Uniosłam dumnie głowę, usiłując zachować resztki godności (których po tym wszystkim nie było wiele).
-Nie mówię, że nie lubię takiej pogody... po prostu...no...
Nie chciałam się przyznać, że się boję. Przed Sandstormem? W życiu! Wyśmiałby mnie i miałby rację.Spróbowałam się uspokoić. Moje serce biło jak oszalałe, z powodu tego drzewa. Za to na pyszczku PRZYSZŁEGO alfy widniał wielki rogal.
-Co się tak szczerzysz!?
Zapytałam opryskliwie. Miałam zły dzień ( a dopiero co się zaczynał),więc to oczywiste, że byłam troszkę rozdrażniona.
-Boisz się!
Wykrzyknął z satysfakcją.
-Nie prawda!
-No pewno?
W jego głosie wyczuwałam nutkę podejrzliwości.
-No...może trochę... A tobie co do tego!?
W końcu się przyznałam. W tedy zza skały wypełzł czarny wąż. Instynkt podpowiadał mi, że to ten sam którego wyczarowałam wczoraj, żeby nastraszyć Storma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz