"Starałam się żeby nie był niebezpieczny"
Ta, jasne. I co jeszcze? Chociaż był dość słodki...
- Okej, to co teraz?
- Może tak : najpierw wyjdź z wody, geniuszu..... - powiedziała, bo ja cały czas siedziałem w wodzie
- Oki, już...
- A potem musimy coś z nim zrobić. jak go zabiorę do siebie to będzie afera...
- U mnie też... Ale tak czy siak będzie afera, bo nie ma nas na polanie już tak około... PÓŁ DNIA!
- Ups... Musimy szybko wracać! - krzyknęła z lekką paniką w oczach. Widać już kiedyś miała coś na sumieniu.
- To i tak niczego nie zmieni. - powiedziałem z całkowitym spokojem. Dla mnie ochrzany od matki to nic specjalnego, i tak jej po jakimś czasie przechodzi. zazwyczaj... Ale częściej jest MEGA awantura.
- Tak???
- No... Nie...
- Wiedziałam...
- Ale mam pomysł... - powiedziałem
- Jaki?!
- Wyjdę z wody, bo zaraz się przeziębię - powiedziałem i wyszedłem z jeziorka. Tyle że...
- On...
- Co on? - zapytałem i odwróciłem się. Ten mały gad poszedł, a raczej popełzł za mną!
- To...
- Słuchaj, może uda mi się uczynić go niewidzialnym, będę mógł go do siebie zabrać...
- Ej! ja go wyczarowałam i ja go zabiorę do SIEBIE ! - krzyknęła. W końcu (po chwili zażartej kłótni) zdecydowaliśmy, że ona się nim zaopiekuje. Wróciliśmy (po krótkim błądzeniu) do domu. Tam w progu przywitała mnie swoim groźnym spojrzeniem mama. A za nią stała ciocia Telara.
"Uuuu.... To nam się dostanie..." - pomyślałem
- hej... Mamo... - zacząłem, chodź wiedziałem, że to nic nie zmieni.
- Czyście oszaleli?! Wiecie jak my się o was martwiłyśmy?
- My byliśmy nad naturalnym mostem.... - powiedziałem
- Sami!? Czy wy wiecie jakie to niebezpieczne? - krzyczała Telara
- Niebezpieczna to była twoja wyprawa do Tunelu Drzewnego... - wtrąciła przekornie Rayl'a
- Cicho! Kto ci to opowiadał? Ciebie to jeszcze na świecie nie było! - wkurzała się ciocia. Przyznaję, to było ciekawe doświadczenie.
- Tak urodziłam się niecały miesiąc później, mamusiu... - mówiła dolewając oliwę do ognia. Co było dalej, nie chce mi się mówić. Mama się wkurzała, ciocia krzyczała, a my sobie nic z tego nie robiliśmy. Telara po około półgodzinie zabrała Rayl'ę i poszły do siebie, a ja poszedłem spać. Ale wcześniej zwinąłem z szafki mamy dwa eliksiry dylatacji czasu, i jeden skrzydlaty. To dla mnie i Rayl'i ( za to że załatwiła mi na ten dzień niezłą rozrywkę, mnie tam do przestworzy nie ciągnie). Jak szybciej dorośniemy, to mama nie będzie tak wyzywać, Jeee!
Z samego rana (zawsze wstaję pierwszy, jeszcze przed wschodem), pobiegłem do Rayl'i.
Rayl'a? chcesz być duża?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz