piątek, 12 kwietnia 2013

opowiadanie Ayry

Nie no ładnie się urządziłam.Znowu, znowu się zgubiłam. Na swoje usprawiedliwienie dodam że nie chciałam żeby to coś zagrażało watasze. Jednak musiałam przyznać że to była głupota.Rozejrzałam się w poszukiwaniu... Sama nie wiem czego. Po raz enty chciałam wezwać Flame i znów tego nie zrobiłam. Zamiast tego ruszyłam w kierunku który wydawał mi dobry. Zahaczyłam łapą o wystający korzeń, żeby było śmieszniej akurat tą ranną, która znów zaczęła krwawić.Kuśtykając szłam przez las.Nie uszłam daleko, gdy na mojej drodze wyrósł lis.Głodna pobiegłam za nim.Nie złapałam go zamiast tego pokaleczyłam sobie pysk przedzierając się przez krzaki.Zrezygnowana ponownie udałam się w stronę (jak mi się wydawało) mojej jaskini. Lunie nie miałam zamiaru się pokazywać dopóki, moje rany się nie zagoją. Po jakichś dwóch godzinach wędrówki, dostrzegłam wyjście z puszczy.Ostatnie kilka metrów przebiegłam sprintem. Gdy nareszcie stamtąd wyszłam, omal nie zaczęłam skakać z radości ,ale przeszkodziła mi w tym moja rana. Zmęczona ruszyłam do mojej jaskini. W połowie drogi spostrzegłam Lunę, Alison i jakiegoś wilka. Spróbowałam się obok nich przemknąć tak żeby mnie nie zauważyli, ale przeszkodziła mi w tym Alison.
-Ayra gdzie cie tym razem poniosło!?O matko jak ty wyglądasz?!
-To nic. Przez to błoto i liście muszę wyglądać strasznie, ale naprawdę nic mi nie jest.
Zbagatelizowałam i spróbowałam zwrócić rozmowę na inne tory.
- A to kto?
-Nazywam się Akelah i jestem nowy w watasze.
-Nasze zwiedzanie zaczniemy od pokazania ci gdzie mieszka nasza zielarka, a przy okazji odprowadzimy tam Ayrę, bo założę się że sama nigdy by się tam nie wybrała. Biedna Terra ma z tobą dzisiaj dużo roboty!
Powiedziała Alison, a Luna natychmiast ja poparła.
-Wygląda że nie mam tu nic do gadania. Prawda?

<Akelah, Luna Alison?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz