czwartek, 9 maja 2013

Luna do Solitaria i Terry

Tak się cieszę! Solitario chce powiększyć rodzinę.
- Solitario?
- Tak kochanie?
- Czy ty.. na prawdę chciełbyć... mieć ze mną szczeniaki?
- Tak! Na prawdę.
- Bo wiesz... ja też bym chciała, ale...
- Ale...
- No... Jesteśmy alfami, a gdy będziemy mieć szczeniaki, nie będę mogła się zajmować watahą... - powiedziałam
- Ale ja ci pomogę! I cała wataha też. Skarbie, nie musisz się martwić - powiedział i przytulił mnie.
Następną noc spędziłam z Solitario.
Rano, nie czułam niczego nowego, dzień minął mi jak zawsze. Ale po kolejnych trzech dniach obudziłam się bardzo wcześnie, i od razu poczułam mdłości, zawroty głowy, i sporu ból brzucha. Spojrzałam na swojego partnera. Smaczne chrapał, więc ja  miałam zamiar pobiec do Terry. Miałam zamiar pobiec, ale tak na prawdę, to "człapałam", bo było mi okropnie słabo. Po upływie pół godziny ( normalnie dochodzę tam w 5-8 min) zobaczyłam jaskinię naszej zielarki. W wejściu musiałam usiąść, tak mi było źle.
- Luna! Co ci jest?! - zapytała troskliwie ( o dziwo już nie spała)
- Terra... Pomóż... mi... - szepnęłam
- Chodź tu szybko, muszę ciebie natychmiast zbadać - powiedziała, a ja położyłam się we wskazanym miejscu, a ona zaczęłą badanie.


Terra? Co mi jest?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz