wtorek, 21 maja 2013

Opowiadanie Rayl'i

Nie wiedziałam jeszcze jak teraz wyglądam, ale podziw na pyszczku PRZYSZŁEGO alfy mówił sam za siebie.
-Jak wyglądam?
Zapytałam.
-Typowa kobieta. Od razu " Jak wyglądam"?  
-To co tak wybałuszasz te gały?
Oczywiście trochę przesadzałam,ale...co tam? Wtedy z jaskini wyszła mama zapewne z zamiarem wygłoszenia mi kolejnego kazania, ale kiedy zobaczyłam jej minę ,gdy mnie ujrzała zwiedziałam, że szykuje się kolejna wielka awantura.
-Rayl'a! Sandstorm! Co...!?
-Tak mamusiu?
Zapytałam przesadnie udając niewinną.
-Nie denerwuj mnie! Co wy sobie wyobrażacie!?
Krzyczała ,ewidentnie straciła nad sobą kontrolę. W ten sposób rozpoczęła się tyrada ( a moja mama jak już zacznie to nie skończy).W końcu miałam tego dość. Obróciłam się na pięcie i ruszyłam biegiem.Nie wiedziała gdzie. Nie obchodziło mnie gdzie dotrę. Z każdym krokiem czułam narastające rozdrażnienie, wściekłość, smutek, samotność. Nikt mnie nie rozumiał, nawet nie próbowali. Miałam dość. Przez krótką chwilę chciałam... no właśnie. Nie wiedziałam czego chciałam.Chyba właśnie niczego. Niczego oprócz zrozumienia, którego nikt nawet nie próbował mi ofiarować. Nie wiem kiedy, ani jak się tam dostałam. Jedno było jednak pewne, byłam w Górach Przerażenia, przed którymi tyle razy mnie ostrzegano. Była zgubiona, załamana, wściekła a przede wszystkim samotna. Jednocześnie płakałam i wrzeszczałam, a pogoda jakby dostroiła się do mojego ponurego nastroju. Niebo przesłoniły gęste, ciemne chmury, po czym zaczęło padać a w oddali  usłyszeć można było grzmoty i ujrzeć błyskawice. Mnie za to spowiła gęsta mgła. Pośród której dostrzegłam zbliżającą się sylwetkę...

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz