Wyszedłem zakłopotany z krzaków. Luna patrzyła na mnie oczami, które... tak kochałem.... których błękit zadzwiał mnie co dzień... przy których... chciałem budzić się do końca moich dni.
- Luno?
- Solitario?
Podeszłem do wadery.
- Czy... Luno, czy ty? Czyyyy.... Eeyyyyy... Nooo.... - jąkałem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz