-Rathy czy wszystko dobrze? - zapytałam nie pewnie, widząc strach w jego oczach
-Yyyyy...tak - odpowiedział nie pewnie
-Widzę że coś ci dolega. - powiedziałam
-No dobrze dobrze..powiem wam chodzi o to, że boję się, że Tel będzie na mnie zła, że zostawiłem ją z dziećmi... - wydusił z siebie
Po tej wypowiedzi, która była niezwykle trudna dla Rathila opadł na ziemię.Nadal żył ale był osłabiony.
-Wszystko dobrze?! - wykrzyknęłam
-Tak..tak..wszystko ok- powiedział
Otrzepał się i wstał z ziemi.
-Idź odpocznij sobie razem z Telarą i opiekujcie się swymi szczeniakami.-Powiedziałam
-Dobrze pójdę, bo będę miał wyrzuty sumienia - powiedział Rathy.
-Pa.
-Pa.
-No Max zostaliśmy sami...- powiedziałam lekko zasmucona
-Tak masz rację Nora - Powiedział Max.
-Hej! Patrz Tam! - zawołałam do Maxa.
-Tak widzę to chyba nowa dziewczyna w watasze.- wykrzyknął Max
-Tak to Michela. - powiedziałam
-Hej Michela! - powiedziałam
- Hejka! - powiedziała rozbrykana Michela.
- Co tam? Macie smutne miny!
-Tak mamy smutne miny , bo ojciec mi zginął, a żeby go ożywić moją mocą muszę mieć jego ciało przed sobą.Dlatego jesteśmy smutni!
- Aha. To straszne! Mogę wam pomóc w poszukiwaniach? - zapytała.
- Tak oczywiście! Im więcej wilków tym lepiej!- wykrzyknęłam uradowana.
NO TO RUSZAJMY!
Michela ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz