poniedziałek, 16 września 2013

Raven do Ariozyn

-Ta mała spaliła mi ogon!-powiedziałam wściekła
-Najwyraźniej nie umiesz jej dopilnować.-powiedziała Luna wchodząc
-Czy ktoś cię tu zapraszał? Nie, więc wyjdź.
-Musiałam sprawdzić czy jej nic nie zrobiłaś.
-Jak jeszcze raz tak zrobi, to nawet dowodów na nią nie znajdziecie. A teraz do widzenia!-powiedziałam i wypchnęłam Lunę, Maluma zabarykadowała sobą wejście. Wzięłam Ariozyn do pyska i przeniosłam do źródła po czym chlapnęłam na nią wodą, wskutek czego obudziła się.
-Ty byłaś przerażona...-powiedziała z jakąś dumą.
-Tak? Więc jeszcze mnie nie znasz. Widziałam rzeczy o jakich ci się nie śniło w najgorszych koszmarach. Nie raz coś koło mnie wybuchało.
-A jednak się bałaś...
-Zaraz ty się będziesz bać!-powiedziałam i przemieniłam się w koszmar, waderka zrobiła wielkie oczy i schowała się w kąt. Po uzyskaniu zamierzonego celu, stałam się zwyczajną Raven.
-Jeśli nie chcesz tego już nigdy zobaczyć, musisz się nauczyć, że ze mną się nie zadziera! Mordowałam sama całe watahy, wszystkich po kolei od alf do omeg. Nie martw się, pioruny i strach to mój chleb powszedni.
-Do..dobrze...-powiedziała dalej przerażona.
-Nie oczekuję, że będziesz chciała się ze mną przyjaźnić, mam jednak cię wychować i to zrobię. Nauczę cię wszystkiego co będzie ci potrzebna, zapewnię ciepło, miejsce do spania i pokarm, nauczę panować nad żywiołami. Niestety, życie sprawiło, że jestem dość nerwowa i łatwo mnie doprowadzić do wściekłości. -powiedziałam po czym wyciągnęłam kilka skór i położyłam przy źródle. Potem przyniosłam z mojej spiżarni trochę mięsa.
-To..to będzie moje posłanie?
-Tak, jeśli będziesz chciała się w nocy napić, wodę masz obok, a teraz zjedz, jesteś pewnie wycieńczona.
-Ale..ja nie jem jeszcze mięsa..
-Otwórz pyszczek. Masz zęby, nie jesteś maluchem. Powinnaś zacząć jeść mięso, pourywam ci kilka kawałków, a ty spróbuj je dobrze pogryźć i zjeść.-powiedziałam, tym razem już nie zła, a nawet wesoła? Obudził się we mnie instynkt macierzyński, wychowałam już dwa mioty i dobrze wiedziałam co robić. A Ariozyn tak przypominała moją córeczkę...była za słaba..dwa dni od porodu zmarła. Miała na imię Safira...-Wiesz, będę na ciebie zdrobniale mówić Ario, Ok? Czy masz jakiś inny pomysł?
Ariozyn?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz