- Ja...
- Luna! Wszystko dobrze? - pytała Telara
- Tak, brzuch mnie tylko mocniej zabołał, to wszystko...
- Aha... Może wrócisz już do siebie? Twój termin porodu przypada na najbliższe dni, powinnaś odpocząć... - powiedział Rathil
- Masz rację, pójdę. Cześć , jeszcze raz gratuluje wam szczeniąt! - powiedziałam i skierowałam się do swojej jaskini. Byłam pewna, że dziś jeszcze nie urodzę... jednak przechodząc obok jeziora poczułam bardzo mocny skurcz
- Auuuuuuu! - zawyłam - "Nie, nie nie! Tylko nie teraz!" - krzyczałam w myślach - "Nie teraz, kiedy jestem tu sama! Muszę zwołać Solitaria" - jak pomyślałam tak zrobiłam. "Solitario! Przyjdź jak najszybciej nad jezioro! Ja... Ja rodzę!" przekazałam mu w myślach. Poczułam kolejny skurcz, tym razem o wiele, wiele mocniejszy od poprzedniego. Już wiedziałam, że się zaczęło. Położyłam się pod drzewem i oddychałam głęboko. Po chwili przybiegł Solitario
- Luna! Wszystko w porządku?
- Nie... Nie...nie za bardzo... Boli! - jęknęłam
- Już... Będzie dobrze... Oddychaj głęboko... Tak... Jestem tu przy tobie.... - uspokajał mnie. Poród był bardzo długi. Po upływie pół godziny poczułam pierwszego szczeniaka, wychodzącego na świat. Chwila - i już leżał obok mnie. Ale później nie było już tak łatwo. Bolało niemiłosiernie.
- Auuu... - jęknęłam
- Już.... Jeszcze trochę... Wytrzymaj... - mówił mój partner. Kolejny maluch urodził się dopiero po kolejnej półgodzinie.
- Jakie słodkie! - zachwycał się Solitario
- To... Jeszcze.... Jeszcze dwa... - szepnęłam, bo tak podpowiadał mi instynkt. Minęła godzina. Maleńka waderka właśnie wychodziła na świat. Ja byłam wykończona. Ale wytrzymałam. Niestety... Ostatni szczeniak... Może był słaby... Ja byłam bardzo słaba... W każdym razie... Ten jeden... Nie przeżył...
- Luna... Tak mi przykro - szepnął Solitario, kiedy urodziłam ostatniego szczeniaka
- Co... Co się stało? - zapytałam słabym głosem
- On... Ten jeden... Nie żyje...
- Ale... Jak to? Mój maleńki... - chlipałam
- Musimy się cieszyć, że pozostała trójka jest zdrowa, przynajmniej tak mi się wydaje... - powiedział i przytulił mnie, i nasze maluchy. Po chwili przybiegła Telara z Rathilem
- Luna! Urodziłaś! - powiedziała moja przyjaciółka
- Tak... Ale... Jeden... - dalej głos mi się załamał
- Co... Co się stało? - zapytał zaniepokojony Rathil
- Jeden ze szczeniaków nie przeżył - powiedział cicho Solitario.
- Oh... Jak mi przykro... - powiedziała Telara
- Dobrze... Ale reszta na szczęście jest zdrowa. - powiedziałam i uśmiechnęłam się słabo - A... Gdzie są twoje dzieci? - zapytałam
- Nika przechodziła obok i powiedziała, że coś ci się chyba stało. Zaproponowała, że zajmie się stałochwilę maluchami, a my zobaczymy, czy wszystko jest okej... - powiedziała Telara
-Aha. Jeśli pozwolicie, to my już wrócimy do jaskini... Luna musi odpocząć. - powiedział mój partner, a potem zabrał mnie, i nasze dzieci do domu. Tam położyłam się od razu i zasnęłam, a szczeniaki leżały obok mnie, ssąc mleko.
Solitario? Wiem, bardzo się rozpisałam;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz