wtorek, 30 lipca 2013

Terra do Anabelli i Marenu

- Dobrze, przebadam cię. - odparłam. - Proszę, połó.... - przerywałam. - Marenu, proszę żebyś wyszedł. Niestety, ale nie możesz przebywać tutaj w czasie badania...
Basior, jakby oburzony, chciał coś dodać, ale popatrzyłam na niego wzrokiem nieznoszącym jakiegokolwiek spzeciwu z NICZYJEJ strony. Wyszedł.
- Połóż się. - Anabella posłusznie wypełniła polecenie. Przebadałam kolejno jej głowę, zajrzałam do gardła, zbadałam brzuch, po czym uśmiechnięta odłożyłam wszystkie przyrządy i... zaczęłam przygotowywać wywar z ziół.
- Terro, co robisz? Co mi jest? Wszystko w porządku? Co oznaczają mdłości, omdlenia... - Anabella zasypywala mnie pytaniami z prędkością karabinu maszynowego, a ja tylko podśmiewałam się z niej pod nosem. Postanowiłam zrobić jej mały kawał. Przygotowałam wywar i stanęłam przed nią z iście grobową miną. Wadera zrobiła oczy jak denary. Miałam ochotę parsknąć śmiechem. - Anabello, córko Asemili, musisz wypić to natychmiast. - powiedziałam udawanym poważnym tonem. Szybko wypiła, a ja sie ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Terro, co mi jest?! - spytała przerażona.
- Jesteś poważnie chora... - odpowiedziałam.
- O Boże! Na co?! - spytała ponownie, z jeszcze większym strachem w oczach.
Nie dawałam juz dłużej rady. Wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Terro... Dobrze sie czujesz? - spytała z powątpieniem w głosie pacjentka. A ja nie miałam siły jej odpowiedzieć. Turlałam się po ziemi mojej chatki ze śmiechu. Wkrótce przyłączyła się do mnie Anabella, którą rozśmieszyłam nieudolnymi próbami opanowania się lub powstania na nogi.
- Ale teraz tak na serio... Co mi jest?
- Anabello... - zaczęłam uspokajając się. - Jesteś... Przyszłą matką! Powiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha, a podkreślam, że jestem wilkiem i moje uszy są dość wysoko na mojej głowie...

Anabello?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz