Kiedy odeszliśmy od jaskini Kiiyuko, Kastera i ich dzieci, starałam się być opanowana. Szłam z dumnie uniesioną głową, nie odzywając się do Karu nawet słowem. Gdy doszliśmy do jaskini już nie wytrzymałam i wybuchnęłam.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak się o ciebie martwiłam?! Co wy w ogóle tam robiliście? Przecież mogłeś zginąć! Kto wpadł na taki głupi pomysł?! - darłam się na niego jak opętana.
- Ale... - zaczął Karu.
- Bez żadnych ALE! - warknęłam. - Słucham. Kto wpadł na ten pomysł???
- ... Ja i Charlotte...
- Oboje?
- Ttttaak... - był już na skraju płaczu widząc moją srogą minę. Głos mu drżał.
- Wiesz jaką karę ma Charlotte?
- Nie...
- Ma dwa tygodnie kary... - zaczęłam chłodno. - A ty mój drogi, dostaniesz dwa tygodnie zakazu wychodenia z jaskini, aby się bawić lub spędzać czas z przyjaciółmi - Karu rozpłakał się. - I w ramach kary, masz posprzątać całą jaskinię... Łącznie z klatką zwierzaka Mirandy... - według mnie była to surowa kara. Mirandy zwierzątko było... króliczkiem... Takim mocno kupkającym króliczkiem...
Karu, dziecko moje, kara jest odpowiednia, a ty ani sie warz od niej wymigać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz