziła, to może byłabym miła, ale wy już byście nie żyły...(westchnęłam) Pomożecie mi się nauczyć zaklęcia to zobaczycie wszystko...
-Ok wchodzę w to!-powiedziała Alison
-Tak tylko niech cię nie zniechęci mój charakter. Musimy poszukać zaklęć mówiących o pamięci i wspomnieniach. Nie wiem niestety, w jakiej księdze lub na jakiej skale są. Nie jestem u długo, a dobrze wiesz, że nikt nie pragnie rozmowy ze mną. Jeśli będziesz wiedziała gdzie je znaleźć to od razu wyruszamy.

Alison? A może Luna ma coś do powiedzenia?

czwartek, 1 sierpnia 2013

Shaeniire do Lestilla

- Lestill... Ja...Ja... - nie mogłam wykrztusić słowa. Normalnie mnie zatkało.
-Ja...Ja...Ja... - mówiłam w kółko, nie mogąc w to uwierzyć
- Shaeniire?
- TAK! - wykrzyknęłam w końcu i przytuliłam partnera... Nie, teraz już narzeczonego!

Lestill? Dziubek? Howrse....

Lestill do Shaeniir'e

- Niestety nigdy tego nie pojmę, ponieważ nigdy nie bede MATKĄ... - powiedziałem poważnie akcentując słowo MATKA.
Shaeniir'e głośno się roześmiała.
- Kocham twój śmiech... - szepnąłem jej do ucha.
- No wiesz, a ja myślałam, że kochasz mnie! - powiedziała oburzona.
- Ejj, to moja fucha! To ja się focham w tej rodzinie! 
Kolejny perlisty śmiech wydobył się z ust mojej dziewczyny.
Nagle coś sobie przypomniałem.
Uklęknąłem przed Shaeniir'e.
- Co ty robisz? - spytała.
Wyciagnąłem z kieszeni granatowe pudełeczko.
- Shaeniir'e, czy uczynienie mi ten zaszczyt i... Wyjdziesz za mnie?

Shaeniir'e?

Shaeniire do Lestila

- Jak mógłbym być na ciebie zły? Z powodu tego, że zostanę ojcem? Shaeniire... - powiedział i przytulił mnie
- Czy..Czyli... Cieszysz się? - zapytałam, cały czas łkając
- Oczywiście! Jak mógłbym się nie cieszyć faktem, że niedługo będę miał więcej osób do kochania... - powiedział i lekko musnął moje usta
- Hmh... Ale... Lestill... - zaczęłam, bo to nie był koniec wiadomości
- Tak? Coś się stało? - zapytał patrząc mi w oczy. Czułam się w tedy, jakby czytał we mnie jak w książce
- Z..z...znaczy.... Bo ja... Boję się - wydusiłam w końcu
- Ale czego?
- Bo... I ja i ty nie mamy jeszcze dwóch lat... Wilczych lat, a tu jesteśmy pełnoletni, ale nadal bardzo młodzi... - mówiłam z narastającym strachem - No i ... - powiedział Lestill, ale po jego minie wywnioskowałam, że domyśla się co chcę powiedzieć
- No i pamiętasz co jest z twoją siostrą? Ja...Ja się boję, że ze mną będzie tak samo... - powiedziałam i rozpłakałam się. Lestill objął mnie ramieniem i wtuleni w siebie usiedliśmy na kanapie.
- Nie musisz się bać. Będzie dobrze. Od teraz zawsze będę przy tobie, nie pozwolę, aby coś ci się stało. Będę cię pilnował dzień i noc.- szepnął mi do ucha
- Wiem, wiem że zawsze jesteś przy mnie. - odpowiedziałam  - Ale ja jestem w początkowej ciąży, na... na razie raczej nic mi nie będzie - głos nadal mi się trząsł
- Ostrożności jednak nigdy za wiele... A właściwie, to jak się zorientowałaś, że... No wiesz, jesteś w ciąży? - zapytał
- Ja... Eee... Nie wiem jak ci to wytłumaczyć... Matki wiedzą takie rzecze, to było tak... Instynktownie... Jakby...- powiedziałam i popatrzyłam na ukochanego, próbując wyczytać z wyrazu jego twarzy, czy zrozumiał o co mi chodzi...

Lestill? Zrozumiałeś?

Custer do Anabelli

Wstałem w nocy bo nie mogłem spać. Spojrzałem na Anabellę trzęsła się. Obudziłem ją i spytałem czy wszystko dobrze.Było ciemno.
-Wszystko dobrze? -zapytałem budząc Anę. 
Wstała i upadła, odpowiedziała że NIE.
-Co się dzieję?-zapytałem z troską. 
-Ała!!! SKURCZ-krzyczała. 
-Spokojnie.-próbowałem się uspokoić.
-Ja rodzę.-powiedziała bardzo zmęczona. 
-Cii! Próbuj się uspokoić. Wdech, Wydech.-powiedziałem już spokojnie. 
-Custer! Ja się boję-płakała. 
-Wszystko będzie dobrze.
-Wdech, Wydech.-mówiłem cały czas. Po 30 minutach na świat wyszedł basiorek. Był zdrowy.
-Mogę go zobaczyć? -spytała Anabella 
-Patrz mały to twoja mamusia.-powiedziałem do basiorka
Anabella poczuła skurcz
-Wdech , Wydech!
Po godzinie od narodzin pierwszego, urodził się basiorek, kolejny.
-Teraz poszło szybko. Tym razem waderka, a po chwili kolejna. Były bardzo podobne do siebie.
-To już koniec!-powiedziała stanowczo i zaczęła rodzić. 
- Basiorek - powiedziałem , ale niestety martwy.

Anabella?

Anabella do Custera i Terry

-Dobrze, oczywiście.-zapewniałam Terrę. 
-Mam nadzieję.-powiedziała. 
-Ja już będę wychodzić.To do zobaczenia jutro. -pożegnałam się. 
-To do zobaczenia.
-Chodź, już idziemy. -powiedziałam do mojego ukochanego. 
-Wszystko jest dobrze?-zapytał. 
-Chyba tak. -odpowiedziałam. 
-Chce już wrócić do domu się położyć i przytulić Ciebie.-powiedział tak pięknie. 
-Ja też !-powiedziałam radośnie. 
Właśnie dotarliśmy do jaskini. Położyłam się na moim posłaniu, a on przytulił się do mnie i dał mi buziaka. Dobranoc... -powiedziałam i zasnęłam. 
-Dobranoc.-Też już zasnął. 

Custer?

Shayde - Jak dołączyłam do watahy...

Będąc w swej długiej podróży, dawałam nadzieje wszystkim zwierzętom spotykanym na mej drodze. Wszędzie gdzie pomagałam, zawsze pozostawałam w pamięci najstarszych, jak i najmłodszych. Pewnej wiosennej nocy znalazłam strumień, zielony strumień. Napoiłam się, gasząc swe wielogodzinne pragnienie, a także zmyłam z siebie trudy drogi. Ułożyłam się wygodnie na brzegu i odpoczywałam. Plusk wody wydawany przez żyjące w niej stworzenia skutecznie zagłuszał kroki... no właśnie... ale czyje kroki... Podniosłam łeb i rozejrzałam się czujnym wzrokiem dookoła, lecz nic nie zauważyłam. Szelest. Podniosłam swoje ociężałe i zmęczone dość długą wedrówką cielsko. Odgłos towarzyszący łamaniu gałęzi. Obróciłam się i zdążyłam zobaczyć zarys postaci wilka w ciemności. Rzucił się na mnie, a ja zwinnie odparowałam cios. Później wszystko działo się w zatrważającym tempie. Ostatecznie mój przeciwnik wbił swe kły w mój kark. Próbowałam wydostać się spod nacisku jego ciała, lecz on tylko coraz mocniej zatapiał kły w ranę. Nagle znikąd wyskoczył wilk odciągając napastnika ode mnie. Byłam cała pokiereszowana i nie miałam siły, by wykonać jakikolwiek ruch którąkolwiek częścią ciała. Mój obrońca został odrzucony na bok. W blasku księżyca zabłyszczały dwa czerwone ślepią i mój stary przeciwnik rzucił czymś we mnie. Celem była moja głowa. Po uderzeniu poczułam silny ból. Mój mózg zarejestrował tylko zarys dwóch walczących wilków, a pózniej była pustka. Wielka ciemność i nicość. Dogłębna cisza odbijała się echem w mojej głowie, a ja nie czułam już nic...

Ciąg dalszy nastąpi...

Alison do Raven

Zaskoczyło mnie to. Nie wiedziałam, że Raven i Navara to jedno... Raven naprawdę czuje się osamotniona, a Luna ją odgoniła, bo omawiałyśmy pewne tajne sprawy watahy. A poza tym to zdążyłam już zauważyć relacje Raven z innymi wilkami. Pajała do nich niechęcią, a jednak ich polubiła. 
- Raven? - uśmiechnęłam się.
- Czego? - spytała oschle.
- Teraz już wiesz, dlaczego wilki cię odrzucają? - spytałam z miną już mniej przyjazną. Teraz bardziej przypomniałam matkę, która szykuje sie, żeby zganić nieposłuszne dziecko. - Właśnie dlatego! A potem przychodzisz i mówisz, że nikt ciebie nie lubi, a ty sama do tego doprowadzasz! A to, że niezbyt cię traktowano jako Navare, to tylko dla tego, iż byłaś ,,nowa" i nikt  ciebie nie znał. Myślisz, że gdy dochodzą nowe wilki, to od razu są rozchwytywane? Myślisz, że wszysy od razu je lubią? Otóż odpowiedź brzmi NIE. Nie wiem, czy to prawda o tym całym Senu... Nie wiem, czy jeśli tak, to czy on zrobił z ciebie taką wredotę... Nie wiem... I jest mi przykro kiedy widzę, jak sie z innymi kłócisz... Nie chce niezgody w watasze....

Raven?

Raven do Alison i Luny

Kolejny dzień i kolejna próba moich umiejętności. Rano zjadłam jakiegoś zająca, a potem wybrałam się do reszty watahy. Mimo, iż jako Raven nie szukałam przyjaciół to czułam się trochę osamotniona, bo wiedziałam, że tak naprawdę nikt nigdy mnie nie zrozumie, ale teraz jako Navara czułam się akceptowana, a może nawet trochę..lubiana i nie przychodziło mi do głowy użalać się nad sobą. Po kilku chwilach wypatrzyłam Lunę i Alison, siedziały na brzegu jakiegoś jeziorka i rozmawiały.
-Cześć! Mogę się do was przyłączyć?-zapytałam
-No...chyba tak-powiedziała Luna i widać było, że moje towarzystwo jej troszeczkę przeszkadzało..
-Jeżeli nie chcesz to wystarczy powiedzieć..słyszę, że zapraszasz mnie niechętnie..-powiedziałam smutno, po czym dodałam.-Czuję, że nieważne jak się zmienię. Wilki i tak nie będą chciały mojego towarzystwa...
Odeszłam kawałek i położyłam się w trawie, pod drzewem. ~Luna i Alison nie chcą ze mną rozmawiać, inne wilki też...może powinnam odejść? Tak, ale kto przyjmie Raven do watahy...tak szczerze to polubiłam ich i trudno będzie mi się z nimi rozstać ale jeśli mam się czuć jak kula u nogi...~myślałam. Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się do jaskini, po drodze znowu spotkałam Lune i Alison.
-Czemu idziesz do jaskini Raven?-zapytały obie jednocześnie.
-Idę do domu..-powiedziałam odmieniając się.-Pamiętasz, kiedyś mówiłaś, abym się zmieniła, żebym była miła ale jak widzisz to nie działa..Wilki dalej mnie unikają..

Alison? Luna?

Lestill do Shaeniir'e

- Chciałam z tobą pogadać... no wiesz... o... - Shaeniir'e jąkała się.
- O czym kochanie? - spytałem.
- Ale tak.... hipotetycznie... - powiedziała.
- A na jaki temat?
- No.... Chciałabym ci się spytać, czy.... Jesteś ze mną szczęśliwy? - spytała drżącym głosem.
- Oczywicśie, że tak! - zdziwiło mnie ogromnie jej pytanie. - Jak śmiesz myśleć inaczej?! 
- Nie wiem... A chciałbyś mieć ze mną rodzinę?
- Tak... Nie wiem, dlaczego zadajesz takie pytania, na ktore odpowiedzi nie potrzebujesz, bo ją znasz...?
Shaeniir'e popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. 
- Pzepraszam kochanie... - powiedziałem.
- Jjjaa... Jaa... 
- Dlaczego mi nie wybaczysz? - w moich oczach pojawiły się łzy.
- Nie płacz... Ja... Jestem w ciąży... - powiedziała moja dziewczyna, patrząc na mnie jakbym myślała, że na nią nakrzyczę. Nie odzywałem się. 
- Jeesstteś złłyy? - spytała łkając.
Bez słowa wstałem z kanapy. Shaeniir'e stanęła przede mną. Spojrzałem w jej oczy i...

Shaeniir'e?

Terra do Anabelli i Custera

- Hmmm... No dobrze... Zrobiłam odpowiednią miksture, która pomoże... A przynajmniej taką mam nadzieje... - ostatnie zdanie powiedziałam praktycznie do siebie.
- Słucham? - spytała Anabella.
- Co? Nic, nic... - odpowiedziałam szybko. - Custer, obawiam się, że musisz wyjść...
- Dobrze... - odparł i wyszedł.
- Anabello, muszę cię najpierw zbadać.
Po badaniu pisałam jej miksture, a po wypicia obwieściłam:
- Trzymaj się tej samej diety, którą ci wcześniej zalecilam, chodź na spacery, ale tez codziennie do mnie przychodź, jasne?

Anabella?

Anabella do Custera i Terry

Ja i Custer staliśmy u progu chatki Terry, a ona od razu zapytała:
-Jak się czujesz? 
-Lepiej, ale jeszcze nie dobrze.-odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie. 
-To dobrze, szczerze mówiąc myślałam że będzie gorzej. Jeszcze jedno. Czy byłaś na spacerze? Czy jesz tylko to co masz ? -zapytała. 
-Tak, robię wszystko tak jak mówiłaś.
-Cieszę się. Czy wszyscy już wiedzą?
-No, nie wiem. 

Terra?

Custer do Anabelli

-Wróciłem z polowań, Ana jeszcze sobie smacznie chrapała. Pomyślałem, że ją obudzę, przecież nie może przespać całego dnia:
-Wstawaj jest już późno.-zawołałem. 
-Nie śpię już od jakiś 2-uch godzin. Tylko sobie leżałam. Muszę iść do Terry!-powiedziała. 
-Najpierw coś zjedz.-powiedziałem i dałem jej rybę. 
-Dziękuję! Jest wysmienita!-krzyknęła wreszcie radosna. 
-To chodź do Terry sprawdzić jak tam.
-Już idę, powoli, ale idę.

Anabella ?

Charlotte do Karu

-Może pójdziemy zjeść do mnie. Nikogo tam nie ma Co ty na to ?-zaproponowałam. 
-Niech Ci będzie. U mnie nie wiem kto jest. -powiedział. 
-Po posiłku pójdziemy odwiedzić mojego braciszka. Dawno go nie widziałam, ale słyszałam że ma dziewczynę. 
-Mi tam pasuję.-odpowiedział. 
-Kocham Cię!-powiedziałam z zajacem w pysku więc zapewne dziwnie to brzmiało. 
-To tu?-zapytał. 
-Tak! Jestem taka głodna że zjadlabym konia z kopytami!-powiedziałam i zaczełam jeść. 
-Dobre ?-zapytał.  
-Pyszne, Pyszniutkie. O boże zapomniałam. Jednak musimy zmienić plany. Idziemy na Tulipanową polanę -powiedziałam. 

Karu ?

Nowy członek!

Kochani!
Do naszej watahy dołącza Shayde!
Powitajcie ją ciepło!

Wasza Beta,
Alison

Ostrzeżenie!

Alissa, Mavies, Nika - piszcie opowiadania! Daję wam czas do 05.08!
Właścicieli Ameji, Mariki, Sumera i Anastazji proszę o przysłanie do mnie lub Alison formularzy dla dorosłych wilków.
I dziś wilki zostały postarzone!

Luna

Shaeniire do Lestilla

Kiedy wróciłam do naszej sypialni, Lestill leżał i czytał książkę (bodajże ''Wolvers Town - przewodnik po mieście'')
- Hej... - szepnęłam i położyłam się obok partnera. On przerwał czytanie i przytulił mnie mocno.
- I jak tam samopoczucie? - zapytał (po raz setny dzisiaj)
- Dobrze. Już wszystko jest OK. - mruknęłam wtulając się w ukochanego.
- Wiesz, że się o ciebie martwię? Nie chcę, aby cokolwiek złego ci się stało... - szepnął mi do ucha
- Wiem. Lestill?
- Tak?
- A czy... Em... No...
- No? Shaeniire, najdroższa, mnie możesz powiedzieć wszystko - powiedział i pocałował mnie namiętnie. Pocałunek trwał kilka minut, a gdy już się od siebie ''oderwaliśmy'', powiedziałam:
- Eh, przez ciebie zapomniałam, co chciała, ci powiedzieć - rzekłam z udawanym wyrzutem
- Oj tam, oj tam... Powiesz mi kiedy indziej. A może ci się przypomni? - odpowiedział
- Hmmm... Może ''coś'' mogłoby mi to przypomnieć - uśmiechnęłam się kokieteryjnie
- A co? - zapytał zdziwiony, chodź po jego minie mogłam przypuszczać, że domyśla się o co mi chodzi.
- To - odpowiedziałam i tym razem to ja go  pocałowałam, lecz dłużej niż on mnie.
- Mmm... Chyba częściej powinnaś mieć kłopoty z pamięcią - mruknął - Wiedziałbym, jak ci to przpomnieć. 
- Ale niestety mam dobrą pamięć. Choć wydaje mi się, że ty nie potrzebujesz powodu, aby w TEN sposób przypominać mi rózne rzeczy. Robisz to na okrągło. - uśmiechnęłam się
- I co, przeszkadza ci to? - zapytał i udał, że się obraża.
- Ej, no weź! Lestill... Wiesz doskonale, że uwielbiam jak to robisz - powiedziałam i przytuliłam go - Nie obrażaj się, proooooszę! Lestill...Hej, ja na prawdę kocham  gdy to robisz... Na serio, mógłbyś robić to cały czas! - mówiłam
- Tak? - upewnił się
- Tak, mówię prawdę! - powiedziałam i popatrzyłam na Lestilla, a on szybko odwrócił się do mnie i zaczął całować. Kocham, gdy tak robi!
- Oki, już ci wierzę - odpowiedział
- Osz ty! - zaśmiałam się , a on objął mnie ramieniem. W jego objęciach czułam się tak dobrze, wiedziałam, że choćby nie wiem co, on ZAWSZE będzie przy mnie, ochroni mnie, otoczy opieką... Eh, mogłabym tak siedzieć, obejmowana przez niego, osobę, którą kocham nad życie, całe wieki. Nagle Lestill odezwał się:
- A teraz tak na serio, o co chciałaś mnie w tedy zapytać? - szepnął mi do ucha

Lestill? O co chciałam cię zapytać? No...

Karu do Charlotte <3

- Ależ oczywiście! - krzyknąłem - Przecież kocham cię nad życie!
- Ja ciebie też.. - powiedziała i zarumieniła się
- Hej, wiesz co? Jest już południe, może  pójdziemy na szybkie polowanie? Ale tak na spokojnie, nie chcę, żeby znów ci się coś stało...
- Oj, wiem, ale już jesr dobrze. Na prawdę! - powiedziała
- Wierzę, ale... tak na wszelki wypadek - mrugnąłem do niej. Ona się zaśmiała, a potem pobiegliśmy do zagajnika. Upatrzyłem dość dużego lisa. Przyczaiłem się w krzakach, czekając na odpowiedni moment. Gdy on nastał skoczyłem i po paru sekundach trzymałem go w pysku. Nadbiegła Charlotte, niosąc zająca.
- No, to będziemy mieli niezła ucztę - rzekłem na jej widok
- Raczej... - uśmiechnęła się. Rany, jaka ona była piękna, gdy się uśmiechała!

Charlotte? <3

Anabella do Custera

-Zostaliśmy sami!  -powiedziałam 
-Tylko ty i ja.
-Jak nazwiemy swoje dzieci ?-zapytałam. 
-Jak chłopiec to... hmm.... Derus. -zaproponował. 
-Dziewczynka to Sheyde .-pomyślałam
-Pięknie. Idź już spać.
-powiedział z troską. 
-Dobrze-zasnęłam. 
-Ja i tak nie będę spał. Jutro jak wstaniesz to dostaniesz pyszną  rybę. Dobranoc...

Kiiyuko do Asemili, Kastera, Anabelli, Custera, Marenu

-Postaramy się!-powiedziałam. 
-Ja i twój tata Anko też, wiesz że twój ojciec będzie zły-powiedziała Asemila. 
-Wiem, ale co na to poradzić.-powiedziała z pokorą. 
-Miło mi Cię poznać!-powiedziałam witając się z Asemilą. 
-Mi też !-odpowiedział mój partner. 
-Dziękuje i wzajemnie. Musimy się kiedyś umówić na zająca. Bardzo chętnie zapraszamy. Do mojej i mojego męża watahy. Bardzo chętnie was pozna. -powiedziała Asemila. 
-Mamo, chodźmy już nudzi mi się!-marudził Marenu.
-Dobrze, już idziemy tylko pożegnaj się z siostrą, bo nie prędko się z nią zobaczysz.-powiedziała do swojego synka. 
-Dlaczego? 
-Ponieważ jest chora i ma słabą odporność!
-Pa!Pa córeczko! Przyjdę jutro z tatą
 -pożegnała się. 
-My też już pójdziemy. -powiedziałam 
-To pa mamo i tato. -powiedział Custer. 

Anabella ? Custer?

środa, 31 lipca 2013

Raven do Shadow'a i Angel

-Coś ty zrobiła?!-powiedziałam wściekła. -Jestem przez ciebie cała mokra!
-Mówiłem, że nie znasz się na żartach!-zaśmiał się Shadow. 
-Widzę wyglądasz na mądrego i poważnego, ale z pewnością taki nie jesteś, zresztą ona też. Wy moje drogie maluszki bawcie się dalej, a ja idę poszukać odpowiedniejszego towarzystwa!
-Jakie maluszki? Jesteśmy dorośli!-krzyknęła Angel. 
-Naprawdę? Nie podejrzewałam tego po twoim zachowaniu...Gdybyś była dorosła, wiedziałabyś, że ze mną się nie zadziera.
-Bo co?!-krzyknęli oboje na raz. 
-Nie mam zamiaru marnować moich mocy i czasu na was, poza tym gdybyście zobaczyli taki koszmar, to nie spalibyście po nocach.
-Tak z pewnością.-powiedział Shadow. Moja reakcja była wiadoma, przemieniłam się w koszmar i nastraszyłam ich porządnie, po czym wróciłam do mojej zwykłej postaci. Naturalnie Shadow i Angel próbowali pokazać, że się niczego nie przestraszyli ale ich miny mówiły co innego.

Angel? Shadow?

Anabella do Custera, Kiiyuko, Kastera, Marenu i Asemili

Dotarliśmy do jaskini bardzo powolnym tempem, żebym  się nie zmeczyła. Wszyscy zaczęli się już schodzić.  Moja mama i rodzice Custera. 
-Czy coś się stało ?-pytali się. 
-O co chodzi ? 
-Jestem ... w ...ciąży ...-jakalam się. 
-Że co?! -krzyknęła moja mama. 
-To co słyszałaś...
-Czy ty wiesz co Ci grozi i maluchom?! -zapytała zła.
-Wiem i się boję ale jestem silna!-tłymaczyłam 
-Mówiłam żebyście uważali!-powiedziała Kii. 
-Wiem.-powiedziałam z pokorą. 
-Ja nie wiem co powiedzieć?-powiedział Kaster. 
-Pomożecie nam? -spytałam nieśmiało. 

?