-Ja biorę czarną!
Zawołałam.
-A ty co?
Zapytałam, wodząc że nie kwapi się do założenia swojej.
-No wiesz...
Wzięłam drugą, czerwoną bransoletkę w zęby i wepchnęłam mu ją na łapę. Po czym uśmiechnęłam się łobuzersko.
-A teraz może byśmy się gdzieś przeszli.
Zaproponowałam.
-A gdzie?
-Nie wiem! Byle nie siedzieć tutaj cały dzień. Twoje niespodzianki były niesamowite, ale ja nie mogę usiedzieć w miejscu.
-Masz to po matce.
-Z pewnością.
Skierowaliśmy się na Czarodziejską Polanę. W zasadzie w ogóle tego nie przemyśleliśmy. Gdy byliśmy już na miejscu okazało się siedziała tam nasza alfa. Na odwrót było już za późno.
<Storm, musi się kiedyś wydać. Jednak nie teraz, estem bardzo ciekawa co wymyślisz by z tego wybrnąć.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz