czwartek, 11 kwietnia 2013

Opowiadanie Ayry


Założyłyśmy watahę.Postanowiłam rozejrzeć się trochę po otoczeniu. Po godzinie wałęsania się w okolicy, znalazłam się na skraju jakiegoś lasu. Wyglądał mrocznie. Na co czekałam? Aż przyjdzie Luna i zacznie mi próbować wyperswadować wejście tam? Wiedziona ciekawością, przekroczyłam granicę boru.Rozglądałam się na prawo i lewo,więc co za tym idzie nie patrzyłam na trasę którą szłam, i nagle zdałam sobie sprawę  z tego iż zabłądziłam! Nie wiedziałam co robić. W duszy (oraz na głos) przeklinałam swoją żądzę przygód, i żałowałam że nie posłuchałam głosu rozsądku. Dopiero po chwili pomyślałam, że mogę przecież wezwać Flame, która wzniosła by się ponad wierzchołki drzew, i mną pokierowała.Tak też zrobiłam, a Flame oczywiście śmiała się ze mnie i z mojej głupoty, ale po chwili ucieszona tym że jest mi potrzebna, zrobiła to o co ją prosiłam.Nagle zwołała.
-Tam coś jest!
-Co?!
-Nie wiem!
-Wygląda groźnie?!
-Tak!
-O ch***ra!
Kłopoty pomyślałam

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz