sobota, 20 lipca 2013

Nevar'a (Raven) do Luny

-Mogę dołączyć?!?-zapytałam szczęśliwa
-Oczywiście.-powiedziała Luna
-W końcu, w końcu nie będę samotna.-powiedziałam płacząc ze szczęścia.-Przez 9 lat mi tego brakowało...
-A ile ty masz lat?
-10..-powiedziałam i dopiero wtedy sobie zdałam sprawę co. Luna przecież nie jest głupia i od razu pozna kim ja jestem.
-No to tyle co pewna wilczyca..-mruknęła podejrzliwie po czym dodała.-dobrze by było, abyś poznała innych członków watahy.
-Ależ ja już wszystkich znam, wszyscy byli na polowaniu,
-Nie do końca wszyscy. Nie było Raven, a chcę, żebyś wiedziała jaka ona jest i zdecydowała czy będziesz z nią rozmawiać czy nie.
-Nie nie trzeba...za to z chęcią poznam waszą zielarkę.-powiedziałam, uśmiechając się głupawo.

Luna?

piątek, 19 lipca 2013

Sazan do Luny

-Widziałem większe wredoty. Sposób na nie to tylko się uśmiechnąć i mimo wszystko być miłym.-powiedziałem uśmiechając się do obydwu wader
-Ja ci dam uśmiechnąć się!-krzyknęła Raven przemieniając się w coś, co widuje się tylko w koszmarach. Przypominało wilka ale było większe, czarne jak smoła i miało wielkie kolce na grzbiecie i ogonie. To coś "krzyknęło" i zniknęło bardzo szybko, Raven też nie było...
-Przepraszam cię za nią, jest po prostu bardzo...
-Nie musisz tłumaczyć. Niektóre wilki takie po prostu są i trzeba to zaakceptować, kiedyś się okaże, że Raven jest bardzo przydatna.-powiedziałem
-No w sumie..
-Heh.
-Mam na imię Luna, jestem alfą tej watahy, a ty jak mi się zdaje chciałeś dołączyć.
-Nie tyko chciałem ale i chcę. Czy mogłabyś mi pokazać gdzie mogę spędzić noc?

Luna?

Luna do Nevary(Raven)

- Hm.. - zastanowiłam się chwilę
- Proszę.. - powiedziała błagalnym głosem wadera
- Ee... Zgoda. Ale trzymaj się stada. - powiedziałam. Ta Nevara.. Była troszkę podejrzana... Jej zapach, był dziwnie znajomy... Eh, może mi się wydawało. Ale będę czujna, tak na wszelki wypadek.
Pp zakończonym polowaniu, podeszłam do Nevary
- Hej, świetnie polujesz. - powiedziałam
- O, dzięki - uśmiechnęła się
- Wiesz.. Jeśli chcesz, to może... Chciałbyś dołączyć do mojej watahy? - zaproponowałam

Nevara? :)

Nowy towarzysz Cornoctis



Byłam niezwykle szczęśliwa z nowej jaskini, już nie pamiętałam kiedy byłam tak podekscytowana. Wbiegłam szybko do mojego nowego mieszkania by zobaczyć je od środka. Był tam kurz i trochę pajęczyn, ale to nie zmieniło mojego wyboru.
-I jak podoba ci się jaskinia?!- Zawoła Luna.
-Tak, jest świetna!- Odkrzyknęłam szybko.
-To dobrze, że ci się podoba. Ja już idę mam coś do załatwienia, a Ty pozwiedzaj swoje nowe mieszkanko- Odrzekła Lu i poszła


Zaczęłam zwiedzanie, mój nowy dom wyglądał naprawdę niesamowicie. Na zewnątrz rosło kilka drzew i masa krzaków i trawa. Wszystkie te rośliny lekko przysłaniały wejście do mojej jaskini. Niektórym
wilkom pewnie by to trochę przeszkadzało, ale nie mi. Dla mnie to miejsce było wręcz idealne. W środku było trochę brudno, widać że nikt tam od dawna nie mieszkał.

Wzięłam jakąś gałązkę w pysk i zaczęłam wymiatać kurz i pajęczyny. I nagle pomiędzy dwoma kamieniami zauważyłam... jajo.
Od razu pomyślałam że jest to dziecko jakiegoś ptaka, który mieszka w pobliżu. Ale spojrzałam na nie jeszcze raz i uświadomiłam sobie, że to nie może być jajko ptaka bo jest za duże i jak takie jajko znalazło by się w środku wilczej jaskini. Zaczęłam to obwąchiwać, to nie pachniało na małego ptaka w jajku. Tak naprawdę to nie znałam tego zapachu, pomyślałam że może jest to... skała w kształcie jajka. Musiałam to komuś pokazać, ale nie wiedziałam komu. Bałam się wziąć to do pyska bo gdyby to było prawdziwe jajo mogła bym je stłuc. Więc przykryłam je liśćmi i kilkoma
gałęziami i pobiegłam do Luny.


-Luna, mam problem- wydyszałam w głąb jej jaskini.
Luna pojawiła się przede mną.
-Co się stało?-zapytała zdziwiona.
-No bo w mojej jaskini coś jest... ale nie za bardzo wiem co to jest. To jest takie jakby jajo, no ale nie wiem czego-odpowiedziałam szybko prześcigając myśli słowami.
-Jajo...Hmmm... a ma może jakieś wzorki czy coś w tym rodzaju?-spytała spokojnie Luna.
-No... W sumie wygląda jak skała, ale ma kształt jaja-powiedziałam szybko.
-No dobrze... chodźmy to zobaczyć- powiedziała lekko skołowana Lu


Pobiegłyśmy w stronę mojej jaskini i weszłyśmy do środka.
Zaczęłam odsłaniać gałęzie i liście, jajo nadal tam leżało lecz lekko...
pęknięte.
-Wiesz co to jest?- spytałam zaniepokojona.
-Tak. Chyba tak, ale nie jestem pewna- powiedziała tajemniczo Luna.
Wtedy ona obróciła to jajo, a na nim była jakby namalowana granatowo-biała błyskawica.
-Już wiem co to jest. To jest jajo...smoka-powiedziała szybko i się odsunęła.
-Dlaczego się odsunęłaś?- spytałam przerażona.
-No bo się wykluwa- odpowiedziała mi szeptem.
-To znaczy, że ja też mam uciekać?- zapytałam skołowana
-Nie, masz tu zostać. Bo smok zostanie na zawsze obok pierwszego zwierzęcia jakie zobaczy- powiedziała i wyszła z jaskini.
-Jakby coś się działo to krzycz- powiedziała z zewnątrz.


Byłam ogromnie przerażona. Otaczały mnie zimne, szare kamienie i kurz. Czułam zimny wiatr na swoim grzbiecie, a przede mną było dosyć duże smocze jajo. Stałam bez ruchu i wsłuchiwałam się tylko w odgłosy rozbijania skorupy jaja. Byłam zbyt sparaliżowana strachem żeby podejść a tym bardziej by uciekać. W jednej chwili zobaczyłam jak skorupa pęka na pół a w środku siedzi mały smok. Zaczął się rozglądać po wnętrzu jaskini i nagle ujrzał mnie. Podeszłam do niego powoli a on wyszedł ze swojej skorupki i przytulił mi się do łapy. Był naprawdę słodki, ale nie miał łusek tak jak to widziałam w jakiejś książce, on miał granatowo-białe futerko.
Wtedy do jaskini weszła Luna i powiedziała cicho:
-Chyba cię polubił. Idź się zdrzemnij a jutro nadasz mu imię.
-Czy myślisz, że mogę go zatrzymać?- spytałam.
-Oczywiście, że tak. On traktuję ciebie jak matkę nie możesz go porzucić!-powiedziała oburzona.
-No dobrze, tylko proszę pomóż mi go zdjąć z łapy-powiedziałam szybko.


Między dwa kamienie położyłam sporą ilość liści żeby mu się wygodnie spało, a ja położyłam się obok niego na ziemi.


     I od tamtego dnia mam nowego towarzysza przygód, któremu dałam na imię
                                          Cornoctis czyli Serce Nocy





Raven do Sazana

-Co ty tu robisz?-warknęłam
-Chcą dołączyć do watahy. Należysz do jakiejś?
-Oczywiście! A co ty myślałeś?!-powiedziałam dalej warcząc
-Nie wiem, że jesteś bez domu tak jak ja.-powiedział
-Chodź!-powiedziałam i zaprowadziłam go do Luny
-A tak w ogóle to jestem Sazan. A ty?
-A co ci do tego?
-Ta wredota to Raven.-powiedziała Luna, bo akurat do niej doszliśmy.

Sazan?

Floy do Luny


Każdego miesiąca wyczekuję tylko jednego... pełni księżyca. Kocham oglądać to niesamowite niebo, bo tutaj w miejscu gdzie znajduje się Wataha Srebrnej Konstelacji pełnie księżyca są naprawdę niesamowite.
                    Raz w miesiącu, gdy ona występuje jestem niezwykle energiczna i szczęśliwa. Wiele wilków nadal nie wie dlaczego raz na miesiąc tak się zachowuję, ale akceptują to. Lecz jedna wilczyca o tym wie, jest to Luna. To właśnie ona zawsze mi mówi, kiedy wypada pełnia i właśnie dzisiaj z samego rana przyszła do mojej jaskini, by mi o tym powiedzieć.
Byłam w trakcie czytania książki pożyczonej od Terry (o ziołach leczniczych), więc nawet nie zauważyłam kiedy weszła.

-Jak się masz?- zapytała z uśmiechem na pysku Luna-Wystawiłam łeb znad 
książki bąknęłam
-nie najgorzej-a ty?
-Dobrze, ale myślę że bardziej się ucieszysz gdy ci coś powiem!-rzekła Luna
-Ale o co?-powiedziałam nadal zwracając więcej uwagi na książkę niż Lu
-Dzisiaj jest pełnia...-odpowiedziała na moje pytanie
-To już dzisiaj?!-patrzyłam na nią z niedowierzaniem
-No przecież mówię że tak!-oburzyła się Luna. Szybko wstałam, otrzepałam się i pobiegłam do wyjścia i wtedy zobaczyłam, że był jeszcze dzień. Spojrzałam na Lunę. Powiedziałam prawie krzycząc:
-Po co mi o tym teraz mówisz,przecież jest jeszcze dzieńa z tego co mi wiadomo pełnia jest w nocy!
-Wiem, ale lubię gdy jesteś szczęśliwa.Wtedy ona spojrzała na mnie wzrokiem przepełnionym matczyną miłością,a ja zawsze się uspokajam kiedy ona tak na mnie patrzy. Może dlatego, że przypomina mi własną matkę, której niestety nie potrafię sobie przypomnieć. Wyciszyłam się a ona się uśmiechnęła.
-Czasem ci zazdroszczę...-powiedziałam cicho.
-Czego ty mi zazdrościsz?-spytała zdziwiona Luna.
-Tego, że ty zawsze potrafisz być taka radosna, a ja zazwyczaj zamykam się w sobie i staram się nikomu nie przeszkadzać-powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Nie musi tak być-powiedziała troskliwie i od razu dodała
-jak chcesz możesz o tym ze mną pogadać,ale nie dzisiaj. Dzisiaj proszę cię tylko o dwie rzeczy...-
-O jakie dwie rzeczy?-spytałam.
-Żebyś nie siedziała smutna i poszła spać, bo pewnie będziesz patrzyła na nocne niebo całą noc-powiedziała z lekkim uśmiechem na pysku.
-Pewnie tak-stwierdziłam radośnie.Odwróciłam się i schowałam książkę między kamieniami.
-Dzięki Lu-szepnęłam cicho ale jej już chyba nie było...


                        Przespałam się kilka godzin i szybko wyskoczyłam z mojego legowiska. Szybko pobiegłam do wyjścia,zauważając mimochodem zbliżającą się noc. Po chwili byłam już przy jaskini Luny.
-Jesteś tam Lu?!- krzyknęłam do środka,nie myśląc, że mogę komuś przeszkodzić w spaniu. Nagle znikąd w wejściu pojawiła się Luna.
-Czy poszłabyś ze mną na polanę by zobaczyć pełnię księżyca?-zapytałam cicho z oczami wpatrzonymi w ziemie.
-Oczywiście że tak, jak mogłabym nie pójść i przegapić coś tak niesamowitego-odrzekła radośnie Lu.Szybko pobiegłyśmy na najbliższą polanę
.-To tu!-wydyszałam podekscytowana. Luna rozejrzała się dookoła.
-Hmm... nie znam tego miejsca. Gdzie jesteśmy?-spytała zdziwiona Lu.
-Tutaj przychodzę zawsze w czasie pełni albo kiedy muszę pomyśleć-powiedziałam szybko. 
Tak jak dziś- bo właśnie zaczęła się pełnia.


                        Usiadłam wpatrzona w niebo i widziałam ogromny księżyc, który wyłaniał się zza horyzontu. Pierwsze gwiazdy nieśmiało zaczęły pobłyskiwać na nocnym niebie. Wtedy Luna powiedziała szeptem
-Niesamowite, naprawdę niesamowite. Przez tyle lat tu jestem i jeszcze nie widziałam takiej niezwykłej pełni.
-Ja też nie widziałam takiej pełni...-odpowiedziałam szeptem Patrzyłyśmy w ciszy. Wyszeptałam:
-Czasami marzę o tym żeby polecieć do nieba jak najwyżej i znajdować się pomiędzy tymi niesamowitymi gwiazdami...-
-Chyba da się zrobić- odpowiedziała Luna. Obróciłam łeb w jej stronę i spytałam
-Jak to da się zrobić?! Przecież jestem normalnym wilkiem, a normalne wilki nie potrafią latać! Niestety...-powiedziałam patrząc na nią z niedowierzaniem i smutkiem w oczach.
-Ale ty nie jesteś normalnym wilkiem...-tajemniczo odpowiedziała-
-po prostu pomyśl, że masz skrzydła i że na nich latasz, ale tak jakby to była prawda-dodała jakby się gdzieś śpieszyła.I zrobiłam to nadal jej nie wierząc.
-Widzisz to wcale nie dzia....-powiedziałam patrząc na swój grzbiet a na nim była para skrzydeł!
-To zadziałało! Ale jak to możliwe przecież ja jestem norma...
-Nie jesteś normalnym wilkiem Floy!-wtrąciła się Luna
-Jesteś niezwykła, tak jak każdy w naszej watasze!-oświadczyła Luna
-Każdy z nas potrafi wiele rzeczy. Jedni potrafią latać inni potrafią rozmawiać ze zwierzętami a inni znikać, tak jak ty-powiedziała troskliwie Luna
-Zaraz.-Skąd ty...wiesz...że...ja....a zresztą. Nieważne-wtrąciłam skołowana. Byłam tym wszystkim zmęczona więc się położyłam i wyglądałam mniej więcej tak.












-Ale jak ja je mogę teraz schować?!-spytałam

-po prostu pomyśl że nigdy ich nie miałaś-oświadczyła mi Luna
-Jak chcesz jutro mogę cię nauczyć jak na nich lata-Powiedziała szczęśliwie Luna
-Ale teraz idź już do swojej jaskini i się zdrzemnij. Do zobaczenia jutro-dodała idąc z powrotem do jaskini. A ja ostatni raz spojrzałam na to niezwykłe niebo i poszłam do Mojej jaskini.
                                                            I właśnie tak się o mojej umiejętności...lataniu.

czwartek, 18 lipca 2013

Luna do Floy

Bardzo cieszyłam się, że ta młoda wilczyca dołączyła do naszego stada.
Kiedy nabrała sił, oprowadziłam ją  po terenach watahy. Upolowałyśmy dwa lisy w zagajniku, a potem biegałyśmy po polanie tulipanów
- I jak ci się u nas podoba? - zapytałam
- Tu jest niesamowicie! Czuję się tu jak w domu! - powiedziała radośnie
- Bo to teraz jest twój dom, a wszystkie wilki, to twoja rodzina.  uśmiechnęłam się życzliwie do Floy
- Serio? To super!Bo ja... Nie pamiętam za bardzo swojej rodziny..- przyznała
- Oh... Biedactwo.... ale nie martw się, tu odnajdziesz przyjaciół, każdy jest tu przyjaźnie nastawiony. - powiedziałam
- Extra! Em... Luna? A co teraz będziemy robić? - zapytała
- Hmmm... Możemy wybrać ci jaskinię, co ty na to?
- Jestem za! Chodźmy! - wykrzyknęła i pobiegła przed siebie
- Hej! Do jaskiń idzie się w drugą stronę! - krzyknęłam ze śmiechem do oddalającej się Floy
-Ups... - powiedziała i wróciła do mnie
- Chodź, pokażę ci wolne jaskinie - uśmiechnęłam się i zaprowadziłam Floy do pierwszej wolnej jaskini.
- Em... wiesz.... ta jest taka... jakby... no... nie w moim stylu - powiedziała kiedy zobaczyła jaskinię. Następna też nie wzbudziła jej zachwytu.
- Ta jest ładna, ale trochę tu za zimno - mówiła przy jednej
- Uj... ta jest strasznie ponura... - narzekała przy drugiej
- A ta... em... może lepiej jak się nie odezwę? - rzekła, gdy weszłyśmy do kolejnej. I tak chodziłyśmy cały dzień, próbując znaleźć idealną jaskinię dla Floy.
W końcu, doszłyśmy do jaskini, która porośnięta była naokoło wieloma roślinami. Mieściła się w spkojnym miejscu, na północ od zagajnika.
- O! Tu... tu jest idealnie! - wykrzyknęła, kiedy ujrzał tę grotę

Floy? I jak dalsze wrażenia z jaskiń?

Kolejny członek!

Do watahy dołącza także Angel!

Alfa - Luna

Od Sazana do...

Była gwieździsta noc, właśnie kończyłem jeść swoją kolację gdy nagle usłyszałem wycie. Było bardzo głośny.  Wiedziałem, że wilki, które go wydają są baardzo blisko. Nie czekając na nic pobiegłem w tamtą stronę, mijały godziny, a ja miałem wrażenie jakbym się zgubił. Dźwięk się przenosił z miejsca na miejsce. Po jakimś czasie byłem wykończony i postanowiłem przystanąć. Wsłuchałem się w wycie, było coraz cichsze.
W końcu słyszałem wycie pojedynczego wilka ale i ono wkrótce ucichło. Potem usłyszałem szelest za moimi plecami, odwróciłem głowę i ujrzałem jakiegoś wilka...

Ktoś będzie tak uprzejmy i dokończy?

Nowi członkowie!

Witamy w watasze Floy i Sazana!

Wasza Alfa - Luna

środa, 17 lipca 2013

Floy do Luny

Moja Opowieść

    Małe zagubione i samotne wilczątko to właśnie Ja,a przynajmniej kila dni temu. A jak to się zaczęło???

  Swoją rodzinę pamiętam jak przez mgłę,ale pamiętam że byłam najmniejszym szczeniakiem w swojej watasze lecz byłam szczęśliwa. I tak było przez cały jeden rok. Rok wypełniony szczęściem i zabawą,ale minął rok i niby nic się nie zmieniło. Lecz pewnego słonecznego dnia świat zawalił się nam na łby. Mój ojciec wyczuł ludzi. Nigdy wcześniej  żadni ludzie nie przychodzili do tej części lasu dlatego nikt nie wiedział co robić. Nasza wataha zaczęła się rozbiegać we wszystkie kierunki. Nie wiedziałam co mam robić, ukryłam się między jakimiś kamieniami i stałam się niewidzialna (dosłownie)
i patrzyłam na wszystkich. Kłusownicy połowę wilków zabili a drugą wyłapali, a ja siedziałam i wiedziałam że i tak nic nie poradzę. Bo byłam tylko małym niemądrym szczeniakiem. Kłusownicy poszli ale ja nadal bałam się wyjść,siedziałam tam cały dzień wiedziałam że moich braci zabili a moich rodziców zabrali, byłam zmęczona nie czekałam na noc po prostu zasnęłam... Miałam wtedy sen nie wiem czy można go było nazwać koszmarem, był straszny lecz przyniósł mi ukojenie. We śnie byłam w ciemnym lesie zobaczyłam przepiękny księżyc i niesamowite gwiazdy nagle jedna z gwiazd zaczęła spadać po chwili zorientowałam się że to nie była gwiazda... To była wilczyca, niezwykła biała wilczyca z niebieskimi wzorkami na futrze. Uśmiechnęła się tylko polizała mnie po łbie i odleciała. Wtedy się obudziłam, było jeszcze ciemno, ale wszystko widziałam. Lecz nie wiedziałam gdzie mogłabym pójść. Czułam wiele zapachów kłusowników,wilków moich rodziców i...
małych zwierzaków i wtedy uświadomiłam sobie że burczy mi w brzuchu. Więc poszłam za najświeższym zapachem zwierzaka, to był zając. Zapach stawał się coraz silniejszy a ja biegłam coraz
szybciej. Nigdy wcześniej się tak nie czułam,byłam coraz bliżej źródła zapachu. Teraz byłam pewna że to jest zając ,który siedzi w swojej norze. Zaczęłam instynktownie kopać byłam coraz bliżej. Obudził się we mnie instynkt zabójcy (i głodu)
Choć byłam mała jednak jak ugryzłam potrafiłam zabić.
Chapnęłam szczękami i było już po zającu. Byłam z siebie dumna
a zarazem przerażona tym co przed chwilą zrobiłam. W końcu
przecież zabiłam bezbronne zwierze, ale taki jest niestety łańcuch pokarmowy. Zataszczyłam swoją zdobycz na najbliższą polane. Dopiero gdy już tam byłam zauważyłam że jest pełnia księżyca (była piękna, chyba najlepsza jaką widziałam).
Jadłam ze smakiem moją zdobycz byłam najedzona,ale zmęczona
choć już spałam. Wydeptałam trochę trawy na około żeby mnie nic nie kuło i zasnęłam. Obudziłam się chyba po południu wstałam
otrzepałam się z resztek trawy i szłam dalej nie wiedząc dokąd zmierzam. Chyba prowadził mnie instynkt. I dzień w dzień było to samo każdego ranka wypijam rosę
w dzień szłam a w nocy spałam a co kilka dni polowałam.
Byłam samotna, niekiedy głodna i spragniona oraz bardzo brudna . I tak minął jeden miesiąc. Urosłam i dojrzałam lecz nadal byłam cała w błocie niekiedy byłam głodna spragniona samotna,ale to dawało mi czas na rozmyślanie. Przypomniałam sobie że mam urodziny w pełnię księżyca ale nadal nie potrafiłam sobie przypomnieć mojej rodziny. Pewnego dnia zobaczyłam w lesie na zielonego wilka. Przestraszyłam się ,ale od razu mi się przypomniało że mam dziwną umiejętność. Potrafię się kamuflować, pomagało mi to w polowaniach. Stałam się niewidzialna nic i nikt nie mogło mnie zobaczyć ani usłyszeć
to tak jakby mnie w ogóle nie było. Podeszłam bliżej i mogłam zobaczyć co ona robi. Zbierała różne zioła jedne ładnie pachniały a inne śmierdziały jak jeleniowi z pyska. Patrzyłam z zaciekawieniem co ona dokładnie robi, chciałam się tego nauczyć.
Miałam szczęście bo kiedy ona odchodziła zgubiła książkę. Nie potrafiłam czytać ale widziałam obrazki.
To było niesamowite tyle informacji w jednej rzeczy. Jak jeszcze mieszkałam w swojej watasze nie miałam pojęcia że na świecie jest coś takiego. Wtedy już wiedziałam co zamierzam robić, miałam zamiar uczyć  się z tej książki i dowiedzieć  się wszystkiego o tym niesamowitym świecie, który cały czas mnie otaczał a ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. Niedaleko tego miejsca znalazłam małą grotę akurat na przespanie nocy. Obudziłam się lada świt i od razu zaczęłam się edukować  nie zważałam na głód nauka była o wiele ciekawsza. Powoli zaczęłam rozumieć te wszystkie litery i książka nabierała sensu. Nawet nie zauważyłam kiedy zielona wilczyca zbliżała się w moją stronę. W ostatniej chwili zdążyłam zniknąć, ale niestety ona zabrała książkę o ziołach. Postanowiłam za nią iść, co kilka chwil
obracała się tak jakby wiedziała że za nią idę i sprawdzała czy ciągle tam jestem. Zdziwiło mnie to bo przecież chyba nikt mnie nie widział albo ona też była... inna. Na tą myśl że nie jestem sama na świecie że jest ktoś podobny do mnie serce mi mocniej zabiło. I od tamtej chwili postanowiłam że ją znajdę i porozmawiam. Zauważyłam że jest dokładnie taka sama noc jak pierwszego dnia od kiedy opuściłam własną watahę. Była pełnia księżyca  i na niebie było całe mnóstwo niesamowitych gwiazd.
Udeptałam trochę trawy żeby nic mnie nie kuło w nocy. I położyłam się spać z myślą że nie jestem sama na tym świecie.
W nocy znowu przyśnił mi się ciemny las ale już się nie bałam bo
miałam płomień nadziei w sercu. Spojrzałam w niebo, było cudowne tak niesamowite jak poprzednio i znów zobaczyłam spadającą gwiazdę a raczej piękną biało-niebieską wilczycę lecąca w moją stronę. Byłam bardzo ciekawa co zrobi tym razem
a ona podeszła do mnie (a że była wyższa od de mnie schyliła)
i powiedziała przyjaznym tonem -Jesteś już nie daleko idź dalej a będziesz wśród swoich. I odleciała na swoich skrzydłach skąd przybyła. Czułam się bezpieczna ale nagle obudził mnie okropnie głośny ryk. Był to niedźwiedź było za późno na niewidzialność ten
zwierzak mnie już wykrył mogłam tylko uciekać.
Biegłam najszybciej jak się dało niedźwiedź był wolniejszy od de mnie ale nie męczył się tak szybko jak ja. Nie wiem w jaki sposób ale znalazłam się w zagajniku, nagle przede mną ni z tond ni z owad pojawiło się drzewo ogromne drzewo. Stanęłam przed tamtą sosną i zobaczyłam ogromny cień tego drzewa. Poczułam coś niezwykłego, czułam... więź pomiędzy mną a cieniem. Błagałam o pomoc i nagle... zemdlałam. Nie wiem ile tak leżałam
ale nie chciałam otwierać oczu. I nagle jak przez mgłę usłyszałam dwie postacie. Jeden głos wydawał mi się znajomy.
Czy ona przeżyje?-spytał znajomy głos
Raczej tak ale trzeba ją zabrać do Dziedzińca, bo tam mam wszystkie medykamenty-odpowiedział troskliwie głos
Dobrze przeniesiemy ją czarami będzie najszybciej-po krótkich namyśleniu powiedziała znajomy głos.
Czułam jakby mgiełkę wokół siebie i kiedy to poczułam przypomniałam sobie ten głos to był głos... białej wilczycy!
Czułam się tak bezpiecznie jak nigdy choć nie wiedziałam czy to sen czy jawa. Przestałam się zastanawiać i „ odpłynęłam '' .
Świat się dla mnie zatrzymał nie myślałam o niczym a zarówno o wszystkim. Potem urwała mi się świadomość, lecz potem nie wiem  dlaczego ale otworzyłam oczy i zobaczyłam tą piękną białą wilczycę. Cze-czescpowiedziałam (nie wiem dlaczego się jąkałam może po tym szoku związanym z niedźwiedziem czy może to prze to że przez jakieś dwa miesiące z nikim nie rozmawiała)
-Nie musisz się bać, jesteś wśród swoich-Powiedziała Biała Wilczyca chyba najtroskliwszym głosem jaki kiedykolwiek słyszałam. - Mam na imię Luna ale mów do mnie Lu. A ty jak masz na imię?-z zaciekawieniem zapytała Luna
-Mam na imię Floy-odpowiedziałam
-Dobrze się już czujesz?-Spytała Luna
-Tak o wiele lepiej, dziekuje-powiedziałam nieśmiało
-To choć. Oprowadzę cie -Szybko powiedziała Lu
I tak właśnie się tu znalazłam, ale nadal jestem tu nowa i nadal nie czuję się pewnie. Lecz mam nadzieje ze wkrótce się to zmieni

Kochani!

Posłuchajcie! Ponieważ wiele wilków wyjechało na wczasy, a ja także lada dzień wyjeżdżam, wataha zostaje zawieszona. Ale nie bójcie się! Około 27-28 lipca zacznie funkcjonować normalnie.
A i do naszych współautorów dołączyła nowa osoba! Ja wiem kim ona jest, ale na razie "ukrywa swą wilczą tożsamość". W przeciągu paru godzin dowiecie się kto to.
A teraz mogę powiedzieć tyle:
- jest bardzo miła
- znam ją od bardzo dawna
- to godna zaufania osoba

I co? Ciekawi? ;)
Wasza alfa - Luna

Nevar'a (Raven) do Luny

Mijały kolejne miesiące, powietrze robiło się zimne i zaczęło przybywać ciemnych chmur. Choć do zimy zostało jeszcze kilka miesięcy, ptaki wyleciały do ciepłych krajów, niedźwiedzie zbierały się do snu zimowego i szukały jaskiń, w których mogłyby przezimować, wydawało się, że wszystko usypia..wszystko oprócz saren, wilków i Malum'y. Jej nie należy się dziwić, jest przecież  smokiem z krainy śniegu i mrozu. Przemieniłam się w swoją starą wersję i poszłam do reszty watahy, właśnie zbieraliśmy się na polowanie.
-Cześć Luna! Cześć Alison!-powiedziałam, gdy tylko je zobaczyłam.
-Kto ty?-zapytała Luna
-Rav..-chciałam powiedzieć ale wpadłam na pomysł, że można jakoś "ukryć" to kim jestem.-Nevar'a. Mam na imię Nevar'a.
-Aha. A skąd znasz nasze imiona?
-Bo ja..słyszałam jak się nawołujecie. Chciałam dołączyć do watahy! Jestem samotna i mam tego dość...Szczególnie teraz, gdy zaczyna się zima. To co mogę z wami zapolować?

Luna?