czwartek, 5 września 2013

Kakashi do Mirandy


Poszliśmy do jaskini alfy, czyli Luny.
- Witajcie, stało się coś? - zapytała. - Aaaa, nowy. Jak się nazywasz?
- Kakashi Hatake i... - zacząłem.
- A ty znowu to samo! - jęknęła Miranda.
- Masz coś do mojego przedstawiania się?
- A ty masz coś do moich słów?
- To ty zaczęłaś!
- A ty podchwyciłeś temat!
- Ja tylko odpowiedziałem!
- No mówię, podchwyciłeś temat!
- Czy ty musisz się mnie czepiać?
- Zapytałabym o to samo gdybyś mnie nie wyprzedził!
Luna spojrzała na Alison zakłopotana. Ta przewróciła oczami i powiedziała cicho, usłyszeliśmy ją jednak
- Poczekaj aż przestaną
- My już przestaliśmy, nie widzisz?! - zapytaliśmy równocześnie.
- No właśnie tak nie bardzo... - westchnęła. Już Miranda miała jej odpowiedzieć, kiedy Luna szybko ją wyprzedziła.
- Kakashi przyjmuje cię do watahy. A teraz może już idźcie... - jęknęła w obawie przed kolejną kłótnią.
(Miranda?)

wtorek, 3 września 2013

Shaeniire do Lestilla

Spałam spokojnie, wiedząc, że mam przy sobie Lestilla.
Rano, gdy się obudziłam, nikogo obok mnie nie było. Wstałam i zaczęłam szukać narzeczonego.
Znalazłam go dopiero w kuchni, gdzie majstrował coś przy garkach.
Podeszłam do niego na paluszkach i zasłoniłam mu oczy rękami.
- Hej! - powiedział zaskoczony i odwrócił się, a ja w tym momencie pocałowałam go namiętnie.
- Mmm....tak mogę zaczynać każdy dzień. - powiedział zadowolony
- Ja też. - uśmiechnęłam się - A co ty tam pichcisz? - zapytałam zaciekawiona, próbując zajrzeć przez jego ramię na kuchenkę.
- E, e, e! Niespodzianka!

Lestill? <3

Miranda do Kakashiego

Kakashi wydaje się być całkiem fajny. Przez całą drogę do Luny, droczyliśmy się ze sobą. Fajnie bedzie z nim czasem pogadać. Gdy odbyło się pomiędzy nami chwilowe ,,zawieszenie broni", zdałam sobie sprawę, że zboczyliśmy z kursu. Szliśmy w kierunku chatki Terry, lecz widocznie, mama miała inne plany. Dosłownie dwie minuty później zorientowałam się, że Kakashi przygląda mi się. 
- Przepraszam, zamyśliłam się... Mówiłeś coś?
- Tak, pytałem kim jest Alison we watasze.
- Moja mama jest tutaj Betą.... A co?
- Nic, tak pytam... - odparł i zamilkł. 

Kakashi?

Luna do Solitaria "Jeśli zabije, pokocham cię na zawsze"

- Ja... Ja... - nie mogłam wyksztusić słowa. Byłam bardzo zaskoczona tymi oświadczynami.
- Luna? - powiedział, chyba troszkę się.zaniepokoił.
Ja nadal nie mogłam nic powiedzieć. Tak! Już wiem jak przekażę mu moją odpowiedź!
- Solitario? - zaczęłam
- Tak, kochana? Z... Zgadzas się?
Wzięłam jego łapę i położyłam na swoim sercu.
- Jeśli teraz zabije, pokocham cię na zawsze. - powiedziałam patrząc w jego cudowne oczy.
Zabiło, a ja go pocałowałam.

Solitario? <3

Solitario do Luny

Wyszedłem zakłopotany z krzaków. Luna patrzyła na mnie oczami, które... tak kochałem.... których błękit zadzwiał mnie co dzień... przy których... chciałem budzić się do końca moich dni.
- Luno?
- Solitario?
Podeszłem do wadery.
- Czy... Luno, czy ty? Czyyyy.... Eeyyyyy... Nooo.... - jąkałem się. 
- No wyduś to z siebie! - zaśmiała się. 
- Czy wyjdziesz za mnie?

Luna?

Lestill do Shaeniir'e

- Nie płacz... - szepnąłem.
- Ja poprostu... - zaczęła.
- Rozumiem... - przerwałem jej.
- Kocham Cie Lestill....
- Ja ciebie też Shaeniir'e.
Położyliśmy się razem i objąłem narzeczoną ramieniem. Oparła głowę na moim barku i po chwili dało się słyszeć miarowy i równy oddech śpiącej dziewczyny. 

Shaeniir'e?

poniedziałek, 2 września 2013

Samuro do Mirandy

Rano wstałem i postanowiłem przejść się na spacer. Gdy wyszedłem na prostą drogę zauważyłem najładniejszą waderę na świecie. Podbiegłem do niej.
-Cześć! Mam na imię Samuro, a ty?-spytałem. 
-Miranda!-powiedziała. 
-Piękne imię!-powiedziałem. 
-Dziękuję!- zaśmiała się. 
-Może pójdziemy na spacer.- zaproponawałem. 
-Gdzie?- spytała. 
-Różowe Morze, co ?
-Okej to idziemy!

Miranda?

Rayl'a do Storma i Terry

Storm wpadła do jaskini jak burza. Wrócił o wiele wcześniej niż się spodziewałam.
-I jak? Dobrze się czujesz.
-Tak, w miarę. Gdzie Terra.
-Została z tyłu.
-Aha.
Kiedy zielarka przyszła od razu dała mi leki przeciwbólowe i kazała się zrelaksować. Naprawdę to wcale nie jest trudne przy porodzie! Po godzinie urodziła się waderka.
-Już?
Zapytałam.
-Tak.
Odparła Terra. Spodziewałam się że poród będzie trwał dłużej ale nie narzekam.

<Storm? Terra?>

Terra do Storma i Rayl'i

Byłam w swojej chatce, i właśnie przewracałam się na drugi bok, śniąc o idealnym basiorze...
Tak, mimo iż jestem zielarką, też mam uczucia, a co?!
A w każdym razie, ten cudowny sen przerwał Storm, który wpadł do mnie jak burza i krzyknął, a właściwie wrzasnął tak, że pewnie obudził całą watahę
- Terra! Rayl'a rodzi!
- Co? Jak? Gdzie? - poderwałam się oszołomiona
- No w naszej jaskini. Rayl'a właśnie rodzi - powiedział już spokojniej
- Aha. To leć po Lunę i Telarę, a ja wezmę parę rzeczy, i już...
- Nie. Nie chce, one by zrobiłyby wielką aferę. - powiedział
- No dobra, biegnij do Rayl'i, a ja zaraz dołączę - powiedziałam, a on wybiegł z mojego domu. Ja w tym czasie zaczęłam pakować do torby : leki przeciwbólowe, zioła, ręczniki...I takie tam różne potrzebne rzeczy. Potem od razu popędziłam do jaskini młodej pary.

Rayl'a? Storm?

Rayl'a do Storma

Posłałam mu mroczne spojrzenie, ale zrobiłam to co mówił. To dowodzi jak bardzo ta ciąża na mnie wpłynęła.
W nocy obudziły mnie skurcze.
-Stomuś?...
-Tak już idę po rybę...
Zaczął się podnosić.
-Nie, czekaj!
Zatrzymałam go.
-Chcesz zająca czy jelenia?
-Ja rodzę...
Dobra nie będę się z nim męczyć. Jak to możliwe że sam się nie zorientował?
-Co!? Już!?
-Tak...
Storm o dziwo zachował zimną krew.
-Biegnę po Terrę.
-Tylko nie wołaj Luny ani mojej mamy.
-To ostatnia rzecz jaka przyszłaby mi na myśl.
I wybiegł.

<Storm?>

Storm do Rayl'i

Kiedy mama robiła mi wykład, Rayl'a posłała mi błagalne spojrzenie. No tak, Telara jej nie oszczędzała. Cały czas nawijała o odpowiedzialności, która na nas będzie spoczywać, potem opowiadała co i jak postępować ze szczeniakami (jakby ona miała pojęcie o prawidłowym wychowaniu szczeniąt. Przykładem jest Rayl'a i Lestill, który zwiał z moją siorą).
W końcu postanowiłem jej pomóc.
- Em... Telara? - zacząłem
- Tak, skarbie? - zapytała słodkim głosem
- Bo ja chciałem... Em... - nie wiedziałem co chciałem
- On chciał powiedzieć, że... Em... No... - próbowała mi pomóc Rayl'a
- Że... Zbliża się pora polowania i powinnyście być w watasze, z resztą wilków - ładnie z tego wybrnąłem, nieprawdaż?
- No tak! Telara, chodźmy! - krzyknęła Luna i już ich nie było. Ona się chyba zbyt przejęła ciążą Rayl'i i ucieczką Shaeniire, bo normalnie jest bardziej przytomna.
- Dzięki, Storm - uśmiechnęła się moja partnerka.
- Nie ma za co - odpowiedziałem i podszedłem do niej - Połóż się, odpoczywa - powiedziałem
- Uh... No dobra. Ale nie zaczynaj tak jak Luna i moja mama, oki? - powiedziała
- Jasne. A teraz - marsz do łóżka! - zaśmiałem się

Rayl'a?

Od Kakashiego do Mirandy

Wstałem o świcie, jak zawsze coś upolowałem, zjadłem i ruszyłem w drogę. Byłem nieźle wkurzony, bo poprzedniego dnia znowu okazało się, że wataha o której myślałem, że jest dobra, mnie rozczarowała, więc ją opuściłem. Wędrowałem cały dzień, tylko w południe zrobiłem przerwę, by coś zjeść. Wieczorem położyłem się nad jakimś jeziorem. zrobiłem nad sobą taflę wody odbijającą ataki i zasnąłem. Obudziłem się, gdy jakiś kamień walnął mnie w ucho.
- Rany, ale ochrona! Już jakąś godzinę próbuję się przez nią przebić! - usłyszałem jakąś waderę.
- A po co? - Ziewnąłem. Dopiero po chwili usłyszałem odpowiedź.
- Dobre pytanie - odpowiedziała. Zastanowiłem się, i stwierdziłem, że mogę już wstać. Przeciągnąłem się i usiadłem. Zobaczyłem czarną wilczycę, która uśmiechnęła się do mnie.
- Kim jesteś? - zapytała.
- Nazywam się Kakashi Hatake i właściwie jestem nikim* - powiedziałem znudzony.
- A czemu masz zasłonięte oko? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- A czemu ciebie tak to obchodzi? - odparłem.
- A czemu jesteś taki nie miły?
- A czemu zadajesz tyle pytań?
- A czemu ty na nie odpowiadasz?
- A czemu nie przestaniecie? - westchnął ktoś. Oboje zwróciliśmy się w stronę jeziorka i zobaczyliśmy jakąś wilczycę.
- Kim jesteś? - zapytała.
- To jest Kakashi Hatake i właściwie jest nikim - zacytowała mnie moja poprzednia rozmówczyni.
- Ja jestem Alison a to moja córka Miranda. Masz watahę? - spytała. Pokręciłem przecząco głową.
- To dołącz do naszej - zaproponowała. - zaprowadzę cię do alfy, chodź. Ty też, Miranda - powiedziała, a my poszliśmy za nią. Przez całą drogę kłóciliśmy się jak wcześniej. Ale nie była to kłótnia czyli wymiana zdań osób nielubiących siebie nawzajem. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, ale to była miła kłótnia.

(Miranda, dokończysz?)
 *Cytat Kakashiego z anime "Naruto"

niedziela, 1 września 2013

Od Luisy- poznanie watahy



 Gdy szłam i rozglądałam się po watasze zobaczyłam wilka od razu poszłam się zaprzyjaźnić.

-Hej- powiedziałam
-Hej, a ty to kto?- spytał
-Jestem luisa, jestem tu od paru godzin, aty to kto?- spytałam
-Jestem rill- powiedział
-Rill a mógłbyś oprowadzić mnie po terenie?- spytałam
(Rill?)

Shaeniire do Lestilla

- Ja... - zdziwiło mnie jego pytanie - Lestill... Tak, myślałam o tym... - zaczęłam, ale urwałam, widząc jego minę - Tam jest nasza rodzina! Nie... Nie możemy ich zostawić na zawsze! - mówiłam, ale w moich oczach pojawiły się łzy
- Nie płacz - powiedział i ręką starł mi łzę z policzka. Lekko się uśmiechnęłam.

Lestill?

Lestill do Shaeniir'e

- Cha cha cha, baardzo śmieszne... - mruknąłem.
- No weź, Lasty... - Shaeniir'e pociagnęła mnie na łóżko i pocałowała mnie.
- Jeśli tak będziemy się godzić, to jestem skłonny kłócić się z tobą CAŁYMI dniami... - mruknąłem.
Dziewczyna w odpowiedzi zaśmiała się.
- Mówiłem ci, że kocham jak się śmiejesz? - spytałem muskając lekko jej usta rozciągnięte w szerokim uśmiechu.
- Tylko jakieś kilkadziesiąt razy... - droczyła się ze mną.
- Shaeniir'e?
- Tak?
- Zastanawiałaś się kiedyś nad powrotem do watahy?

Shaeniir'e?

Luna do Solitaria

Tyle się ostatnio działo. Ciąża Rayl'i, ucieczka Shaeniire i Lestilla... Musiałam na chwilę odpocząć od tego wszystkiego. Postanowiłam pójść na Mosty Wodne. Usiadłam pod jednym z drzew i wsłuchałam się w szept wiatru...
Nagle harmonię tego miejsca zakłócił trzask łamanej gałązki. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam w krzakach speszonego Solitaria.

Solitario? <3

Blaese do Alison

- Ali... Na prawdę, nawet nie wiesz jak mi głupio. Zachowałem się okropnie - mówiłem, kiedy pocałunek się skończył
- Wiem. Ale... Wybaczam ci. Kocham cię! - uśmiechnęła się. Kiedy się uśmiecha jest najpiękniejsza na całym świecie.
- Ja ciebie też.- powiedziałem i pocałowałem ją namiętnie.
- Blaese?
- Tak, kochanie?
- Wiesz... Bo chyba powinniśmy powoli zacząć myśleć o naszym ślubie... - powiedziała nieśmiało. 
- Masz rację. Trzeba wyznaczyć termin, zaprosić gości, zrobić zaproszenia, załatwić jedzenie... - mówiłem, już myśląc o tym, co trzeba będzie zrobić. 
- I powiadomić Lunę - zaśmiała się Alison. 
- A, tak! - powiedziałem. - Zapomniałem o tym. - dodałem na swoje usprawiedliwienie. 

Aliś? <3

Shaeniire do Lestilla

- Musisz... Em... O, już wiem! Jutro postawisz mi duuuże lody! W tej super lodziarni! - powiedział z zadowoloną miną
- I tyle? Lody? - zapytałam zdziwiona, ale potem się zaśmiałam -Okej! Dostaniesz największe jakie będą! - powiedziałam i pocałowałam go
- Kocham cię, Shaeniire... - mruknął
- Za lody? - zapytałam, podpuszczając go i śmiejąc się

Lestill? A jakie chcesz? Czekoladowe? ;)


Alison do Blaese'a

Powiedział, że oczy Shade, są takie jak jego matki.... Ale to nie zmienia faktu, że darł paszczę na mnie jak na jakieś małe dziecko, które coś zbroiło.
- Kochasz mnie jeszcze? - usłyszałam pytanie, a po chwili zorientowałam się, że wyszło z moich ust.
Blaese miał minę jakby conajmniej ducha zobaczył.
- Kochasz mnie jeszcze? - spytałam tym razem świadomie. I pierwszy raz od pól godziny, odważyłam się spojrzeć mu w twarz. A widniało na niej nie dowierzanie, a oczy.... te piekne, moje kochane, błękitne oczy wyrażały... smutek, ból, żal... były całe zaszklone. 
Wstałam i bez słowa wtuliłam się w jego rozgrzane futro, a on po chwili zamknął mnie w objęciach i mocno przytulił, jakby się bał, że zaraz odejdę.
- Kocham cię... - szepnęłam.
- Słucham? - spytał. 
- Kocham cię.... - szepnęłam ponownie.
- Ja ciebie też... Ja... przep... - zaczął, ale przerywałam mu pocałunkiem.
I znów wszystko było po staremu...

Blaese?

Lestill do Shaeniir'e

Shaeniir'e pisnęła, kiedy wziąłem ją na ręce. Położyłem dziewczynę na łóżku i zacząłem łaskotać. 
- Lestill.... Przestań.... Proszę... Nie mogę.... Oddychać.... - dyszała przez salwy śmiechu. - Zrobię co zechcesz!
- Co zechce? Ok! - przystałem na jej propozycje.
Przestałem ją gilgotać. Moja narzeczona usiadła, a ja uśmiechnąłem się cwanie, zacierając ręce.
- Mam się bać? - spytała.
- Nie wiem..... 
- To co mam zrobić?
- Musisz....

Shaeniir'e? Co miałaś zrobić? Bo niezbyt pamietam... 😜

Anabella do Custera, Jenny, Tornesa

Gdy mój ukochany wrócił z Jenny, bardzo się ucieszyłam.
I jak tam?-spytałam. 
-Dobrze, Jenny może zostać tutaj.-powiedział.     
-Super!!!-skakał Derus. 
-Custer! Czy zaprosiłeś swoją siostrę?-zapytałam. 
-Oczywiście, że tak.
-Tato! Kiedy wyruszamy?-spytał się Tornes. 
-Dzisiaj, popołudniu.
-Fajnie!-krzyknął Tornes. 
-Wyszykowałam Tornesa i Custera, ponieważ za chwilę mieli wchodzić. Pa mamusiu-przytulił mnie mój syn. 
Custer dał mi całusa. 
-Mamo! Czy Jenny i ja możemy iść na spacer?-spytał Derus. 
-Tak! Tylko bądźcie grzeczni. -odpowiedzialam. 
Derus i Jenny też sobie poszli.
-Córeczki co robimy?-zapytałam. 
-Idźmy do Babci Kiiyuko, Dziadka Kastera i cioci Charlotte!-zaproponowała Shady. 
-Świetny pomysł!-powiedziałam i poszłam z nimi na spacer. 

Shady, Skydy?

Charlotte do Karu, Anabelli, Skydy i Shady

-Karu idziesz ze mną do Anabelli?-zapytałam. 
-Nie idź sama. Ja pójdę załatwić swoje sprawy.-powiedział. 
-Dobrze to Do zobaczenia wieczorem w mojej jaskini.
-Oki. To Do zobaczenia. -pożegnał się dając mi buziaka. 
Poszłam w stronę jaskini mojego brata, ponieważ chciałam go odwiedzić, a poza tym poprosił mnie żebym pomogła opiekować się szczeniakami.
-Dzień Dobry!-powiedziałam nieśmiało. 
-Witaj!I wejdź proszę zapraszam.-powiedziała. 
-Jestem Charlotte.
-Anabella.-powiedziała prosząc mnie o pomoc. Pomagałam jej póki nie nadszedł wieczór.
-Muszę już iść!-powiedziałam żegnając się z Anabellą i waderkami. Poszłam do domu. 
-Karu jesteś już?-spytałam. 
-Oczywiście.
-Karu! Mam dwa pytania:
Czy chciałbyś ze mną zamieszkać w tej jaskini?
Co robiłeś dzisiaj cały dzień?-zapytałam z ciekawością. 

Karu? Dokończysz?