środa, 8 maja 2013

Naroa do Luny i Swiftkilla


-Ja jestem... w ciąży?- powiedziałam. Te słowa nadal do mnie nie docierały.
-Nie cieszysz się?- spytała lekko zasmucona Luna- Będziesz mamą!
-Cieszę się, tylko... Jakoś nie mogę w to uwierzyć.
-To musi być prawdziwi szok...- odpowiedziała ze zrozumieniem- idź, powiedz o tym Swiftkillowi.
Idąc za radą Alfy poszłam do jaskini mojego partnera.
-Witaj kochanie. Gdzie byłaś? -spytał, uśmiechając się do mnie.
-Swifkill, ja.... Jestem w ciąży!
-Naprawdę? Narou, to cudownie!- odrzekł i przytulił mnie. Po chwili wyrwałam się z jego objęć i powiedziałam:
-Muszę przemyśleć to i owo... Przejdę się, to dobrze zrobi szczeniakom.
- Będę czekać- odparł Swiftkill.
Jak powiedziałam tak i zrobiłam. Szłam powoli, dotarłam do polany. Z moich myśli wyrwał mnie widok obcej mi wilczycy. Na mój widok ukryła się.
- Nie bój się!- powiedziałam. Wadera, chodź wciąż niespokojna, wyszła z ukrycia.
- Jak się nazywasz? -spytałam.
- Susan. A ty?
- Narou. Do jakiej watahy należysz?
Speszyła się.
- Ja... Nie należę do żadnej watahy. Podróżuję samotnie.
- W takim razie przyłącz się do nas!- zaproponowałam.
Pełna obaw ruszyła za mną. Nie miałam czasu się nią zajmować, zaprowadziłam ją więc do Luny. Sama wróciłam do jaskini. Byłam wyczerpana, od razu zasnęłam.

(Dokończysz, Swiftkill? :3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz