piątek, 19 kwietnia 2013

Akelah do kogoś

Wstałem rano, kiedy pierwsze słoneczne promienie właśnie zaczynały tańczyć na zielonej trawie. Ze złością stwierdziłem, że w mojej małej spiżarni nie zostało już nic do jedzenia i znów będę musiał iść na polowanie o tak wczesnej porze. Nie kontrolując swoich emocji grzmotnąłem łapą w kamienną ścianę jaskini, ta pozostała jednak niezłomna i ucierpiałem wyłącznie ja. Zakląłem cicho pod nosem. -To idę. - powiedziałem do siebie wzruszając ramionami. Po kilku minutach truchtu znalazłem się w Zagajniku. -Chodźcie, chodźcie do wujcia Akelaha... - szeptałem przechadzając się powoli wydeptanymi przez innych ścieżkami. Niestety nie dawało to efektów i dlatego wrzasnąłem już "nieco" głośniej... -Wstrętne zwierzęta, do mnie, GŁODNY JESTEM! - wydarłem się płosząc resztki ptactwa siedzącego na drzewach i zająca przyczajonego w zaroślach. -To chyba nie tak się robi. - usłyszałem za sobą głos i odwróciłem się gwałtownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz