Widziałam jak Luna znika za gęstwiną drzew. Bez chwili namysłu pobiegłam za nią. Po chwili ujrzałam ją jak stała razem z Ayrą.
- Co się stało? - spytałam zatrzymując się przy nich.
- Nic... Ja tylko chciałam sprawdzić co się tutaj kryje... - odpowiedziała Ayra.
- Krótko mówiąc : znów była ciekawska! - wtrąciła Luna.
- O matko! Jak ty wyglądasz?! - krzyknęłam i spojrzałam przerażona na Ayrę.
- Co? Aha, to... To nic takiego... Tylko kilka małych draśnięć... - odpowiedziała spuszczając głowę.
- Chodźmy do Terry, żeby opatrzyła ci te rany, bo TEGO chyba nie nazwiesz ,,MAŁĄ RANĄ"??? - mówiąc to wskazałam na rozciętą łapę. Rana miała około 5 cali (1 cal = około 2,5 cm.) i bardzo mocno krwawiła.
- Alison ma rację - poparła mnie Luna - Terra napewno ci pomoże i ulży w cierpieniach, bo widzimy, że ledwo stoisz.
- Dobrze... - odpowiedziała nasza przyjaciółka - Chodźmy!
Pomogłyśmy jej dotrzeć do jaskini zielarki, która opatrzyła Ayrę i opowiedziała nam o borze, do którego się nasza przyjaciółka zapuśiciła...
Moje pierwsze opowiadanie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz