wtorek, 7 maja 2013

Alison do Blaesa

- Bardzo chętnie! - odpowiedziałam i ruszyliśmy. Kiedy szliśmy na Kraniec Świata zaczęliśmy się gonić po Polanie Różu. Nagle ni stąd ni zowąd wyrósł przede mną korzeń i się przewróciłam. Zraniłam sobie łapę i w tym samym momencie przypomniałam sobie o moim ogonie. Cały czas był krótki.
- Wszystko w porządku? - zapytał Blease podbiegając do mnie.
- Nie... Nic...
- Przecież widzę, że krwawisz... Ślepy to ja nie jestem...
Zaśmialiśmy się. Basior pomógł mi dojść do Jeziora Błogości i obmył mi łapę.
- Lepiej?
- Tak... Dziękuję... Pójdziesz ze mną do Terry, bo miała mi coś powiedzieć.
- Jasne! 
Gdy doszliśmy do jej jaskini, moj kompan poczekał na zewnątrz, a ja weszłam do środka. W jaskini Terry jak zwykle dało sie wyczuć wiele zapachów.
- Wiataj Terro! Znalazłaś tę roślinę?
- Tak... - odpowiedziała i pokazała mi ją w księdze.

- Rośnie ona na Krańcu Świata... - powiedziała zielarka.
- Widziałam ją tam! - krzyknęłam i wybiegłam z jaskini. Blease pobiegł za mną. Dotarliśmy na Kraniec Świata. Od razu ujrzałam kwiat, który był mi już znany i szybko go zjadłam.
- Co to? - spytał moj towarzysz.
- To jest kwiat dzięki któremu... - nie dokończyłam, bo nagle poczułam lekki ból w ogonie. Gdy tam spojrzałam wydłużył on się i po chwili był normalnej długości i rozmiarów. Gdy cała promieniałam zaczął łac deszcz.
- Choć! - krzyknął Blease i po chwili siedzieliśmy w mojej jaskini.
- Ja... - zaczął. - Muszę ci coś powiedzieć...
- Tak?
- Bo ja... - nie zadążył dokończyć, bo już siedziałam autonomii w jego ciepłe futro.
- Czyli tak?
- Jak najbardziej... - odparłam. Chciałam coś dodać, ale... On mnie pocałował...
- Kocham cię, Alison...
- Ja ciebie bardziej... - zaczęłam się z nim droczyć. Byłam szczęśliwa... I to bardzo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz