- Mogłeś zabić moją siostrę! - krzyknąłem na Storma. - Traktowałem ciebie jak rodzonego brata! - wydarłem się na niego. Po chwili lekko ochłonąłem.
- Czy mógłbym się zobaczyć z Rayl'ą? - zapytałem.- Dobrze, ale tylko przez chwilkę... - odrzekła Luna, moja, być może, przyszła teściowa. (Jeśli odbierze informacje o związku moim i Shaeniir'e, tak samo jak Solitario, to będzie teściową ;D)
Wchodząc do jaskini szepnąłem jeszcze Shaeniir'e na ucho;
- Pogadaj z twoją mamą o naszym... no wiesz... - skinęła głową.
Wszedłem do środka. Rayl'a leżała na posłaniu blada i jakby nieobecna.
- Cześć siostrzyczko! - powiedziałem podchodząc do niej.
- Lasty? Jak ja ciebie dawno nie widziałam! - uśmiechnęła się słabo. - Przepraszam cię, ale nie mam siły absolutnie na nic.
- Jasne... Jak się czujesz?
- Dobrze... - powiedziała, ale wiedziałem, że kłamie.
- Nie kłam...
- Jestem tylko przeziębiona.
- Po raz kolejny mówię - nie kłam. Ja i tak wiem o wszystkim. I nie wiedziałem, że w czasie przeziębienia ma się taki wydatny brzuszek. - Rayl'a zaśmiała się.
- Przepraszam... Nie powninnam ciebie okłamywać.
- Spoko... Nie będę ci już przeszkadzał... Odpoczywaj, pa!
- Pa!
Wyszedłem z jej jaskini i pierwsze co napotkałem, to mordujący mnie wzrok mojej matki. Luna wcale nie wyglądała lepiej. Spojrzałem na Shaeniir'e.
- ,,Oj, chyba rozmowa nie przebiegła zbyt dobrze..."
Shaeniir'e? Co tam się działo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz