wtorek, 7 maja 2013

Naroa do Luny i Luna do Narou

Słońce zachodziło. Po przemyśleniu sobie wszystkiego poszłam do Swiftkilla.
-Cześć- uśmiechnęłam się.
-Witaj, Narou!- odpowiedział- Jak się dzisiaj czujesz?
-Musze cię o cos spytać. Czy ty... Planujesz założyć ze mną rodzinę? Ale wiesz... Taką prawdziwą.
-Cóż...- powiedział zdziwiony moim pytaniem- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale jak teraz o tym myślę, to... Zawsze o tym marzyłem.
Obudziłam się z nudnościami. Nie wiedziałam, co sie ze mną dzieje. Pobiegłam do Terry. niestety, nie zastałam jej w jaskini. bez zastanowienia ruszyłam więc do Luny.
-Ratuj!- krzyknełam, stojąc przed jej jaskinią.
-Co sie stało?- spytała zszokowana.
-Nie wiem... Byłam u Swiftkilla, spedziliśmy razem noc. Obudziłam sie i mam teraz straszne nudności.

Luna?

-------------------------------------------------

- Aha... Dobrze, połóż się tutaj, zbadam cię. - powiedziałam i tak zrobiła. Zaczęłam ją badać, najpierw podałam jej wywar z mięty(Terra trochę mnie podszkoliła w sprawie zielarstwa), następnie podałam inne zioło, posmarowałam ją specjalną maścią, i ogólnie przeprowadziłam potrzebne zabiegi. W końcu byłam pewna.
- Narou, muszę ci coś powiedzieć.
- Tak? Co mi jest?
- Co jak co, ale chorobą  bym tego nie nazwała...
- To... Co to jest?
- Ty... Jesteś w ciąży! - powiedziałam do niej
- Naprawdę?!
- Tak!

Narou?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz