piątek, 17 maja 2013

Telara do Kiiyuko i Alison

-Pewnie!
 Powiedziałam. To była świetna okazja żeby Rayl'a poznała kilka nowych wilków i nauczyła się zawierać znajomosci. Spojrzałam na Ali.
-No czemu nie?
Zgodziła się.
-Tylko może nie dzisiaj.Ja i Rathil chcemy sobie zrobić romatyczną kolację przy Szczęśliwej Fontannie.A szczeniaki zostawimy u Niki.Oczywiście jeśli nie miałaby nic przeciwko.
Wtedy zobaczyłam zmierzajacego ku nam mojego partnera.
-Jutro?
Zapytałam.
-Jutro.
Odpowiedziały wadery zgodnie.

Kiiyuko do Alison,Telary

-Hejka - rzekłam
-Hejka-odparła Ali
-Cześć Tel nie wiedziałam że cię tu spotkam-powiedziałam
-Szczerze mówiąc ja też-powiedziała
-Mam pytanie do was. Chciałybyście wybrać się na Jesienne Wodspady z swoimi rodzinami i oczywiście z nami-spytałam

<To jak?>

Kaster do Kiiyuko, Charlotty i Custera


-Udało mi się przekonać Custera-powiedziałem
-Cieszę się! To co wyruszamy-spytała
-Tak, tak-wykrzyknęła Charlotte
-No dobrze-odparł Custer
-Przystaniemy jeszcze przed jaskinią Ali może pójdzie z nami na spacer-odparła Kiiyuko
-Oczywiście kochanie-powiedziałem z ogromnym spokojem
Doszliśmy do jaskini Ali,Custer i Charlotte byli chyba zadowoleni
 
<Kiiyuko?>

Kiiyuko do Kastera,Custera i Charlotte

 -Dzieci idziemy na spacer-rzekłam
 -A gdzie -spytała Charlotta
 -Dowiesz się, gdy dojdziemy-odpowiedziałam
 -No, ale mamo...-narzekał jak zwykle Custer
 -Słucham
-Ja nie chc-odparł Custer
-Dlaczeg?-zapytałam
 -Bo się boje-odpowiedział
 -Kaster porozmawiaj z Custerem, ponieważ boi się iść
 -Dobrze kochanie-odparł
 -My z Charlotte będziemy czekać na dworze-powiedziałam
 -Ja i Custer też zaraz wyjdziemy-mruknął pod nosem - Mam nadzieję...

<Kaster?>

Telara do Ali

-Pogadać.
Nie wytrzymałam i znowu zaczęłam się śmiać.
-No dobra jestem spokojna.Jestem spokona.Jestem spokojna...
Zaczęłam sobie powtarzać jak mantrę.Działało,jednak słabo.Po kilku minutach,byłam w stanie prowadzić w miarę normalną rozmowę.
-Wpuścisz mnie do środka?
Zapytałam.Stanie w progu zdążyło mi w międzyczasie obrzydnąć.
-Pewnie wchodź.
Powiedziała Ali.
-Nie przedstawicie mi się?
Spojrzałam na szczeniaki..Maluchy troszkę chyba się mnie bały.Nic dziwnego po moim wrzasku.Chociaż byłam w stanie robić i mówić rzeczy o wiele bardziej szalone. (Przypominam historię z ostrygami). 
-Cóż widzę,że nie.
W zasadzie to spodziewałam się takie reakcji.
-Wiesz martwi mnie jedna rzecz.
Zwóricłam się do przyjaciółki.
-Jaka?
-Rayl'a.Wiesz ona jest taka... no .... nie umie dogadywać się z innymi.

<Ali,potrzebuję rady>

Alison do Telary

Usłyszałam krzyk Telary.
- Co się stało? Pali się? Coś z dziećmi? Rathil? Ty? - nie zdążyłam zasypywać ją pytaniami, zagląda mi buzię łapą. Po chwili zaczęła się śmiać. Teraz to ja ją uciszyłam tym samym gestem, ale było za późno. Usłyszałam głośny płacz.
- Widzisz coś narobiła??? - zganiłam ją. Po chwili z jaskini wybiegli trzy płaczące wilczki, lecz gdy zobaczyły Telarę, od razu się za mną schowały i ucichły...
Telara się uśmiechnęła do nich, ale one się jeszcze bardziej spłoszyły.

Co tam chciałaś Tel? Dzieci się ciebie boją! ;* 
P. S.  Nie zabijaj! Choć i tak nie dasz rady ;) ;*

Telara do Alison

Szczeniaki pozostawiłam pod czujna opieką Niki.Na dzisiaj miałam nieco inne plany,niż latanie za nimi po całej jaskini.Owszem ostatnio nudziło mi się strasznie.Jednak nie chciałam robić czegoś, niebezpiecznego (w każdym razie w odczuciu moich przyjaciółek).Wyruszyłam odwiedzić naszą ukochaną betę Alison.Czułam,że trochę zaniedbywałam ją i Lunę.Skupiłam się na mojej rodzinie.A im nie poświęcałam nawet chwili.Doszłam do celu.Stałam przed jaskinią.Nie chciałam być niegrzeczna i wchodzić tam bez pukania.Z drugiej jednak strony.Jak niby miałam do zrobić?.Była to w końcu jaskinia,a nie jakaś ludzka chatka z ... jak się to nazywało? Drzwi bodajże.Wydarłam się więc najgłośniej jak umiałam (a miałam bardzo mocny głos),wiem że nie było takiej potrzeby,ale... w sumie to nie wiem czemu to zrobiłam.
-ALI!JESTEŚ W DOMU!?
Beta wyleciała z jaskini jak strzała.Chyba przestraszyłył ją troszkę mój krzyk.

<Ali?Słyszysz jeszcze?>

czwartek, 16 maja 2013

Uwaga

Hej.Wróciłam.Można już do mnie wysyłać i adresować opowiadania.Wszystko po staremu.
                                                                                                                   
                                                                                                                                         Telara

środa, 15 maja 2013

Kaster do Kiiyuko

-Kochanie!-zawołałem
-Tak.-powiedziała
-Może wzielibysmy Charlotte i Custera na spacer?-zapytałem
-Wsumie to byśmy mogli, ale gdzie?-spytała
-Nad Jesienne Wodospady-zaproponowałem
-Dobrze-rzekła

Kiiyuko?

wtorek, 14 maja 2013

Blaese do Alison

Ali poszła, a ja postanowiłem się przespać. Ale niestety, nie dane mi było odpocząć... Kiedy tylko zamknąłem oczy usłyszałem cichy pisk. Najpierw jeden, potem drugi, a zaraz wszystkie trzy maluchy kwiczały.
- Już... Cichutko... Śpijcie maleństwa... - próbowałem je uspokajać
- Łaaa! - płakały.
- Ciii... Już, tatuś tu jest, nie płaczcie... - mówiłem. W końcu położyłem maluchy obok siebie, i zacząłem i opowiadać różne rzeczy. Na początku cały czas płakały, ale potem zaczęły słuchać. Po około godzinie, wszystkie już spały. Ja też. Nie wiem co sobie pomyślała Ali kiedy nas zobaczyła... Eee tam! Mi to wszystko jedno, jestem zmęczony! Dobranoc!

Alison? Co się działo kiedy spałem?

Alison do Blease'a

- Wiesz... - zaczęłam.
- Słucham kochanie? - odpowiedział Blease.
- Już nic... Cieszę się, że jesteśmy razem... - szepnęłam i liznełam mojego partnera w pyszczek.
- Ja też.
- Coś czuję, że Karu będzie baaardzoo porywczy. - powiedziałam. - Widziałeś jak się wiercił przed pójściem spać???
Blease odpowiedział śmiechem.
- Ciii! Obudzisz ich! - i teraz to ja zachichotałam. - Idę poczytać z gwiazd... Zostaniesz z nimi?
- Dobrze, idź!

Blease, słonko?

Solitario do Luny

Bardzo się cieszyłem, że mamy szczeniaki... Ale także czułem w sercu dziwny ból, gdy myślałem o tym który nie przeżył... Były to dla nas dni wielkiej żałoby, ale i szczęścia...
- No cóż... Nic nie zrobimy... Los tak chciał... Ale my nie możemy go zmienić... - mówili inni, ale ja w głębi serca czułem małą iskierkę nadzieji, że jednak da się coś zrobić... Tylko nie wiedziałem jak... Ale wkrótce miałem się dowiedzieć...

C. D. N.

Soryyy.... 0,000000000000000000000000000000000000000000000000000000001 weny ;)

Blaese do Alison

Byłem taki szczęśliwy! Zostałem ojcem! Alison świetnie sobie poradziła przy porodzie. Teraz odpoczywała w jaskini Kiiyuko i Kastera, a ja zajmowałem się dziećmi. Kiiyuko mi pomagała, chodź po jakimś czasie załapałem co i jak. Gdy Ali odzyskała siły, zabrałem ich wszystkich do domu. Tam uszykowaliśmy posłania dla szczeniaków. Alison nakarmiła je, a potem położyła spać. Usiadła obok mnie, przytuliła się, i powiedziała:

Ali? Tak, cieszę się z maluchów ;)

poniedziałek, 13 maja 2013

Gratulacje!

Serdeczne podziękowania i gratulacje dla Niki, która zgłosiła chęć przygarnięcia Mavies... Mam nadzieję, że się dogadacie ;)


Wasza Beta,
Alison

Uwaga!

Kochane wilki! Ponieważ w watasze "namnożyło" się szczeniaków, a na razie nie mamy nikogo na stanowisku opiekunki, na jakiś czas Terra będzie się (wedle potrzeb) opiekowała szczeniętami.

Z poważaniem
Alfa - Luna

Kiiyuko do Charlotte i Custera


- Dzieci idźcie spać - powiedziałam
- Dobrze mamusiu - odpowiedziała Charlotte
- Ale mamo...- zaczął narzekać Custer
- Custer idź spać, bo inaczej będziesz w tarapatach!-powiedziałam bardzo srogim głosem
- Mamo, ale ja nie chce - rzekł Custer
-  Custer idziesz spać, jeśli nie to pójdziesz spać, wtedy co tata, a twój ojciec chodzi bardzo późno...
- Dobrze, ale nie obiecuję, że będę spał - oznajmił Custer
- Świetnie kochanie idź już spać...
- Dobranoc mamo...

Nora do Maxa i Rathila

Byliśmy gotowi na trudną wyprawę po ciało mojego ojca więc wyruszyliśmy z samego rana na zachód. Gdy byliśmy w połowie drogi Max zapytał:
-Ej a właściwie to dokąd my idziemy? - powiedział pod nosem żeby mnie nie rozzłościć. Lecz ja to usłyszałam i powiedziałam mu:
- Idę za zapachem. - odpowiedziałam
A ty nie? - zapytałam go mając dziwny wyraz na twarzy
- Tak idę po zapachu tylko chciałem zagłuszyć niezręczną ciszę.
- Chyba widzę!-Krzyknęłam uradowana.
Jednak to tylko Rathil.
-Cześć  Rathil - Powidziałam smutnym głosem.
-Cześć Nora! Dlaczego jesteś smutna?-zapytał  Rathil.
-Straciłam ojca.
-Biedactwo ty moje. Ale możesz go ożywić swoją mocą!-Wykrzykną
-Nie nie mogę bo muszę mieć przed sobą jego ciało. Właśnie go szukamy chcesz nam pomóc?
-Oczywiście że tak. Nie chcę żeby ominęła mnie tak przygoda.
- No to w drogę.
Teraz było już nas trzech czyli: Ja-Nora,Max i Rathil

Rathil?

niedziela, 12 maja 2013

Uwaga!

Kochani, jest sprawa... Narou oddalona z watahy i teraz Mavies nie ma gdzie mieszkać na czas, kiedy stanie się dorosła, czyli do najbliższego starzenia wilków... Wilk, który mógłby ja przyjąć, jest proszony do wysłania wiadomości do (tylko i wyłącznie) bety Alison na howrse (Nati 123).

Wasza Beta,
Alison

Sarah do Picallo

- Poszliśmy nad Mosty Wodne w bardzo romantyczne miejsce (czy on mi chce coś powiedzieć?) - pomyślałam
- Sarah już doszliśmy - powiedział
- Widzę - powiedziałam
- Mam pytanko na wagę złota-powiedział
- Słucham
- Czy będziemy parą?- zapytał
- Tak, oczywiście kochanie! - i rzuciłam mu się na szyję
- Cieszę się...

I zaczęliśmy się całować bardzo SWEET 

Alison do Blaesa, Kiiyuko i Kastera

- Auuuu! - wydarłam się znowu. - Ja... chyba... - dyszałam ciężko.
- Spokojnie Ali! - powiedziała Kiiyuko. - Chodź! Wyjdziemy z jaskini... - pomogła mi dojść pod drzewo obok ich domu. Czułam coraz silniejsze skurcze. Nagle w oddali zobaczyłam dwa pędzące wilki. Jak się okazało był to Kaster z Blaesem. Kiiyuko wzięła Kastera do jaskini, a mój ukochany od razu przy mnie usiadł i zaczął uspokajać.
- Oddychaj Ali... Wdech, wydech, wdech, wydech... Spokojnie wszystko będzie dobrze... - mówił do mnie. Po około pół godzinie poczułam pierwszego wilczka.
- To jest waderka... - powiedział Blaese. Po chwili ponownie skurcze wzięły nade mną górę i zaczęłam krzyczeć z bólu. Po prawie godzinie wyszedł drugi wilczek.
- Teraz basiorek... - szepnął mi do ucha Blaese. Myślał, że już koniec i chciał mi pomóc wstać, ale ja czułam, że idzie jeszcze jeden. - Jeszcze jeden?! - krzyknął Blaese. - Co to będzie?!
Zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu, ale bawiło mnie jego przerażenie. Kolejne dziecko wyszło o wiele szybciej niż reszta.
- Co? Kolejna wadera? - zaczął marudzić mój ukochany. - No i co teraz, mały? - zwrócił się do syna. - Trzy dziewczyny na dwóch chłopaków? - spytał z wyrzutem dziecko. Zaśmiałam się ostatkiem sił. Po chwili przyszła Kii i Kaster, a zza nich wyglądali Charlotte i Custer.
- Jestem z ciebie dumna Ali! - powiedziała moja przyjaciółka. Kaster wziął mnie i położył u nich w jaskini, a Blaese zajął się dziećmi... No... Z drobną pomocą Kiiyuko ;)

Blaese, kochanie cieszysz się z potomstwa? <3

Picallo do Sarah


-Hej. - powiedziałem
-Hejka! - powiedziała
-Jestem od niedawna w watasze...-powiedziałem
-Wiem.-powiedziała
-Mam pytanie...-powiedziałem
-Słucham.
-Czy wybralibyśmy się nad Mosty Wodne?-zapytałem
-No pewnie!-odpowiedziała

Sarah dokończysz?

Luna do Rathila, Telary i Solitaria

- Ja...
- Luna! Wszystko dobrze? - pytała Telara
- Tak, brzuch mnie tylko mocniej zabołał, to wszystko...
- Aha... Może wrócisz już do siebie? Twój termin porodu przypada na najbliższe dni, powinnaś odpocząć... - powiedział Rathil
- Masz rację, pójdę. Cześć , jeszcze raz gratuluje wam szczeniąt! - powiedziałam i skierowałam się do swojej jaskini. Byłam pewna, że dziś jeszcze nie urodzę... jednak przechodząc obok jeziora poczułam  bardzo mocny skurcz
- Auuuuuuu! - zawyłam - "Nie, nie nie! Tylko nie teraz!" - krzyczałam w myślach - "Nie teraz, kiedy jestem tu sama! Muszę zwołać Solitaria" - jak pomyślałam tak zrobiłam. "Solitario! Przyjdź jak najszybciej nad jezioro! Ja... Ja rodzę!" przekazałam mu w myślach. Poczułam kolejny skurcz, tym razem o wiele, wiele mocniejszy od poprzedniego. Już wiedziałam, że się zaczęło. Położyłam się pod drzewem i oddychałam głęboko. Po chwili przybiegł Solitario
- Luna! Wszystko w porządku?
- Nie... Nie...nie za bardzo... Boli! - jęknęłam
- Już... Będzie dobrze... Oddychaj głęboko... Tak... Jestem tu przy tobie.... - uspokajał mnie. Poród był bardzo długi. Po upływie pół godziny poczułam pierwszego szczeniaka, wychodzącego na świat. Chwila - i już leżał obok mnie. Ale później nie było już tak łatwo. Bolało niemiłosiernie.
- Auuu... - jęknęłam
- Już.... Jeszcze trochę... Wytrzymaj... - mówił mój partner. Kolejny maluch urodził się dopiero po kolejnej półgodzinie.
- Jakie słodkie! - zachwycał się Solitario
- To... Jeszcze.... Jeszcze dwa... - szepnęłam, bo tak podpowiadał mi instynkt. Minęła godzina. Maleńka waderka właśnie wychodziła na świat. Ja byłam wykończona. Ale wytrzymałam. Niestety... Ostatni szczeniak... Może był słaby... Ja byłam bardzo słaba... W każdym razie... Ten jeden... Nie przeżył...
- Luna... Tak mi przykro - szepnął Solitario, kiedy urodziłam ostatniego szczeniaka
- Co... Co się stało? - zapytałam słabym głosem
- On... Ten jeden... Nie żyje...
- Ale... Jak to? Mój maleńki... - chlipałam
- Musimy się cieszyć, że pozostała trójka jest zdrowa, przynajmniej tak mi się wydaje... - powiedział i przytulił mnie, i nasze maluchy. Po chwili przybiegła Telara z Rathilem
- Luna! Urodziłaś! - powiedziała moja przyjaciółka
- Tak... Ale... Jeden... - dalej głos mi się załamał
- Co... Co się stało? - zapytał zaniepokojony Rathil
- Jeden ze szczeniaków nie przeżył - powiedział cicho Solitario.
- Oh... Jak mi przykro... - powiedziała Telara
- Dobrze... Ale reszta na szczęście jest zdrowa. - powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo - A... Gdzie są twoje dzieci? - zapytałam
- Nika przechodziła obok i powiedziała, że coś ci się chyba stało. Zaproponowała, że zajmie się stałochwilę maluchami, a my zobaczymy, czy wszystko jest okej... - powiedziała Telara
-Aha. Jeśli pozwolicie, to my już wrócimy do jaskini... Luna musi odpocząć. - powiedział mój partner, a potem zabrał mnie, i nasze dzieci do domu. Tam położyłam się od razu i zasnęłam, a szczeniaki leżały obok mnie, ssąc mleko.

Solitario? Wiem, bardzo się rozpisałam;)

Max do Luny i Nory


Byłem tak przerażony że pobiegłem do jaskini Luny o radę.
-Halo! Czy tam ktoś jest? - zapytałem
Wtedy wyszła przed drzwi Luna.
- Słucham. O co chodzi? - powiedziała swym głosem
- Hej Luna! Mogę prosić cię o radę?
-Oczywiście!
-Nora poprosiła mnie abym poszedł z nią poszukać ciała jej ojca. I nie wiem czy mam się zgodzić.
-No oczywiście! Nigdy nie odmawiaj w takiej sytuacji! Możesz zarobić dużo plusów u Nory a chyba chcesz tego.
-No oczywiście że chcę!
-No to nie ma na co czekać biegnij do niej i ją przeproś. I wyruszajcie. W razie czego służę pomocą - powiedziała z zapałem a zarazem spokojem
-Dzięki za radę! Do zobaczenia! - krzykną Max.
I za nim Luna zdążyła powiedzieć nie ma za co to Maxa już nie było.
-Nora! Nora!-krzyczał w biegu
Gdy wreszcie się zatrzymał to powiedział do Nory tak:
-Jestem gotowy możemy ruszać
Na te słowa Nora rzuciła się mu w ramiona i powiedziała że nie mamy na co czekać tylko ruszać.
-Gotowy?-zapytała Nora
-Gotowy.

Nora?