środa, 21 sierpnia 2013

Alison do uratowanej wadery, Luny, Terry i Blaesa

Koralowe przejście pomiędzy pomieszczeniem ,,zbiorczym" w chatce Terry, zastukało delikatnie i wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę. Wadera, uratowana przeze mnie stała teraz przed nami. Rozejrzałam sie po zgromadzonych. Luna i Terra patrzyły na nią, jakby były w jakimś transie, a Blease... On wpatrywał się w nią, jak ciele w malowane wrota. Shayde natomiast, była cała czerwona i miała spuszczoną głowę.
- Cześć, jestem Alison... - uratowałam ją z niezręcznej sytuacji i uśmiechnęłam się do niej.
- A ja Shayde... - posłała mi dziękczynne spojrzenie i szeroki uśmiech.
- Luna... - odezwała się Alfa podchodząc do Shayde.
- Miło mi... - odpowedziała wadera.
- Ja jestem Terra, tutejsze zielarka... 
- To ty mnie opatrzyłaś? Dziękuję...
- Nie ma za co...
- Jestem Blaese! - uśmiechnął się do nowo poznanej koleżanki, ale tak jakoś... inaczej niż do przyjaciół... a nawet do mnie... tak... zalotnie?
- Jak się czujesz? - spytałam jej, gdy zdenerwowało mnie to, że wpatrywała się w mojego narzeczonego takim wzrokiem, jakby się w nim zakochała.
- Dobrze... - odparła, spuszczając spędzony wzrok, gdy przerywałam jej wpatrywanie się w Blaesa. - Dziękuję Alison...
- Za co? - spytałam.
- Za uratowanie mi życia... - odparła, podchodząc do mnie. - Gdybyś mi nie pomogła, na pewno bym nie żyła. - mówiąc to po jej policzku spłynęła łza. Przytuliłam ją mocno, a ona zaczęła szlochać w moich ramionach.
- Skąd jesteś? - pytanie padło z ust Luny.
- Praktycznie z nikąd... Wędrowałam po świecie. Jestem Strażniczką Nadzieji.
- A szukasz domu?
- Szczerze, to nigdy się nie przyzwyczajałam się do życia we watasze, ale bardzo bym chciała.... teraz już to wiem...
- To może chcesz dołączyć do naszej watahy? Luna jest Alfą, a ja Betą.
- Na prawdę? Och, dziekuje! Mam pytanie... Wiem, że Terra jest zielarką, ty jesteś Betą, a Luna Alfą... a kim jest Blaese?
- Jestem... - zaczął.
- Jest samcem Betą, moim narzeczonym... - przerywałam mu.
Shayde uśmiechnęła sie, ale szczerze, a spodziewałem się zazdrości, smutku, czy żalu, ale nic takiego nie nastąpiło.
- Czas się zbierać. Terra wszystko ci wytłumaczy. - powiedziałam i wyszłam z jaskini. Wolno skierowałam się do naszej jaskini. Blaese wkrótce mnie dogonił.
- Czego jeszcze tu szukasz? - warknęłam.
- Ej, spokojnie... - powiedział. - O co ci znowu chodzi?
- Znowu? Znowu?! - słysząc to słowo, a ż się zatrzymałam. - A kto sie na mnie wydziera, że uratowałam czyjeś życie, kiedy powinien mnie wspierać przy opatrywaniu urazów? A potem kto posyłał zalotnie spojrzenia i uśmiechy w kierunku Shayde??? No kto?!
Zaniemówił. Ruszyłem dalej nie oglądając się za siebie. Kiedy wreszcie wróciłam do domu... rozpłakałam się. Dlaczego on mi to robił?
Nagle usłyszałam kroki. Do jaskini wszedł Blaese.

Blaese?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz