piątek, 2 sierpnia 2013

Anabella do Custera i Terry

-Jest mi przykro. To wszystko moja wina. -płakałam. 
-Spokojnie nie obwiniaj siebie. Też jest mi przykro. -powiedział. 
-Wiem. Cieszę się że reszta żyje. - mówiłam ze łzami w oczach. 
-Musimy pomyśleć jak nazwiemy nasze pociechy.
-Nigdy nie zapomnę. Tej nocy. Możemy jeszcze... nie ... nie zrobię tego. -myślałam głośno   
-Maluchy jeszcze śpią. Spojrzałam na basiorka - on to Derus. Ten ma na imię Tornes. Waderka Skyde, a druga Shady. 
-Pieknie.- Powiedział
-Musimy zabrać szczeniaki i pójść do Terry. Nie musimy ich budzić. Same wstały. Są głodne. Muszę je nakarmić. I będziemy wychodzić. -powiedziałam do mojego ukochanego. 
-Chodź idziemy ja biorę Tornesa i Skyde. Ty Shady i Derusa. -zaproponował. 
-Dobrze to chodź idziemy. -powiedziałam i wyszłam. 
Dotarliśmy do Chatki Terry bez żadnych problemów.
-Dzień Dobry Terro ! - powiedziałam i weszłam z Custerem. 
-Jak się czujesz ? -spytała. 
-Dobrze.-odpowiedziałam. 
-Ty już urodziłaś!-krzyknęła. 
-Tak i jeden urodził się martwy. 

?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz