Nie mogłem uwierzyć! Momentalnie na Rayl'ę zwalił się stos kamieni!
- Rayl'a! Odezwij się! - krzyczałem przerażony. zacząłem odgarniać mniejsze kamienie. Były bardzo ciężkie, ale nie poddawałem się. Musiałem ją uwolnić.
- Rayl'a ! - cały czas krzyczałem, w nadziei, że mi odpowie. Ale niestety, słychać było tylko mój głos.
W końcu, kiedy odgarnąłem największy kamień, zobaczyłem ją. Wyciągnąłem ją, i przeniosłem w bezpieczna miejsce - w zarośla.
- Rayl'a... - szepnąłem. Była nieprzytomna. - Przepraszam... T.. to moja wina!
Szybko zrobiłem jej okład z mokrych liści, oraz napoiłem ją wodą, która była na mokrych liściach.
- Rayl'a! Obudź się proszę! - powiedziałem. Nie mogłem znieść myśli, że to przeze mnie teraz cierpi. Zależało mi na niej. Nie chciałem tej myśli dopuszczać do głosy, ale... Tak! Zależało mi na niej! I to bardzo!
Siedziałem tak z nią prawie 4 godziny. W końcu...
Rayl'a? Wprowadziłaś mnie w niezręczną sytuację..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz