- O! Lestill! - powiedziałam na widok ukochanego, niosącego tacę z trzema filiżankami i dwoma talerzykami - z ciasteczkami i torebkami herbaty.
- Proszę, herbata - powiedział, uśmiechnął się i położył tacę na stoliku. Po chwili usiadł obok mnie.
- No, i jak wam się tu mieszka? - zapytała pani Mathilda
- Cudownie, chociaż wprowadziliśmy się dopiero dziś rano... - powiedziałam
- No tak. Dowiedziałam się o tym, bo zobaczyłam, że kręcą się tutaj ci ludzie od przeprowadzek. - powiedziała
- I proszę, jak szybko rozchodzą się tu wieści... - mruknął Lestill
- To nie jest duże miasteczko, ale za to wszyscy się tu znają... No prawie. Wbrew pozorom, nie zawsze wiadomości rozchodzą się z taką szybkością - zaśmiała się
- Tak...
- Mmm... Pyszna herbata... Proszę pana... Em...
- Lestill.
- Tak, pan Lastil... - najwyraźniej nie miała zbyt dobrej pamięci, lub nie dosłyszała... - Robi pan doskonałą herbatę...
- Dziękuje... - chyba to go onieśmieliło
Rozmawialiśmy z panią Mathildą jeszcze przez jakiś czas. Okazało się, że prowadzi małe gospodarstwo, ma kury, dwie krowy, i tak dalej. Zaoferowała, że będziemy mogli przychodzić po świeże mleko i jajka.
- No cóż, było mi na prawdę miło, ale muszę już wracać. - powiedziała i wstała z sofy.
- Dziękujemy za odwiedziny - powiedziałam
- Wy także musicie kiedyś do mnie wpaść. - uśmiechnęła się
Lestill poprowadził ją do wyjścia.
- Do widzenia, kochani!
- Do widzenia pani Mathildo - powiedziałam.
Lestill?
( tak wygląda pani Mathilda:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz